Partner merytoryczny: Eleven Sports

Piłkarz Ekstraklasy zapowiada: Mam zamiar wrócić do reprezentacji

Hubert Matynia w Pogoni Szczecin jest od ponad siedmiu lat. To obecnie zawodnik z najdłuższym stażem w drużynie. Często jest też najsurowiej oceniany przez kibiców – głównie w internecie. - Nie czytam tych komentarzy, ale oczywiście dochodzi to do mnie. Nie jest to miłe, czasami niesprawiedliwe i przykre. Kibic nie widzi codziennych treningów, na których zasuwasz w pocie czoła. Jego ocena ogranicza się do meczu. A mecz może ci albo wyjść, albo nie wyjść – mówi w rozmowie z Interią.

Euro 2020. Sebastian Mila dla Interii: Jeżeli wyjdziemy z grupy będę bardzo zadowolony. Wideo/Zbigniew Czyż/INTERIA.TV

Jakub Żelepień, Interia: Trochę się ostatnio zmieniasz - inna fryzura, okulary. Nowy image Huberta Matyni?

Hubert Matynia, Pogoń Szczecin: Nowy sezon, nowe nadzieje. Czas płynie i coś trzeba zmienić.

Jak się czujesz? Od marca nie grałeś, bo znowu we znaki dały się te twoje feralne kolana.

- Wszystko jest w porządku. Pod koniec sezonu już normalnie trenowałem, rozegrałem też 90 minut w rezerwach. Tak naprawdę w ostatnich kolejkach mógłbym więc zagrać w pierwszym składzie. Sztab uznał jednak, że lepiej będzie, jeśli na pełne obroty wejdę od nowego sezonu.

Jaki był dla ciebie ten sezon?

- Początek był bardzo dobry. Później drużyna - już beze mnie - dała radę i zakończyła sezon wysoko. Z pewnością przydałoby się nam więcej bramek, żeby uniknąć nerwówki w końcówkach.

Znowu rywalizujesz o miejsce w składzie z Portugalczykiem. Wcześniej był Ricardo Nunes, teraz Luis Mata. Obaj bardzo solidni.

- Ricardo Nunes był zawodnikiem, który trochę pograł w różnych ligach europejskich. Można się było od niego nauczyć co nieco. Luis przyszedł z kolei z FC Porto, ale nie grał w pierwszej drużynie. Pogoń jest więc jego najmocniejszym klubem dotychczas. Mam nadzieję, że sporo się ode mnie nauczy (śmiech). A tak na poważnie: łączy ich to, że są z Portugalii, ale doświadczeniem na pewno bym ich nie porównywał.

Euro Sprawdzian/interia/materiały promocyjne

Mam wrażenie, że bardzo niepostrzeżenie przeszedłeś ze statusu młodego zawodnika do ogranego ligowca. Aż trudno uwierzyć, że masz już ponad 100 meczów w Ekstraklasie.

- To prawda. Dużo się działo, ale tak naprawdę tylko w jednym klubie. Cieszę się, że tyle razy reprezentowałem już Pogoń i mam nadzieję, że w kolejnym sezonie będzie tych meczów jeszcze więcej. Zgadzam się natomiast z tym, że nie jestem już młodym zawodnikiem. Wchodzę w wiek 25-26 lat, czyli najlepszy dla piłkarza.

W Pogoni jesteś od 2014 roku, a ten sezon to dopiero pierwszy poważny sukces. Trochę trzeba było poczekać.

- Tak, ale najważniejsze, że w końcu jest. Klub na to zasługiwał. Dążyliśmy do sukcesu krok po kroku, poprawiając się z roku na rok.

Impreza po brązowym medalu trwała dobre dwa dni. Słyszałem, że na wynajętym przez klub statku był naprawdę wesoło.

- Było. W taki dzień musi być wesoło. Przez cały sezon jesteśmy skupieni, oddajemy całe swoje życie piłce, żeby osiągnąć cele. Trzeba umieć się cieszyć.

Czas na mniej przyjemne pytanie. Czy bolą cię mocno ironicznie komentarze kibiców na twój temat?

- Nie czytam tych komentarzy, ale oczywiście dochodzi to do mnie. Nie jest to miłe, czasami niesprawiedliwe i przykre. W niektórych zawodnikach siedzi to długo, ja na szczęście szybko o tym zapominam. Trzeba sobie jednak zdać sprawę z tego, że kibic nie widzi codziennych treningów, na których zasuwasz w pocie czoła. Jego ocena ogranicza się do meczu. A mecz może ci albo wyjść, albo nie wyjść.

Dlaczego jesteś zawsze jednym z głównych kozłów ofiarnych? Przez długi czas tak samo było z Adamem Frączczakiem.

- Wszystkim wychowankom się obrywa. Kolejni młodzi chłopcy, którzy powoli przebijają się do pierwszej drużyny, też nie będą mieli łatwo. Kibice oczekują więcej od swoich zawodników niż od zagranicznych.

Zostaniesz w Pogoni już na zawsze czy chcesz spróbować czegoś nowego?

- Każdy chce rozwijać skrzydła, stawać się lepszym, poznać coś nowego. Nie wiem, jak będzie. Został mi rok kontraktu. Rozmów o nowej umowie jeszcze nie było.

Czujesz się w pełni szczecinianinem? Nie urodziłeś się tutaj - nawet nie w tym województwie - ale mam wrażenie, że wrosłeś w to miasto.

- Zdecydowanie tak. Jestem wychowankiem Pogoni, Szczecina i oczywiście mojego pierwszego klubu - Salosu. To miasto na zawsze pozostanie w moim sercu.

Czy Hubert Matynia w reprezentacji Polski to jednorazowy meteor czy wróci jak Kometa Halley’a?

- Mam zamiar wrócić. Musi być zdrowie i dobre występy. Wtedy wszystko będzie możliwe. Będę o to walczył.

Rozmawiał Jakub Żelepień

Hubert Matynia w meczu Pogoni Szczecin/MACIEJ FIGIELEK/400mm.pl / NEWSPIX.PL/Newspix
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem