Partner merytoryczny: Eleven Sports

Podbeskidzie Bielsko-Biała - Lech Poznań 4-1 w 23. kolejce Ekstraklasy

Duża niespodzianka w Bielsku-Białej. Podbeskidzie, które przed tygodniem zostało rozgromione w Gdańsku, dziś pokonało u siebie Lecha 4-1. To pierwsza wygrana bielszczan u siebie w tym sezonie. Na wygraną u siebie Górale czekali od… 2 czerwca zeszłego roku.

Robert Demjan triumfuje
Robert Demjan triumfuje/Andrzej Grygiel/PAP

W porównaniu do ostatniego, wygranego 5-2 spotkania z Termaliką, w wyjściowym składzie "Kolejorza" doszło do kilku zmian. Z powodu kartek nie mogli bowiem zagrać Łukasz Trałka i Karol Linetty. W tej sytuacji szansę debiutu w naszej lidze dostał Hiszpan Sisi. - Myślę, że będzie to wzmocnienie. To piłkarz, który potrafi dobrze grać - mówił przed spotkaniem trener Jan Urban o 29-letnim zawodniku. 

Jakby mało tych problemów, to jeszcze zaraz na początku spotkania kontuzji uległ duński napastnik Nicki Bille Nielsen. 

Na roszady w swoim zespole zdecydował się też Robert Podoliński. Po laniu w Gdańsku przed tygodniem, w bramce zamiast Wojciecha Kaczmarka zagrał dobrze grający jesienią Emilijus Zubas. Z kolei na środku obrony Krystiana Nowaka zastąpił Paweł Baranowski.  

Bielszczanie dobrze zaczęli. Grali uważnie w defensywie i mieli przewagę w środku pola. W 11 minucie na bramkę gości strzelał Robert Demjan. Piłka przeszła jednak obok słupka. Cztery minuty później, w zamieszaniu podbramkowym, bliscy pokonania Jasmina Buricia byli Demjan i Mateusz Szczepaniak. Nie udało im się jednak skierować futbolówki do siatki. W końcu w 17 minucie trafił Demjan. Składna zespołowa akcja Górali skończyła się dobrym podaniem Damiana Chmiela do aktywnego Demjana. Słowacki napastnik uprzedził słabo dzisiaj grających obrońców "Kolejorza" i z 7 metrów pokonał interweniującego Buricia. 

W 27 minucie mogło być już 2-0 dla Podbeskidzia, ale Szczepaniak trafił wprost w bramkarza Lecha. Drużyna z Poznania grała ospale i bez pomysłu. Gośce nie potrafili znaleźć sposobu, jak rozmontować obronę gospodarzy. Próbował Dawid Kownacki, który wszedł w miejsce kontuzjowanego Nielsena, ale bez efektu. Do przerwy mistrz Polski oddał ledwie jeden celny strzał na bramkę Zubasa. 

Co innego ambitnie grający gospodarze. W 40 minucie ponownie dobrze zachował się Chmiel. W trudnej dla siebie sytuacji odegrał do Mateusza Możdżenia, a ten mocno uderzył zza linii pola karnego. Burić złapał jednak piłkę. 

Dawid Kownacki: To nie "sodóweczka", ale zdarzają się takie rzeczy/Andrzej Grupa/INTERIA.TV

Druga połowa rozpoczęła się od celnego uderzenia Macieja Gajosa. Zubas w dobrym stylu obronił jednak piłkę. 

Po przerwie goście podkręcili tempo i przejęli inicjatywę. W 57 minucie znowu dał o sobie znać Kownacki. Napastnik poznaniaków przestrzelił. Pięć minut później z kilku metrów groźnie uderzał z kolei Darko Jevtić, Zubas znowu był na miejscu. Nie minęło kilkadziesiąt sekund i w końcu było 1-1. Z lewej strony świetnie włączył się Tamas Kadar. Dokładnie zagrał do Kownackiego, który z kilku metrów wyrównał. To jego trzecie trafienie w rundzie wiosennej. 

Mecz się rozkręcił. Nie minęły dwie minuty i Górale znowu prowadzili! W głównej roli wystąpił kapitan Podbeskidzia Marek Sokołowski. W 64 minucie do wykonywania rzutu rożnego podszedł Adam Mójta. Wrzucił dokładnie w pole karne, a tam "Sokół" ubiegł Macieja Gajosa i głową z kilku metrów wpakował piłkę do siatki. W chwilę później Sokołowski znowu ratował bielszczan. Zmierzającą do bramki futbolówkę, po technicznym strzale Kownackiego, wybił tuż sprzed linii bramkowej.    

W 78 minucie kapitalnie zachował się z kolei Zubas. W wyczuciem wypiąstkował na róg piłkę po uderzeniu głową z kilku metrów Marcina Kamińskiego. W chwilę później gospodarze przeprowadzili kontrę. Mójta uderzył na bramkę zza pola karnego, źle interweniujący Burić wybił piłkę pod nogi Szczepaniaka, który z kilku metrów wepchnął ją do siatki. 3-1 dla Podbeskidzia! To nie wszystko. W 88 minucie kolejny atak bielszczan i kolejna bramka. Znowu świetnie z lewej strony zagrywał Mójta, a Jakub Kowalski płaskim strzałem ustalił rezultat spotkania. Mogło być nawet 5-1, bo w 90 minucie do siatki trafił Mójta, ale wcześniej sędziowie zasygnalizowali spalonego.  

Dla bielszczan wygrana z Lechem jest pierwszą od 2 czerwca 2015 roku. Wtedy, w meczu o utrzymanie się w Ekstraklasie, pokonali Górnika Łęczna 1-0. Dzięki dzisiejszemu zwycięstwo Podbeskidzie opuściło ostatnie miejsce w tabeli, spychając na nie Górnika Zabrze. Warto też dodać, że z pięciu wygranych bielszczan w tym sezonie, aż dwie przypadają na mistrza Polski.     

Z Bielska-Białej Michał Zichlarz 

Podbeskidzie Bielsko-Biała - Lech Poznań 4-1

Bramki: 1-0 Robert Demjan (17.) 1-1 Dawid Kownacki (62.) 2-1 Marek Sokołowski (64.) 3-1 Mateusz Szczepaniak (80.) 4-1 Jakub Kowalski (87.) 

Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów: 5012

Żółta kartka: Paulus Arajuuri, Darko Jevtić, Szymon Pawłowski - Lech 

Podbeskidzie: Emilijus Zubas - Marek Sokołowski, Jozef Piaczek, Paweł Baranowski, Adam Mójta - Jakub Kowalski (89. Oleg Weretiło), Adam Deja, Mateusz Możdżeń, Mateusz Szczepaniak (85. Paweł Tarnowski), Damian Chmiel - Robert Demjan (79. Samuel Stefanik) 

Lech: Jasmin Burić - Tomasz Kędziora, Paulus Arajuuri, Maciej Wilusz, Tamas Kadar - Sisi, Abdul Tetteh, Maciej Gajos, Darko Jevtić (68. Marcin Kamiński), Szymon Pawłowski - Nicki Bille Nielsen (25. Dawid Kownacki) 

Gergoe Lovrencsics: Analizowałem swoją grę/Andrzej Grupa/INTERIA.TV
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem