Piast Gliwice. Tom Hateley przypomina najważniejszą bramkę z Legią
Tom Hateley wrócił do Piasta po roku przerwy. W zeszłym sezonie grał w cypryjskiej Larnace, teraz znowu wzmocnił gliwicką drużynę. Anglik porównuje poprzedni pobyt w Gliwicach do obecnego a przed meczem z Legią przypomina najważniejszą bramkę przez Piasta jej strzeloną.
Hateley grał wcześniej w Piaście w latach 2018-20, był z gliwicką drużyną mistrzem Polski. Syn Marka, piłkarza m.in. Milanu i Rangers oraz wnuk Tony'ego, piłkarza m.in. Chelsea i Liverpoolu jest w Gliwicach bardzo ceniony, Waldemar Fornalik podkreśla jego umiejętność regulowania tempa i pozytywny wpływ na postawę drużyny. Po roku gry w Larnace został w Piaście przyjęty z otwartymi ramionami. Zadebiutował w ostatnim zremisowanym ligowym meczu z Łęczną na wyjeździe, zagrał w nim ostatnie kilka minut.
Paweł Czado: Jaka jest podstawowa różnica między poprzednim pobytem w Piaście a obecnym?
Tom Hateley, pomocnik Piasta Gliwice: - Jest tak samo , ale... jednak inaczej. To fajne uczucie zobaczyć ten sam stadion i tę samą szatnia. Z drugiej strony połowa składu jest już zupełnie inna, wielu kolegów odeszło. Nowi piłkarze są jednak bardzo dobrzy, mają dobre charaktery do gry. Ostatnie tygodnie w Gliwicach kiedy przygotowywałem się do gry oceniam jako udane.
Powtórny debiut w Piaście? Byłem tym podekscytowany, cieszyłem się, że mogłem wrócić. Czułem motylki w brzuchu, futbol wywołuje emocje (uśmiech). Nie udało się zdobyć niestety trzech punktów, tylko zremisowaliśmy, ale dla mnie osobiście był to dobry dzień, czułem się szczęśliwy.
Kontrakt na Cyprze podpisał pan dwuletni, ale wraca po roku. Co się stało?
- To trudny temat. Chciałem wypełnić kontrakt, byłem tam szczęśliwy, cieszyłem się pobytem na Cyprze. Dobrze się czułem, byłem doceniany. Doszło jednak do dużych zmian w klubie a nowy dyrektor postanowił wszystko zmienić. Odbyło się wielkie czyszczenie... Dziesięciu piłkarzy było w tej samej sytuacji co ja. W futbolu czasem tak się dzieje... Niemniej dziękuję za ten czas.
Zastanawialiśmy się nad następnym klubem. Wróciłem do Gliwic, chcę utrzymać poziom sportowy, chce nadal bić się o sukcesy. Wróciłem do klubu gdzie je odnosiłem. To było dla mnie ważne. Chcę pomóc zespołowi i nadal je odnosić.
Jak wypada w porównaniu liga polska do cypryjskiej?
- W Polsce jest bardziej wyrównany poziom. Tam jest top 6 najlepszych drużyn i reszta, tutaj poziom jest bardziej wyrównany. Tam gra jest wolniejsza przez... pogodę. Temperatura sięga czasem 45 stopni i czasem trenowaliśmy o 7.30 rano żeby to wytrzymać. Kiedy grałem na Cyprze, hiszpańscy trenerzy, których było czterech, zwracali uwagę na posiadanie piłki. Kładli na to duży nacisk, większy niż w Polsce.
Za to w Polsce pogoda pogarsza się, jest coraz zimniej.
- Wiedziałem czego się spodziewać, poza tym jestem z Anglii więc pogoda nie jest dla mnie problemem (uśmiech). Starałem się przywieźć jej trochę z Cypru, ale nie mam na to wpływu (uśmiech). Rodzina jest jeszcze na Cyprze, chodzi o sprawy związane ze szkołą do które chodzą dzieci.
Znów będzie pan pracował z Waldemarem Fornalikiem. To ważne gdy zna się trenera klubu do którego się przychodzi?
- Ważne. Rozmawialiśmy już. Było mi łatwiej, bo znam jego sposób pracy, wiem jak wyglądają treningu. To trener ze ścisłego topu. Cieszę się na naszą współpracę.
Teraz gracie z Legią, akurat w złym dla niej momencie - po porażce z Napoli 0-3. Może to mieć jakiekolwiek znaczenie?
- Wydawałoby się, że może być łatwiej, ale według mnie to niebezpieczny dla Piasta moment, niebezpieczna sytuacja. Wiadomo gdzie znajduje się Legia w tabeli, ale to mistrz Polski. Ludziom wydaje się, że w związku ze słabą grą w ekstraklasie będzie nam łatwo, bo Legia jest w kryzysie. Nie zgadzam się, mają dobry skład. Mogą być w Gliwicach jak wygłodniały zwierz, mogą się na nas rzucić chcąc odwrócić niekorzystną passę. Dlatego nie lekceważyłbym tej drużyny.
Mam dobre wspomnienia z meczów z Legią. Pamiętam choćby ten zwycięski mecz na wyjeździe w sezonie kiedy zdobyliśmy z Piastem mistrza. Gola zdobył wtedy Gerard Badia, a ja wrzucałem mu piłkę. Pamiętam, że cieszyłem się z tej bramki zanim jeszcze padła. Podnosiłem już ręce zanim "Badi" jeszcze strzelił. Wiedziałem, że wpadnie. To był wielki moment dla nas, dla historii tego klubu.