Partner merytoryczny: Eleven Sports

Piast Gliwice - Lech Poznań 0-2 w Ekstraklasie

Dwie pierwsze bramki w sezonie strzelone przez Łukasza Teodorczyka pozwoliły Lechowi Poznań wygrać pierwsze spotkanie na wyjeździe – 2-0 z Piastem Gliwice. A Piast przegrał pierwszy raz na swoim stadionie i nie wykorzystał faktu, że w Lechu debiutowało aż trzech piłkarzy!

Carles Marc Martinez Embuena (z lewej, Piast) kontra Łukasz Teodorczyk
Carles Marc Martinez Embuena (z lewej, Piast) kontra Łukasz Teodorczyk/Andrzej Grygiel/PAP

Jeżeli Lech miał przerwać z kimkolwiek kryzys, to właśnie z Piastem. Mało która drużyna leży "Kolejorzowi" jak ta z Gliwic. Z sześciu potyczek w ekstraklasie poznaniacy wygrali aż pięć, a jedną zremisowali. W Gliwicach zawsze byli lepsi, w poprzednim sezonie pokonali Piasta 4-0 w Poznaniu i 3-0 na wyjeździe. Faworytem - jak wynika ze statystyk - powinien być więc Lech, ale ostatnie spotkanie lepsze miał Piast. Na dodatek rewolucja kadrowa w ekipie gości też dawała mały plusik ekipie ze Śląska.

Trener Lecha Mariusz Rumak zaryzykował. W porównaniu do meczu z Pogonią dokonał aż czterech zmian, a dwie z nich były sensacyjne. W bramce kapitana zespołu Krzysztofa Kotorowskiego zastąpił debiutujący w ekstraklasie Maciej Gostomski, a defensywą oprócz Huberta Wołąkiewicza miał kierować Jan Bednarek. Kto to jest? To 17-letni stoper, który w poprzednim sezonie regularnie występował w drużynie Młodej Ekstraklasy Lecha, a ostatnio w trzecioligowych rezerwach. Bardziej znany jest jego starszy brat Filip, który broni bramki młodzieżowej drużyny Twente Enschede.

Gostomski w tym spotkaniu nie popełnił większego błędu, nie musiał nawet zbytnio pokazywać swoich umiejętności, bo Piast jedyny celny strzał oddał w 88. minucie za sprawą Rubena Jurado. To i tak lepiej niż wiosną - wtedy nie było nawet tego. Z kolei Bednarek pierwsze minuty miał dość niepewne, później jednak grał nieźle - na pewno lepiej niż Manuel Arboleda w poprzednich spotkaniach.

Piast nie wykorzystał tych nietypowych roszad w składzie "Kolejorza". Gliwiczanie zagrali bardzo słabo - w każdej formacji. Brakowało z ich strony pressingu w środkowej strefie, a przecież Lech ma pomocników potrafiących niekonwencjonalnie podać. Już w 10. minucie pierwsza kontra Lecha powinna zakończyć się golem, ale Kasper Hamalainen wybrał złe rozwiązanie i strzelił z ostrego kata obok bramki.

Pięć minut później po podobnym uderzeniu Gergo Lovrencicsa Dariusz Trela wybił piłkę na rzut rożny. Lechici krótko rozegrali piłkę - Hubert Wołąkiewicz podał do Lovrencicsa, a obrońcy Piasta nie zdołali zablokować dośrodkowania Węgra. Zostawili też przy dalszym słupku samego Łukasza Teodorczyka, który uderzeniem z woleja pod poprzeczkę zdobył swojego pierwszego gola w sezonie. Co ciekawe, "Kolejorz" strzelił swojego dziewiątego gola w meczach ekstraklasy w Gliwicach, a "Teo" był dziewiątym kolejnym strzelcem. Po przerwie jako pierwszy w klubowej historii zapisał się drugim trafieniem.

Po stracie gola Piast wcale nie zaatakował odważniej - to Lech grał dojrzalej. Trela uratował swój zespół odważnym wślizgiem za polem karnym, gdy szarżował Daylon Claasen, ale nie miałby nic do powiedzenia, jeśli Lovrencics trafiłby z 40 merów do pustej bramki. Węgrowi zabrakło dwóch metrów. Właściwie jedyną godną odnotowania sytuację dla gliwiczan miał w 26. minucie Kamil Wilczek, ale w polu karnym Lecha był już chyba za bardzo zmęczony i trafił w... pośladki Luisa Henriqueza.

- Gramy za bardzo nerwowo, tracimy piłkę i nadziewamy się na kontrataki - analizował w przerwie obrońca Piasta Damian Zbozień. Słowa to jedno, czyny drugie - gliwiczanie nie wyciągnęli po przerwie wniosków. Co prawda po rzucie rożnym niecelny strzał oddał w dobrej sytuacji Wilczek, ale później grę zdominowali poznaniacy. Już pierwsza kontra powinna im dać drugą bramkę, ale Łukasz Trałka i Teodorczyk nie potrafili zagrać na czystą pozycję do Hamalainena. Po chwili Teodorczyk też był sam przed bramkarzem, powinien podać w lewo do Claasena, ale zdecydował się na niecelne uderzenie zewnętrzną częścią buta. Jeszcze w 50. minucie Hamalainen biegł sam na sam z Trelą, by jednak nie oddać normalnego, czystego strzału.

Co się odwlecze... W 53. minucie Trela kapitalnie obronił strzał Teodorczyka, później dobitkę z bliska Hamalainena, ale wsparcia ze strony obrońców jak nie było, tak nie było. Teodorczyk przebiegł kilkanaście metrów, podbił piłkę kolanem nad bramkarzem i zrobiło się 0-2. Mało tego - po ładnych strzałach z dystansu Lovrencicsa oraz Karola Linetty’ego mógł przegrywać wyżej!

Formacja obronna gliwiczan była dramatyczna, ale błędy zaczynały się już w środkowej strefie. Poznaniacy, już wyraźnie zadowoleni, grali spokojnie, nie szarżowali. Szansę debiutu w ekstraklasie dostał też skrzydłowy Michał Jakóbowski, który zresztą sam mógł podwyższyć na 3-0. Okazje bramkowe miało większość graczy Lecha i... prawie żaden piłkarz Piasta. Po tym spotkaniu Lech wrócił do czołowej ósemki - wymienił w niej zespół z Gliwic.

Powiedzieli po meczu:

Mariusz Rumak (trener Lecha): "Nie było to z pewnością wielkie widowisko, ale dla nas dziś najważniejsze były punkty. Wygrana była nam bardzo potrzebna, ważne jest też to, że nie straciliśmy bramki. Dwaj debiutanci w składzie spisali się bardzo dobrze, jak i cały zespół. Musimy pracować, aby kontrolować cały przebieg wydarzeń na boisku, co w tym meczu się nie udało. Od jutra zabieramy się do pracy przed kolejnym spotkaniem. Zmiany w składzie były spowodowane analizą tego, co działo się poprzednio kiedy traciliśmy gole".

Piast Gliwice - Lech Poznań 0-2 (0-1)

Bramki: 0-1 Teodorczyk (15. minuta), 0-2 Teodorczyk (53. minuta).

Autor: Andrzej Grupa

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem