Partner merytoryczny: Eleven Sports

Podbrożny: Zawisza może odebrać punkty Legii

Znakomity przed laty napastnik Jerzy Podbrożny uważa, że piłkarzy Zawiszy Bydgoszcz stać na kontynuację świetnej passy i odebranie punktów Legii Warszawa. - To nie te czasy, kiedy rywale obawiali się meczów na Łazienkowskiej - uważa były reprezentant Polski.

Piłkarze Zawiszy Bydgoszcz
Piłkarze Zawiszy Bydgoszcz/Grzegorz Michałowski/PAP

48-letni Podbrożny zdobywał tytuły mistrza kraju z Lechem Poznań i Legią. Z drugim z tych klubów występował w Lidze Mistrzów, ale to w barwach Lecha dwukrotnie był królem strzelców ekstraklasy. Łącznie na boiskach najwyższej klasy rozgrywkowej strzelił 122 gole, a w klasyfikacji wszech czasów zajmuje 11. miejsce.

- Kiedy patrzę na grę dwóch obecnie najlepszych polskich drużyn, czyli Legii i Lecha, nie widzę nikogo, kto zmieściłby się w ówczesnych zespołach z Warszawy i Poznania. Mieliśmy bardzo mocne składy, niesamowicie wszechstronnych zawodników, że wspomnę tylko Radosława Michalskiego i Zbigniewa Mandziejewicza. Michalski był takim środkowym pomocnikiem, który potrafił świetnie grać i w defensywie, i w ofensywie. Zatrzymywał akcje przeciwników, po czym włączał się w nasz atak i zdobywał bramki. Dla Mandziejewicza bez różnicy było, czy występował w pomocy, czy na środku obrony. Teraz piłkarze są inni, jeśli ktoś nieźle poczyna sobie w defensywie, to już znacznie słabszy jest w akcjach ofensywnych, w grze kombinacyjnej, i odwrotnie - powiedział Podbrożny.

Po 27 kolejkach Legia jest liderem ekstraklasy, z przewagą dwóch punktów nad Lechem. Trzecia Jagiellonia Białystok traci do legionistów siedem "oczek". 2 maja w finale Pucharu Polski na Stadionie Narodowym w Warszawie zagrają właśnie Legia i Lech.

- Puchar Polski to kolejne trofeum do kolekcji, a także nagroda finansowa dla stołecznego klubu. Zdecydowanie ważniejsze są rozgrywki ligowe w kontekście walki w eliminacjach Ligi Mistrzów. Mieszkam pod Warszawą, więc chciałbym w roli kibica obejrzeć jej występy w Champions League, ale obawiam się, że to szybko nie nastąpi. Już nie raz apelowałem o zmiany w kwestiach transferowych w Legii. Po rundzie trzeba rezygnować z jednego-dwóch najsłabszych ogniw, a pozyskiwać naprawdę dobrych zawodników, nie iść po raz kolejny w liczbę nowych piłkarzy, a zaniedbywać jakość - stwierdził sześciokrotny reprezentant Polski.

Co ciekawe, Podbrożny - jak przyznaje - jeszcze nie był na stołecznym Stadionie Narodowym. - Chciałbym zobaczyć finał, lecz, jak zwykle, kłopot jest z biletami - dodał.

W tym sezonie Legia przegrała aż osiem spotkań w ekstraklasie. W niedzielę 19 kwietnia spotka się z rewelacyjnie spisującym się Zawiszą Bydgoszcz. Poprzedni rok przeciwnicy kończyli na ostatnim miejscu z ogromną stratą do pozostałych klubów. W 2015 roku wygrali sześć meczów, dwa zremisowali, a żadnego nie przegrali. Do przedostatniego PGE GKS Bełchatów tracą tylko jeden punkt, zaś do Ruchu Chorzów i Cracovii - po dwa.

- Zawisza przeszedł metamorfozę, być może sami gracze bardziej przykładają się do pracy, a że są wyniki, to i uwierzyli w powodzenie swego zadania. Bardzo możliwe, że kolejne punkty dopiszą na Łazienkowskiej. Legia nie jest już tym zespołem, którego przeciwnicy boją się w wyjazdowych meczach. Kiedyś wszyscy zastanawiali się, ile przegrają na jej stadionie, trzymali się do pierwszej straconej bramki, a dziś nikt Legii się nie obawia. Każdy przyjeżdża, otwiera się i atakuje. Zawisze też będzie chciał odebrać komplet punktów - zauważył były napastnik.

Podbrożny zwrócił uwagę także na dokonania sprzed kilka miesięcy Śląska Wrocław pod wodzą trenera Tadeusza Pawłowskiego. W tabeli był drugi, tuż za Legią. Na wiosnę jeszcze nie zwyciężył, dlatego spadł na czwartą pozycję.

- Gdyby Pawłowski dysponował takimi możliwościami jak Legia, a więc budżetem i składem, byłbym spokojny o grę Śląska w Lidze Mistrzów. To wielka umiejętność zrobienia czegoś praktycznie z niczego, a on to pokazał we wcześniejszej rundzie. Wrocławianie mają niski budżet, a patrząc na tabelę widać, że trzy wygrane więcej i byliby równo z Legią - zakończył.

Radosław Gielo

PAP

Zobacz także

Sportowym okiem