Partner merytoryczny: Eleven Sports

PKO Ekstraklasa. Kamil Grosicki odrzucił oferty z Anglii, Niemiec i Turcji. Teraz rozmawia z Legią Warszawa

Transfer Kamila Grosickiego do Legii Warszawa jest wciąż możliwy. Ale aby sprowadzić na Łazienkowską skrzydłowego WBA warszawiacy musieliby zgodzić się na najwyższy kontrakt w historii Ekstraklasy. Jak ustaliła Interia, kilka dni temu reprezentant Polski odrzucił oferty z klubów angielskich i tureckich.

Cafe Futbol. Co z następcami Grosickiego i Błaszczykowskiego w reprezentacji? (POLSAT SPORT). Wideo/Eleven Sports/Eleven Sports

Czy Kamil Grosicki znów może zagrać w PKO BP Ekstraklasie? Skrzydłowy West Browmich Albion wciąż poszukuje nowego klubu, aby zwiększyć swoje szansę na wyjazd na tegoroczne mistrzostwa Europy. W WBA Polak od początku sezonu jest tylko rezerwowym i dalsze pozostanie w Anglii może poskutkować utratą miejsca w reprezentacji Polski. Choć West Brom nie wyrzuca Grosickiego z The Hawthorns, to musiałby nastąpić przełom, aby 32-latek powrócił do podstawowego składu WBA.

Grosicki wciąż bierze więc pod uwagę transfer. Jeszcze w ostatnim dniu okienka transferowego skrzydłowy otrzymał ofertę Dijon. Nic jednak z tego nie wyszło i teraz piłkarz poważnie rozważa powrót do Legii Warszawa, którą opuścił 11 lat temu. O takiej możliwości jako pierwszy poinformował Tomasz Włodarczyk z Meczyki.pl.

Udało nam się potwierdzić, że tuż przed zakończeniem okienka w ligach zachodnich Legia skontaktowała się bezpośrednio z Grosickim i otworzyła z nim negocjacje.

Grosicki miał oferty z Anglii, Niemiec i Turcji

Jak dowiedziała się Interia, w ostatnich dniach okienka transferowego Grosicki miał kilka ciekawych ofert. Z jego przedstawicielami kontaktowali się działacze Fatih Karagümrük (na co dzień gra tam Artur Sobiech), Alanyasporu (występuje tam Damian Kądzior), Trabzonsporu czy Schalke Gelsenkirchen. Najpoważniejsza propozycja pochodziła z Nottingham Forest, którego właściciel polował na Grosickiego od pół roku. Jeszcze w poniedziałek czekał na odpowiedź. Ta jednak nie nadeszła.

Umowa Grosickiego z Anglikami obowiązuje do czerwca 2021 roku, ale działacze WBA nie zamierzają przeszkadzać zawodnikowi. Szczególnie, że coraz głośniej mówi się o problemach finansowych klubu. Wiele wskazuje na to, że byliby skłonni zgodzić się nawet na darmowy transfer definitywny. To zamierza wykorzystać Legia.

Gra o wielką kasę

Oliwy do ognia dolał menadżer Grosickiego, Jerzy Kopiec, który w środę na swoim Instagramie wrzucił zdjęcie sprzed stadionu przy Łazienkowskiej. - Mogę przysiąc, że odbierałem na stadionie buty dla jednego z piłkarzy. I pomyślałem, że tą "wrzutką" puszczę oko - tłumaczy nam współpracownik słynnego agenta Piniego Zahaviego.

Mistrzom Polski nie jest jednak do żartów, bo klub jest pod ogromną presją kibiców. W zimowym oknie nie pozyskał jeszcze nikogo (w ostatniej chwili zrezygnowano z Marko Jankovicia). Jakby tego było mało, stołeczni w pierwszym meczu 2021 roku przegrali 0:1 z ostatnim w tabeli Podbeskidziem Bielsko-Biała. Grosicki może być lekiem na transferowe kłopoty.

Problemem na drodze do porozumienia z Grosickim będą przede wszystkim pieniądze. Jeszcze niedawno Polak zarabiał 35 tys. funtów tygodniowo. Po rozegraniu odpowiedniej liczby meczów w Premier League otrzymał jednak podwyżkę i dziś inkasuje co tydzień 40 tys. funtów. Miesięcznie daje to 800 tys. zł, czyli rocznie - aż 10 mln zł. Taka kwota jest nieosiągalna dla polskich klubów. Do tej pory w historii ligi najwięcej zarabiał Artur Jędrzejczyk, którego kontrakt opiewał na 820 tys. euro brutto.

Czy więc Legia jest w stanie zaoferować Grosickiemu zarobki choćby zbliżone do tego, co w swoich najlepszych latach otrzymywał Jędrzejczyk? - To proces, który da się przeprowadzić, ale Kamila należałoby potraktować kompleksowo: wziąć pod uwagę jego potencjał sportowy i marketingowy. Bo na takim człowieku Legia mogłaby zbudować cały marketing - mówi nam osoba z bliskiego otoczenia zawodnika.

Na konkretne rozmowy z WBA Legia ma jeszcze trochę czasu, bo okienko transferowe w Polsce zamyka się 24 lutego.

Do trzech razy sztuka? "Mentalnie był do tego przekonany"

To nie pierwszy raz, gdy Legia próbuje ściągnąć na Łazienkowską Grosickiego. Pierwsze podejście zrobił na początku 2016 roku ówczesny prezes Bogusław Leśnodorski, który do końca zimowego okna transferowego negocjował ze Stade Rennais. Sytuacja była niemal identyczna: zbliżało się Euro 2016, a Grosicki nie grał w Ligue1 tyle, ile chciał. Wcześniej Francuzi odrzucili propozycję wypożyczenia do Legii, na którą przystał sam skrzydłowy. Legioniści spróbowali więc ułańskiej szarży i wysłali do Bretanii oficjalną ofertę wynoszącą 1,5 mln euro. Gdy piłkarz spotkał się z prezydentem klubu i poprosił o zgodę na powrót do Polski, ten uniósł się honorem, dał Grosickiemu podwyżkę i przedłużył z nim kontrakt. Do transferu więc nie doszło, a szczecinianin klub zmienił rok później, gdy za 9 mln euro trafił do Hull City.

- Pamiętam, że Kamil mentalnie był już przekonany do transferu, tak samo jak my. Zabrakło niestety zgody Rennais. Finanse? Jeśli chodzi o kontrakt Kamila to padały podobne kwoty, co teraz - wspomina w rozmowie z Interią Leśnodorski.

Kolejną próbę sprowadzenia skrzydłowego reprezentacji zamierzał podjąć latem 2020 roku Dariusz Mioduski. Jak informował serwis Sportowefakty.wp.pl, kontakt z piłkarzem utrzymywał wtedy trener Aleksandar Vuković. Rozmowy transferowe miał rozpocząć się na poważnie, gdyby WBA nie awansował do Premier League. Ale klub z zachodniej Anglii rzutem na taśmę wywalczył promocję, a Grosicki znów znalazł się poza zasięgiem Polaków. Już niedługo przekonamy się więc, czy do trzech razy sztuka.

Sebastian Staszewski, Interia

Kamil Grosicki/Getty Images/Getty Images
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem