Partner merytoryczny: Eleven Sports

PKO Ekstraklasa. Raków Częstochowa – Arka Gdynia 3-2 w meczu 33. kolejki

Raków Częstochowa pokonał Arkę Gdynia 3-2 w meczu 33. kolejki PKO Ekstraklasy. Dla beniaminka spod Jasnej Góry to już czwarte zwycięstwo z rzędu! A co najważniejsze, tą wygraną podopieczni trenera Marka Papszuna właśnie zapewnili sobie pozostanie w najwyższej klasie rozgrywek.

Przed tym spotkaniem, na pięć kolejek przed końcem rozgrywek Ekstraklasy, będąca w strefie spadkowej Arka Gdynia traciła pięć punktów do pierwszej bezpiecznej Wisły Kraków. By myśleć o utrzymaniu miejsca w elicie, gdynianie musieli zrobić coś ekstra.

Takim czymś byłoby zwycięstwo na wyjeździe z Rakowem, który wygrał trzy ostatnie mecze w lidze. W krajowych rozgrywkach często bywa tak, że punkty zdobywa drużyna, która bardziej ich potrzebuje, ta której bardziej zależy. Częstochowianie byli o krok od zapewnienia sobie utrzymania i to oni zaczęli bardziej zaangażowani. Nie było desperackich ataków Arki, to Raków w początkowych minutach prawie nie schodził z połowy gości.

Nie było jakichś przygniatających ataków gospodarzy, ale to oni mieli przewagę. Udokumentowali ją bramką w 29. minucie. Po rzucie rożnym reżysera gry Rakowa, Petra Schwarza, najpierw piłkę odbił Maciej Jankowski, ostatecznie skierował ją do siatki obrońca Kamil Piątkowski. To pierwszy gol 20-letniego zawodnika w ligowej karierze.

Arka nie odpowiedziała huraganowymi atakami, oddała zaledwie jeden niegroźny strzał w wykonaniu Mateusza Młyńskiego. Tuż przed przerwą Raków podwyższył prowadzenie, David Tijanic wystawił piłkę Schwarzowi, a ten mierzonym strzałem  dystansu umieścił piłkę tuz przy słupku. 2-0 do przerwy.

Kirkeskov przed meczem Legia - Piast. Wideo/INTERIA.TV

Strzelec drugiej bramki nie wyszedł na drugą część spotkania, powodem był uraz. Schwarza zastąpił Ben Lederman i to początkowo było widać, bo w drugą linię Rakow wkradł się chaos.

Na początku drugiej połowy spotkania bliscy zdobycia bramek byli napastnicy, którzy śrubują rekord w niechlubnej klasyfikacji. Oskar Zawada i Sebastian Musiolik nie zdołali trafić do siatki już od ponad 1000 minut. Nie udało im się i tym razem, choć było blisko.

Nic na to nie wskazywało, ale niebawem gdynianie odzyskali nadzieję. Do siatki Jakuba Szumskiego po strzale samobójczym trafił Patryk Kun, gracz Arki w sezonie 2017/18.

Chwilę później sytuacji wróciła do normy i dwubramkowej przewagi Rakowa. Piątkowski tym razem wystąpił w roli asystenta, a do siatki trafił jego imiennik Kościelny. Pole widzenia obrońcom Arki zasłaniał Tomasz Petraszek. Komplet trzech obrońców częstochowskiego klubu był w polu karnym rywala. Futbol totalny!

Pod koniec spotkania kontaktową bramkę dla Arki strzelił Marcus da Silva, ten zawodnik grał w Bełchatowie (czyli tam gdzie był rozgrywany piątkowy mecz) w sezonie 2010/11. Pod koniec mieliśmy jeszcze strzał Ledermana w spojenie słupka i poprzeczki. 

Ostatecznie zasłużone zwycięstwo Rakowa, natomiast Arka znajduje się w coraz większych kłopotach. Bardzo ciężko będzie jej się obronić przed degradacją z Ekstraklasy.

MS

Raków Częstochowa - Arka Gdynia 3-2 (2-0)

Bramki: 1-0 Kamil Piątkowski (29), 2-0 Petr Schwarz (43), 2-1 Patryk Kun (56-samobójcza), 3-1 Kamil Kościelny (65-głową), 3-2 Marcus Vinicius (81).

Raków Częstochowa: Jakub Szumski - Kamil Piątkowski, Tomas Petraszek, Kamil Kościelny - Daniel Bartl (78. Fran Tudor), Igor Sapała, Petr Schwarz (46. Ben Lederman), David Tijanić, Patryk Kun - Sebastian Musiolik, Felicio Brown Forbes (86. Przemysław Oziębała).

Arka Gdynia: Marcin Staniszewski - Damian Zbozień, Luka Marić, Adam Danch, Adam Marciniak - Maciej Jankowski (52. Marcus Vinicius), Michał Kopczyński (75. Marko Vejinović), Michał Nalepa, Fabian Serrarens (70. Dawit Szirtładze), Mateusz Młyński - Oskar Zawada.

Żółte kartki: Raków Częstochowa: Tomas Petrasek, Kamil Kościelny, Felicio Brown Forbes. Arka Gdynia: Michał Kopczyński, Damian Zbozień, Michał Nalepa.

Sędzia: Paweł Gil (Lublin). 

Widzów: ok. 800.

Radość zawodników Rakowa Częstochowa ze zdobytej bramki /Grzegorz Michałowski/PAP

#POMAGAMINTERIA

1 czerwca reprezentantka Polski w kolarstwie górskim Rita Malinkiewicz i jej koleżanka Katarzyna Konwa jechały na trening w ramach autorskiego projektu Rity dla pasjonatów kolarstwa #RittRide for all. Z niewyjaśnionych przyczyn w Wilkowicach koło Bielska-Białej wjechał w nie samochód jadący z naprzeciwka. Kasia przeszła wiele operacji, w tym zabieg zespolenia połamanego kręgosłupa i połamanej twarzoczaszki oraz częściową rekonstrukcję nosa i języka. Rita nadal pozostaje w śpiączce farmakologicznej, a jej obecny stan zdrowia jest bardzo ciężki. Potrzeba pieniędzy na ich leczenie i rehabilitację - dołącz do zbiórki.

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem