Pogoń Szczecin. Adrian Benedyczak: Nie musimy martwić się o atmosferę
– Tak się to wszystko potoczyło, że wicemistrzostwo straciliśmy na własne życzenie. Z drugiej strony można na to spojrzeć inaczej. Ostatni medal Pogoń zdobyła, gdy miałem niecały roczek. Dlatego ten sezon to jest swego rodzaju sukces – mówi w rozmowie z Interią Adrian Benedyczak, napastnik Pogoni Szczecin.
Jakub Żelepień, Interia: Zabiegany z ciebie człowiek ostatnio. Mecze, matura, prawo jazdy. Trudno cię złapać na wywiad.
Adrian Benedyczak, napastnik Pogoni Szczecin: To prawda. Trochę się tego nałożyło. Maturę piszę z dwuletnim opóźnieniem. Cieszę się, że to już za mną. Myślę, że raczej zdałem, jakieś problemy mogą być tylko z matematyką. Prawo jazdy właściwie też już kończę. Został mi tylko egzamin, więc załatwię to po wakacjach. A na wyniki matury poczekam do 5 lipca.
Uznałeś, że matura jest przydatna?
- Tak. Myślę, że to ważny egzamin. Daje jakąś przyszłość, przede wszystkim pozwala iść na studia.
Wiem, że zdawałeś rozszerzoną geografię. Skąd taki wybór?
- To po prostu jedno z łatwiejszych rozszerzeń. Miałem jeszcze do wyboru biologię, więc wolałem geografię.
Myślałem, że szykujesz się na zagraniczny transfer i stąd ta chęć poznawania świata.
- Nie. Nawet o tym nie myślę. Skupiam się na tym, co tu i teraz w Szczecinie.
A jak się czujesz na drodze?
- Jest w porządku. Jeżdżę spokojnie, zgodnie z przepisami. Nic złego na drodze jeszcze nie zrobiłem. Myślę, że po wakacjach zdam egzamin i będę mógł sam jeździć.
Jakim jesteś kierowcą?
- Spokojnym. Powolutku do celu.
Człowiekiem też takim jesteś?
- Myślę, że tak. Nie jestem przebojowy. Raczej na spokojnie podchodzę do życia.
Jak się odnajdujesz w szatni? Bo piłkarze nie są raczej taką spokojną grupą zawodową.
- Bardzo dobrze. Szatnia Pogoni jest z roku na rok coraz młodsza. Mamy spory narybek z naszej akademii. Dobrze mi się żyje w klubie. Wiadomo, że z jednymi ma się lepszy kontakt, z innymi gorszy, ale generalnie jest naprawdę w porządku. Nie musimy się martwić o atmosferę.
O dobrej atmosferze może też chyba świadczyć to, że obcokrajowcy chcą uczyć się polskiego.
- Czy ja wiem, czy chcą? Zauważmy też, że wielu teoretycznie zagranicznych piłkarzy Pogoni ma polskie korzenie. To choćby Alexander Gorgon, Tomek Podstawski, David Stec czy wcześniej David Niepsuj. Część obcokrajowców faktycznie też łapie polskie słówka. Kostas Triantafyllopoulos sporo rozumie, choć jeszcze nie mówi. Dante Stipica mówi z kolei bardzo dobrze.
Nawet udziela prostych wywiadów w naszym języku.
- To jest bardzo fajne. Pomaga w integracji szatni.
Z kim z drużyny trzymasz się najbliżej?
- Z Kacprem Smolińskim. Od małego gramy razem w Pogoni. Ale nie tylko z nim, bo ogólnie młodzi piłkarze trzymają się razem. Jesteśmy zgraną grupą.
Tak się składa, że widziałem wszystkie twoje mecze w Ekstraklasie. Pamiętam te pierwsze. Gdy porówna się ciebie sprzed trzech lat z tobą dzisiaj, to widać ogromną przemianę. Masz więcej pewności, decyzyjności, również fizycznie jesteś dużo mocniejszy.
- To normalne. Mam więcej doświadczenia, zdążyłem się już trochę ograć w seniorskiej piłce. Widzę też po sobie, że później dojrzewam. Dopiero od niedawna nabieram masy mięśniowej, ale i spokoju. Rozwój jest składową wielu elementów, trudno wskazać jakiś jeden najważniejszy.
Masy mięśniowej rzeczywiście ci nie brakuje. Gdy się stanie obok ciebie, to widać, że jest z ciebie kawał chłopa.
- Tak, ale wszystko musi być robione z umiarem. Nie mogę przesadzić na siłowni. Mógłbym wtedy zatracić inne swoje atuty. Pracuję uczciwie codziennie i myślę, że to zaowocuje w przyszłości.
Już chyba owocuje. Spośród napastników Pogoni, jesteś najskuteczniejszy. Wraz z Adamem Frączczakiem masz po trzy gole, Luka Zahović ma dwa. Spodziewałeś się przed sezonem, że tak będzie?
- Ja patrzę tylko na siebie. Mówiłem to już wiele razy wcześniej. Nie oceniam innych, nie porównuję się. Zresztą te trzy bramki to nie jest dużo. To nie jest mój limit. Mógłbym spokojnie strzelić z dwa-trzy więcej w poprzednich meczach. Takie sześć goli w pierwszym profesjonalnym sezonie w Ekstraklasie wyglądałyby nieźle.
Jesteś zmęczony tym - jak mówisz - pierwszym profesjonalnym sezonem? Czujesz przeskok z juniorów do seniorów?
- Nie czuję się zmęczony. Gdy byłem na wypożyczeniu w Chrobrym Głogów, to bardzo często graliśmy co trzy dni. To było spowodowane przede wszystkim moimi wyjazdami na zgrupowania kadry młodzieżowej. Chrobry wnioskował wówczas o przeniesienie meczów. Po moim powrocie nadrabialiśmy zaległości. Byłem więc dobrze przygotowany do dużej intensywności. Nie mogę więc mówić o zmęczeniu. Zresztą w tym sezonie było też mniej kolejek niż zwykle.
Jesteś numerem jeden w ataku u Kosty Runjaica?
- To pytanie do trenera. Trudno powiedzieć, bo sporo było w tym sezonie rotacji pomiędzy napastnikami. Raz grałem ja, raz grał Luka Zahović. Czasami zdarzało się nam też występować razem. Powtórzę jeszcze raz - ja patrzę głównie na siebie. Chcę się rozwijać i to właśnie robię.
Jaki to był sezon dla Pogoni?
- Oceniłbym go jako sukces, ale z pewną domieszką żalu. Mogłoby być coś więcej niż brąz. Wszystko mieliśmy w swoich nogach na boisku. Niestety tak się to wszystko potoczyło, że wicemistrzostwo straciliśmy na własne życzenie. Z drugiej strony można na to spojrzeć inaczej. Ostatni medal Pogoń zdobyła, gdy miałem niecały roczek. Dlatego ten sezon to jest swego rodzaju sukces.
Widzisz jakieś wytłumaczenie waszej słabszej formy wiosną?
- Nie wiem. W meczach ze Stalą Mielec czy Wartą Poznań mieliśmy wiele sytuacji, których nie potrafiliśmy wykorzystać. A bramki, które traciliśmy, były fatalne. Raz po aucie, raz po długim podaniu. Kiedy w tym sezonie rywale jako pierwsi strzelali nam gole, to bardzo rzadko potrafiliśmy to odrobić. Nie wiem, z czego to wynikało.
Chyba z tego, że graliście bardzo defensywnie i zazwyczaj wygrywaliście 1-0.
- Może tak. Zazwyczaj po strzeleniu pierwszego gola podświadomie zaczynaliśmy się cofać i bronić wyniku. Tymczasem były takie spotkania, w których mogliśmy spokojnie wbić po dwa trzy gole. Musimy to na pewno poprawić przed kolejnym sezonem.
Zwłaszcza że to sezon pucharowy. Jest już ekscytacja?
- Jest, ale jeszcze nie taka duża. Po pierwsze nie znamy przeciwnika, po drugie dopiero skończył się ten sezon. Każdy chce pojechać albo w swoje rodzinne strony, albo na jakieś wakacje. Ekscytacja będzie większa, gdy wrócimy na pierwszy trening i zaczniemy przygotowania do pucharów.
Dokąd się wybierasz na wakacje?
- Nie wiem jeszcze. Musimy coś wybrać wspólnie z dziewczyną. Może Grecja, może Chorwacja, może Wyspy Zielonego Przylądka.
To też pewnie zależy od różnych restrykcji. Udało ci się już zaszczepić?
- Na razie się nie szczepię. Od razu po zakończeniu sezonu rozpoczęło się zgrupowanie kadry młodzieżowej. Nie chciałem przyjmować szczepionki ani przed Rakowem, ani przed reprezentacją. Każdy organizm reaguje inaczej. Gdybym gorzej się poczuł, miałbym za mało czasu, żeby dojść do siebie.