Roman Kołtoń: Michniewicza prawda o gorączce... Co z hitem Legia – Lech?
Czesław Michniewicz po meczu Warta – Legia (0-3) najpierw ogłosił gorączkę Igora Lewczuka, a później to dementował. Na naszych oczach w Polsce dramatycznie rośnie liczba zakażeń koronawirusem. Nie inaczej jest rzecz jasna w futbolu. Dość powiedzieć, że w najbliższej kolejce nie odbędą się trzy mecze PKO Bank Polski Ekstraklasy. Pytanie, co z hitem Legia – Lech, który zaplanowany jest na niedzielę?
Jak rozumiem, Michniewicz powiedział prawdę zaraz po ostatnim gwizdku. Wyznał: "Igor Leczwuk zgłosił gorączkę przed rozgrzewką, ale nie mieliśmy żadnego stopera na zmianę. Bardzo jestem mu wdzięczny, że wybiegł na boisko". Dodał także: "W przerwie meczu Tomas Pekhart zgłosił brak węchu, mówił, że jest mu bardzo zimno. Myślę, że może być to, czego się spodziewamy, czyli najgorszego".
Gdy przez media społecznościowe przetaczała się burza, to najpierw syn Czesława, Mateusz, wyjaśnił na TT: "Pekhart po meczu wracał do domu, bo żona i dziecko bardzo źle się czują. Lewczuk przed rozgrzewką miał 37 stopni, po rozgrzewce zmierzono mu drugi raz i miał 36,5. Tyle". Za chwilę tę argumentację powtórzył sam opiekun Legii w oficjalnym komunikacie klubu...
Tyle? Raczej - aż tyle! Michniewicz chciał być szczery. Ba, chciał być wdzięczny Lewczukowi. Pekharta trzymał na murawie do 74 minuty. Pytanie, czy postępował racjonalnie w dobie szalejącej pandemii? Czy nie powinien natychmiast izolować Lewczuka - jeszcze przed spotkaniem - i Pekharta - w przerwie meczu w Grodzisku Wielkopolskim?
Legia ma wyjątkowo często problem z koronawirusem. Pauzowało z tego powodu już kilku piłkarzy. Pytanie, czy teraz nie nadciąga fala zakażeń? Co z meczem Legia - Lech, który wpisany jest w kalendarz w najbliższą niedzielę - początek o godzinie 15.00. Pytanie, co zrobią władze Ekstraklasy po wyznaniach Czesława o gorączce i braku węchu swoich piłkarzy.
Czy zlecone zostaną kolejne testy? Bo już 2 listopada wypadł ze składu jeden z zawodników z powodu zarażenia SARS-CoV-2... Czy to jest Michał Karbownik (gorączka), czy może Jose Kante (nie został zabrany na mecz w Wielkopolsce)? Ostatnio reguły protokołu komisji medycznej PZPN naruszył inny legionista William Remy (bawił się w najlepsze na imprezie). Jego przypadkiem zajmie się Komisja Ligi Ekstraklasy już w środę. Wcześniej z powodu przypadku zakażenia jednego z fizjoterapeutów nie odbył się Superpuchar Polski z Cracovią (spotkanie rozegrano po kilku tygodniach). Następnie chorował Filip Juranović, a później Paweł Wszołek.
Wręcz dramatyczne fale zakażeń stwierdzono w Pogoni Szczecin (ponad dwadzieścia osób), a ostatnio w Wiśle Płock (ponad trzydzieści osób). Sporo zachorowań było w Wiśle Kraków (między innymi Jakub Błaszczykowski), a także w Śląsku Wrocław (w którym dwóch piłkarzy ukaranych zostało za imprezę w nocnym klubie). Być może wirus jest tak rozpowszechniony, że kolejne zachorowania w kolejnych klubach są niemożliwe do powstrzymania, nawet przestrzegając rygorystycznie protokołu medycznego?
Roman Kołtoń, Prawda Futbolu
Polsat Sport