Raków Częstochowa - Cracovia 0-0 w 20. kolejce PKO Ekstraklasy
Raków Częstochowa zremisował 0-0 z Cracovią w 20. kolejce PKO Ekstraklasy. Wyżej plasująca się w tabeli ligowej drużyna prowadzona przez Marka Papszuna nie przekonała swoim stylem gry, a dodatkowo kończyła mecz w "dziesiątkę" po czerwonej kartce z 75. minuty.
Pierwszy strzał w meczu miał miejsce po rzucie rożnym wykonywanym przez Cracovię. Na korner wybijał świeżo upieczony "wybranek" Paulo Sousy, obrońca Kamil Piątkowski. Chwilę później w kierunku bramki uderzał defensor gości Dawid Szymonowicz, ale to była piłka, przy której popisać mógł się bramkarz Dominik Holec.
Dużą aktywność na prawym skrzydle pokazywał, a jeszcze większą chciał udowodnić Fran Tudor, ale początkowo wychodziło mu niewiele. Często domagał się dogrania, ale gdy je dostawał, to wykonywał złe ruchy, zaliczając sporo strat. To jednak on był w pierwszej połowie najbliżej asysty.
W 45. minucie właśnie Chorwat zagrał płasko wzdłuż linii bramkowej, a piłka minęła bramkarza i rywali, wydawało się że Vladislavs Gutkovskis skierują ją do siatki. Futbolówka w ostatniej chwili podskoczyła i napastnik gospodarzy w nią nie trafił. Raków tym samym w pierwszej części meczu nie oddał żadnego strzału na bramkę Cracovii.
Ekstraklasa - wyniki, tabela, strzelcy
Fatalne pudło Gutkovskisa z końcówki pierwszej połowy było, jak się później okazało, "ozdobą" spotkania. Choć na początku drugiej połowy Raków wykonał celny strzał w światło bramki rywali, to okazało się, że był on też ostatnim takim akcentem z ich strony. Ivi podniósł futbolówkę nad murem uderzając z rzutu wolnego, ale Karol Niemczycki wywiązał się ze swoich obowiązków bez zarzutu.
Nie było też za co chwalić Cracovii, choć może na słowa pochwały zasłużył aktywny i "siejący" wiele wiatru Jakub Kosecki. Gra w drugiej połowie zaostrzyła się, czego efektem była też czerwona kartka dla Zorana Arsenicia. Stoper gospodarzy wyleciał z boiska w 75. minucie po tym jak na środku boiska faulował mijającego go Marcosa Alvareza.
"Pasy" grały z przewagą jednego zawodnika, ale użytku z tego zrobić nie umiały. Mało do gry wnieśli zawodnicy rezerwowi, ale Sebastian Strózik wprowadzony za Koseckiego, błysnął celnym dośrodkowaniem na głowę Pellego van Amersfoorta. Tyle tylko, że Holender się tego nie spodziewał i główkował daleko obok słupka.