PP: Pogoń - Lech. Będzie cud w Szczecinie?
W obecnej formie Pogoni Szczecin i Lecha Poznań chyba tylko cud mógłby sprawić, by to "Portowcy", a nie poznaniacy zagrali w finale Pucharu Polski. Wieczorem w Szczecinie poznamy drugiego finalistę Pucharu Polski.
Pierwszym finalistą jest beznadziejnie ostatnio grająca Arka Gdynia, która, mimo wygrania pierwszego spotkania na wyjeździe z I-ligowymi Wigrami Suwałki 3-0, w rewanżu była o krok od odpadnięcia z rywalizacji (przegrała 2-4). Wszystko wskazuje na to, że jej rywalem 2 maja na Stadionie Narodowym będzie Lech Poznań. Trudno znaleźć jakikolwiek argument za awansem Pogoni.
Nikt dotąd w Pucharze Polski nie odrobił 0-3 z pierwszego spotkania, choć - trzeba przyznać - Wigry były tego bliskie. Po drugie: Pogoń gra ostatnio słabo, nie wygrała żadnego z siedmiu ostatnich ligowych i pucharowych spotkań, w żadnym z nich nie zdobyła trzech bramek. Po trzecie: Pogoń wypadła z czołowej ósemki i bardziej musi skupić się na tym, by do niej wrócić niż podbijać Puchar Polski. A w sobotę czeka ją być może mecz ostatniej szansy z Arką Gdynia. Po czwarte: uraz ma kapitan Rafał Murawski i wątpliwe, by trener Kazimierz Moskal ryzykował jego zdrowie w obliczu spotkań z Arką czy Ruchem Chorzów. Wreszcie po piąte i chyba najważniejsze: rywalem Pogoni jest Lech Poznań, a nie np. słabe w ostatnim czasie: Arka czy Cracovia. Lech, który w ośmiu tegorocznych spotkaniach stracił zaledwie jednego gola, a przecież Pogoń, by doprowadzić do dogrywki musi zdobyć trzy. Ten sam Lech, który w ostatnich tygodniach ograł "Dumę Pomorza" dwukrotnie po 3-0.
- Wynik pierwszego meczu wyraźnie wskazuje faworyta do gry w finale, ale nie traktujemy tego spotkania ulgowo - zapowiada na klubowej stronie Pogoni trener Kazimierz Moskal. - Nie liczymy na cud, chcemy zagrać dobry mecz, a przy odrobinie szczęścia może być jeszcze ciekawie. W piłce nożnej już nie takie rzeczy się zdarzały - dodaje. Każdy chyba pamięta, jak niedawno Barcelona ograła PSG 6-1 i odrobiła cztery bramki straty z pierwszego spotkania. Tyle że trudno tu w racjonalny sposób przenieść to porównanie na starcie Pogoni z Lechem.
W obu zespołach można spodziewać się zmian w składzie. Mimo zapowiedzi ze szczecińskiego obozu o próbie podjęcia walki, trudno spodziewać się, by od początku zagrali wszyscy podstawowi piłkarze. Z pewnością na prawej obronie nie będzie musiał już grać Adam Frączczak, bo do kadry zespołu wrócili Cornel Rapa i David Niepsuj. Wątpliwy jest występ Rafała Murawskiego, dziś kapitana Pogoni, a kiedyś Lecha. W "Kolejorzu" do zmiany dojdzie w bramce - Jasmin Burić gra bowiem w spotkaniach pucharowych, a i pewnie na innych pozycjach trener Nenad Bjelica oszczędzi niektórych graczy w kontekście niedzielnego starcia z Legią. Dotyczyć to będzie Dawida Kownackiego (nie grał w ostatniej kolejce z powodu urazu mięśniowego), być może Darko Jevticia, Wołodymyra Kostewycza i Macieja Makuszewskiego.
Jedno jest pewne: Bjelica wymaga od swoich piłkarzy maksymalnej koncentracji i nie jest tu istotny rywal czy wynik poprzedniego starcia. Dlatego w obozie Lecha nikt nie mówi o meczu z Legią, a tylko o Pogoni: - Nie będzie łatwego spotkania. Startujemy od 0-0, to istotny pojedynek dla naszego klubu. Nie myślimy o Legii, chcemy zagrać w finale Pucharu Polski. Jak wrócimy w nocy ze środy na czwartek i zrobimy dobrą regenerację, to pomyślimy o kolejnych spotkaniach. W naszych głowach, a także głowach piłkarzy, jest tylko Pogoń - zapewnia Rene Poms, drugi trener "Kolejorza".
Początek meczu w Szczecinie - o godz. 20.45.
Andrzej Grupa