Skoro mogła Jagiellonia, to może i Śląsk? Lech chce się odkuć
Jeśli Lech myśli o mistrzostwie Polski, na stratę punktów w kolejnym meczu na swoim stadionie nie może już sobie pozwolić. Jeśli o mistrzostwie Polski myśli jeszcze wrocławski Śląsk, przy Bułgarskiej musi po prostu wygrać. Nawet remis może jednak pomóc wrocławianom w rywalizacji o prawo gry w europejskich pucharach.
- Gramy kolejny mecz z dobrym przeciwnikiem, a jednocześnie jest to dla nas bardzo ważne spotkanie. Gdybyśmy zapunktowali w Poznaniu, to wciąż możemy odegrać poważną rolę w tym sezonie, bo przecież trzy spotkania zagramy jeszcze we Wrocławiu. Dlatego jedziemy po jak najlepszy wynik, a najlepszy wynik to oczywiście zwycięstwo - zapowiada przed spotkaniem w Poznaniu trener Śląska Wrocław Tadeusz Pawłowski.
Na pięć kolejek przed końcem Lech ma pięć punktów przewagi nad ekipą z Wrocławia, ale już tylko jeden nad Legią Warszawa i Jagiellonią Białystok, które dzisiaj grają ze sobą. Do meczu ze Śląskiem przystąpi po porażce z Jagiellonią - pierwszej na swoim stadionie od dziewięciu miesięcy.
- Na pewno był to dla nas zimny prysznic, bo nie zakładaliśmy, że potkniemy się na Jagiellonii. To jednak historia, odkładam ją na bok i skupiam się na Śląsku. Tamten mecz z niedzieli nie będzie miał żadnego znaczenia - zaznacza kapitan Lecha Łukasz Trałka. Jego zdaniem sytuacja Lecha wcale nie jest trudna.
- Powiem tak: zawsze chciałbym rozmawiać przed meczem "w tak trudnej sytuacji", czyli będąc na pierwszym miejscu. Owszem, przegraliśmy, nie był to nasz najlepszy występ, ale gramy dalej - dodaje.
Trener Śląska analizował spotkanie Lecha z Jagiellonią, choć bardziej skupił się na poprzednim starciu swojej drużyny w Poznaniu, sprzed miesiąca (Lech wygrał 2-0). - Skoro Jagiellonii udało się wygrać w Poznaniu, to jest to możliwe. Jestem pod wrażeniem, jak ona dała sobie radę: dzięki bardzo dużej walce i dobremu przygotowaniu, które pozwoliło sporo biegać. Dla mnie istotne jest nasze ostatnie starcie z Lechem, bo było ono niedawno i zapewne podobnie Lech będzie grał teraz. W niedzielę mieli trochę inny skład w defensywie - uważa Pawłowski.
W składzie Lecha powinien pojawić się Paulus Arajuuri, o którym trener Skorża mówi, że zrobił największy postęp, odkąd sam prowadzi tę drużynę. Zajmie zapewne miejsce Tamasa Kadara, choć przeciw Jagiellonii większe błędy popełniał drugi ze stoperów, czyli Marcin Kamiński. W Lechu nie może grać tylko kontuzjowany Gergo Lovrencsics, w Śląsku zabraknie Mariusza Pawelca i Krzysztofa Ostrowskiego, którzy mają problemy mięśniowe.
- Myślę, że teraz Śląsk gra trochę lepiej niż miesiąc temu i ma nieco inny skład. Wróci pewnie Dudu, zagra Hateley, jest nieco mocniejszy personalnie. Zresztą po porażce w Poznaniu Śląsk zmierzył się z trzema czołowymi zespołami ligi: Legią, Jagiellonią oraz Wisłą i żadnego z tych spotkań nie przegrał. Nie skupia się tylko na obronie, strzela bramki. W pierwszej połowie meczu z nami zagrał pressingiem i mieliśmy problemy. Teraz też będzie ciężko, ale to dobrze: niech mecz będzie jak najcięższy, musimy sobie poradzić - ocenia trener Lecha Maciej Skorża.
- Nasz środowy mecz może być podobny do tamtego, a może być inny. Pamiętam, że miesiąc temu nie było łatwo, szczególnie na początku pierwszej połowy. Dopiero w drugiej zagraliśmy bardzo dobrze, co pozwoliło nam wygrać. Z kimkolwiek byśmy nie grali, to teraz już łatwo nie będzie. A presja była, jest i będzie, każdy musi umieć sobie z nią radzić. Nie wyobrażam sobie, by wychodząc na boisko ktoś w drużynie o niej myślał. Owszem, przyjeżdżając na stadion niech myśli. Ale biegnąc za piłką w 10. minucie nie można mieć w głowie, że jest się liderem - uważa Trałka.
- Cieszę się, że po porażce możemy zagrać już trzy dni później, bo to daje szansę odkucia się i zamknięcia tematu tamtego spotkania. Jakbyśmy wygrali, to też fajnie byłoby zagrać tak szybko i wygrać drugi raz - śmieje się kapitan "Kolejorza".
Początek środowego spotkania w Poznaniu - o godz. 18.