Partner merytoryczny: Eleven Sports

Piłkarze Lecha i Legii: Remis nie krzywdzi nikogo

Piłkarze Lecha Poznań i Legii Warszawa byli zgodni - remis 1-1 nie krzywdzi żadnej z drużyn. Mistrz Polski utrzymał po niedzielnym spotkaniu ośmiopunktową przewagę nad swoim rywalem.

Tomasz Brzyski (przy piłce) i Łukasz Trałka
Tomasz Brzyski (przy piłce) i Łukasz Trałka/Andrzej Grupa/INTERIA.PL

Zgodność w obu obozach była zaskakująca - obaj trenerzy, ale także i piłkarze Lecha oraz Legii mówili o sprawiedliwym wyniku. Tak samo jednak czuli niedosyt, bo obie ekipy miały po kilka okazji na zdobycie zwycięskiego gola. W samej drugiej połowie - więcej ich miała Legia.

Gole padły tuż po przerwie - najpierw po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłkę w górę podbił Łukasz Trałka. Lechici byli źle ustawieni - Marcin Kamiński przyblokował biegnącego w kierunku futbolówki Macieja Gostomskiego, a Hubert Wołąkiewicz dał się przepchnąć Tomaszowi Jodłowcowi. - Poszedłem na całość, chciałem za wszelką cenę dopaść piłkę, bo była w moim zasięgu. Zmieściłem głowę - mówił po spotkaniu Jodłowiec. Wołąkiewicz zapewniał, że nie chciał blokować rywala. - W takiej sytuacji zawodnik ofensywny ma przewagę. Nie chciałem go blokować, tu można było tylko wyskoczyć do główki i albo jest faul albo wybijasz. Jodła wbiegł, zdołał wepchnąć piłkę, a ja stałem trochę przyblokowany - analizował stoper "Kolejorza".

Lech jednak dość szybko wyrównał - po zagraniu z powietrza Barry'ego Douglasa ładnym zwodem, a później strzałem popisał się Gergoe Lovrencsics. - To mój najważniejszy gol w Lechu. Ważny, bo strzelony szybko po ich bramce. Wynik 1-1 nie satysfakcjonuje mnie jednak w żadnym wypadku. Cieszę się, że gram lepiej niż kilka tygodni temu, choć czuję się tam samo. Wiem jaką drogą powinienem iść i chcę nią iść - mówił reprezentant Węgier.

Jodłowiec czuł niedosyt, bo taki wynik przyjąłby chętnie, ale po słabszej grze. - Czuję, że zagraliśmy dobrze, zwłaszcza w drugiej połowie. Widać było, że wytrzymujemy tempo rozgrywek i jesteśmy dobrze przygotowani. Stąd się chyba bierze ten mój niedosyt - stwierdził. Zdaniem Tomasza Brzyskiego kluczowe było to, że Lecha bardzo szybko wyrównał. - Może gdyby ten gol nie padł, to Lech musiałby się odkryć, a my mielibyśmy szanse w kontratakach. W sumie i tak jesteśmy zadowoleni z punktu - powiedział boczny obrońca Legii, który sam zmarnował jedną sytuację sam na sam z Gostomskim. Oprócz niego mieli je także Władimir Dwaliszwili oraz po błędzie Kamińskiego - Henrik Ojamaa. - Bardzo mnie to boli, mogłem się lepiej zachować. Szwankuje u nas ostatnio skuteczność - żalił się Brzyski.

- Jeśli chodzi o klarowne sytuacje, to chyba Legia może być mniej zadowolona, bo miała trzy takie. My za to w pierwszej połowie trafiliśmy w słupek. Może nie mieliśmy superokazji, ale za to sporo stałych fragmentów. Pamiętaliśmy o poprzednim spotkaniu z nimi na tym stadionie, nie chcieliśmy się za mocno otworzyć. Ogólnie to pierwsza połowa może nie była fajna do oglądania, ale było dużo walki - i to takiej konkretnej. Dobrze, że później padły bramki i były sytuacji, bo ci ludzie z trybun coś wreszcie zobaczyli - stwierdził pomocnik Lecha Łukasz Trałka.

Na boisku spotkało się kilku zawodników, którzy niedawno grali jeszcze razem w Polonii Warszawa: m.in. Brzyski, Dwaliszwili, Jodłowiec, Teodorczyk czy Trałka. Momentami coś do powiedzenia mieli do siebie Teodorczyk i Jodłowiec. - Na boisku to można sobie powiedzieć coś bardziej ostro. Później się uśmiechnęliśmy i przybiliśmy piątki - skomentował Jodłowiec, który znów zagrał w roli defensywnego pomocnika. Kiedyś regularnie występował na niej w Dyskobolii Grodzisk Wlkp. - Miałem już dwa takie okresy, gdy byłem przesuwany do środka i się rozkręcałem. Jeżeli będę wystawiany w pomocy, to każdy mecz pomoże mi złapać odpowiedni rytm. A gdzie się lepiej czuję? No cóż, odpowiem tak: to widać chyba na boisku - zakończył piłkarz Legii.

Stoper Lecha Marcin Kamiński nie był po meczu w najlepszym humorze. Żałował swojego błędu, po którym Ojamaa był sam przed Gostomskim. - Nie było mi wtedy przyjemnie, skoro popełniłem tak głupi błąd. Mówiłem sobie, że w takich sytuacjach powinienem wybić piłkę w aut, a zrobiłem coś innego. Na szczęście Maciej się później świetnie zachował - powiedział Kamiński. - Nie udało nam się odrobić strat do Legii, więc teraz wszystkie mecze są ważne. Musimy zrobić wszystko by dogonić czub tabeli - dodał.

W czwartek Lech zagra w Białymstoku z Jagiellonią, a Legią w środę czeka wyjazdowy bój w Bydgoszczy z Zawiszą.

Zobacz wyniki, terminarz i tabelę T-Mobile Ekstraklasy

Andrzej Grupa

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem