Partner merytoryczny: Eleven Sports

PKO Ekstraklasa. Darko Jevtić wróci do Lecha Poznań? „Nie zamykam żadnych drzwi. Czasem aż chciałoby się pomóc"

Chciałem odejść z Lecha w dobrym momencie. Dlatego cieszyło mnie to, że przez ostatnie pół roku mogłem być jego kapitanem. Nie tylko tym, ale także grą pokazałem na koniec, że jestem dobrym piłkarzem – opowiada Interii Darko Jevtić, pomocnik Rubina Kazań, wieloletni zawodnik Lecha Poznań.

Prawda Futbolu. Antoni Bugajski o Lechu Poznań Na pewno popełniono błędy w przygotowaniach. Wideo/Prawda Futbolu/INTERIA.TV

Sebastian Staszewski, Interia: - Ponad rok temu przeszedłeś z Lecha Poznań do Rubina Kazań. Jak dziś oceniasz ten transfer?

Darko Jevtić: - Ten ruch w każdym aspekcie oznaczał dla mnie progres. Jestem w Rosji od roku, zagrałem bardzo dużo spotkań i jestem zadowolony z gry. Mógłbym mieć trochę lepsze liczby, ale z drugiej strony zmieniłem pozycję. Gram na "ósemce".

Liga rosyjska jest dużo silniejsza niż PKO BP Ekstraklasa?

- Jest spora różnica. Wszystko dzięki dużym pieniądzom, jakimi dysponują prawie wszystkie rosyjskie kluby. To niestety spory problem Ekstraklasy - mało kogo stać na duże transfery. A taki Spartak Moskwa czy CSKA mogą kupić sobie zawodników z czołowych lig europejskich. Niedawno Zenit sprowadził sobie z Barcelony Malcolma, który kosztował 40 mln euro. Takie detale sprawiają, że poziom ligi jest wyższy.

Przekonałeś się na własnej skórze, że choć w Rosji lepiej gra się w piłkę, to bywa także bardzo ostro. Mecz z Chabarowskiem zakończyłeś ze złamanym nosem.

- To był straszny dzień! Nigdy takiego nie miałem. Nie chodzi wcale o samą kontuzję, ale o wszystko, co wydarzyło się wcześniej. Graliśmy w Pucharze Rosji z drużyną z drugiej ligi, na mecz lecieliśmy aż osiem godzin, było bardzo zimno, cały czas wiał wiatr, biegaliśmy po sztucznej trawie i mieliśmy najgorsze piłki na świecie. Wszystko to jako komplet było jedną wielką katastrofą. A jakby tego było mało, w 20 minucie złamali mi nos, miałem też wstrząśnienie mózgu. Nigdy nie zapomnę o tym meczu...

Z Poznania wyjechałeś jako kibic Lecha czy tylko były piłkarz tego klubu?

- Jako kibic. W moim sercu są klub i miasto. Niedawno powiedziałem zresztą oficjalnej stronie Kolejorza, że niedługo się zobaczymy, bo chciałbym odwiedzić Poznań. Co prawda z Rubinem byliśmy teraz na zgrupowaniu w Turcji i nie mogłem oglądać meczów, bo był problem ze streamingami, ale nadrobię zaległości. Natomiast cały czas patrzę na wyniki, obserwuję jak chłopaki sobie radzą. Pięć i pół roku to nie mało...

I jak wspominasz ten okres?

- Postawiłem w Lechu swój stempel. Miałem dobre okresy, były też gorsze, raz mieliśmy super wyniki, innym razem spore kryzysy, ale jak podsumowuję wszystko, to był to udany czas. Zależało mi zresztą na tym, aby odejść w odpowiednim momencie.

I wyjechałeś jako kapitan. To symboliczne.

- Bardzo cieszyłem się, że przez ostatnie pół roku mogłem być kapitanem. Nie tylko tym, ale także grą pokazałem na koniec, że jestem dobrym piłkarzem, a nie tym, którego przez pewien czas krytykowano i który usłyszał od kibiców mocne słowa...

Chciałbyś kiedyś wrócić do Lecha czy ten etap w twoim życiu jest już zamknięty?

- Czasem jak oglądam mecze Lecha to aż chciałoby się pomóc... Może bym się teraz przydał? Ale wiadomo, że na razie nie ma takiej opcji. Nie zamykałem sobie jednak drzwi w Poznaniu. Pokazałem się tam z dobrej strony jako piłkarz i zawsze może pojawić się możliwość powrotu. Teraz nie jest dobry moment na taką decyzję, ale kto wie, co przyniesie przyszłość. Przecież sytuacja w piłce tak szybko się zmienia...

Rozmawiał Sebastian Staszewski, Interia

Darko Jevtić/Adam Jastrzębowski/Newspix
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem