Partner merytoryczny: Eleven Sports

Piast Gliwice. Gerard Badia, ulubieniec kibiców, odchodzi z klubu

Gdyby wszyscy cudzoziemcy w polskiej lidze byli jak Gerard Badia z Piasta Gliwice - świat byłby lepszy. To jeden symboli złotej ery Piasta Gliwice. Po siedmiu latach opuszcza klub z którym zdążył się autentycznie związać.

Wisła Kraków. Tymczasowi trenerzy Kmiecik i Jop przed meczem z Piastem Gliwice. Wideo/INTERIA.TV/INTERIA.TV

Kiedy Gerard Badia schodził w trakcie ostatniego meczu Piasta z Wisłą Kraków w 63. minucie cały stadion skandował jego imię i nazwisko. To było pożegnanie.

Nic dziwnego; przez te wszystkie lata Badia stał się ulubieńcem kibiców z Okrzei, rzeczywiście świetnie się w Gliwicach przyjął. Kiedy nauczył się już znakomicie mówić po polsku (czasem wydawało mi się, że specyficznie potrafi przekręcić jakieś słówko jedynie dla żartu, jak cudownie wymawia słowo "kurde") wielokrotnie podkreślał swe przywiązania do Piasta, a fani czuli, że nie są to czcze słowa. Nic dziwnego, że przejął kapitańską opaskę.

Piękne i pamiętne gole Gerarda Badii

Badia trafił do Piasta przed rundą wiosenną 2014 roku. Od tego czasu w Piaście gra jeszcze rezerwowy bramkarz Jakub Szmatuła. Drużynę prowadził  wówczas trener Marcin Brosz a zestaw cudzoziemców był zupełni inny niż dziś: dwaj inni gracze z Hiszpanii - Ruben Jurado i Carles Martinez a także Brazylijczyk Hebert, Burkińczyk Victor Nikiema, SłowacyPavol  Cicman, Matej Izvolt i Csaba Horvath, Czech Jan Polak i Portugalczyk Rabiola. Do najlepszych Polaków należeli z kolei Kamil Wilczek, Radosław Murawski, Tomasz Podgórski czy Wojciech Kędziora.

Skrzydłowy udowodnił, że jest dobrym piłkarzem, drużyna zawsze mogła na niego liczyć. Z Piastem przeszedł wiele; zdobył mistrzostwo i wicemistrzostwo. Rozegrał dla tego klubu prawie 200 ligowych spotkań (dokładnie 196), zdobył 23 bramki a wiele z nich pięknych i pamiętnych - choćby w mistrzowskim sezonie zdobył dwa gole, oba dały zwycięstwa wyjątkowo dla gliwickich fanów cenne - z Górnikiem u siebie i z Legią na wyjeździe).

Badia: kocham Gliwice, kocham Piasta

Rozmawiałem z nim wielokrotnie. Pierwszy raz w 2014 kiedy strzelił wspaniałego gola Górnikowi. To była bramka kolejki. - Takie okazje mam dość często z racji pozycji na jakiej gram, czyli bocznego pomocnika. Moim zadaniem po podaniu z prawej strony na długi słupek jest mieć sytuację i strzelić. Ale tak ładnej bramki chyba rzeczywiście jeszcze nie strzeliłem - mówił mi wtedy.

Badia jako pogodny człowiek zawsze doceniał co ma, nigdy nie wybrzydzał. - W Polsce podoba mi się publika, stadiony, zainteresowanie. Doping na meczach. Nie musi być dwadzieścia tysięcy ludzi. Czasem jest pięć, a doping jest świetny, jest pełno ludzi, którzy potrafią robić atmosferę. Moim zdaniem polska liga nie ma co zazdrościć ligom zagranicznym. Wiadomo, że nie można jej porównywać do najlepszych, do tych z najwyższej półki. Wiadomo, że Primera Division to absolutny top, ale powtarzam: mecze w polskiej lidze też są ciekawe. Grałem w drugiej i trzeciej lidze hiszpańskiej, ale mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć: w polskiej ekstraklasie gra mi się lepiej. Poziom jest dobry, tutaj odżyłem. Tutaj czuję się piłkarzem, tutaj czuję się szczęśliwszy. Podoba mi się, że jest zainteresowanie polską ligą, okazuje się, że następnego dnia piszą o nas gazety, są zdjęcia itd. Dla piłkarzy to bardzo ważne. Wolę być tutaj - deklarował. Było czuć, ze nie są to tylko słowa.

Zawsze bardzo dobrze grało mu się przeciw zawodnikom wysokim, silnym, dobrze zbudowanym, takim, którzy dużo walczą. Z racji jego warunków fizycznych, z racji tego, że często był niższy od rywala [Gerard ma 176 cm - przyp. aut.] mógł wykorzystać wyszkolenie techniczne- zrobić jakiś drybling, wykonać zwód, ominąć przeciwnika.

Badia: kiedy jesteś miły dla ludzi na co dzień, to wraca

Przypomina mi się rozmowa tuż przed meczem z Lechem Poznań w maju 2019 roku, który zdecydował o mistrzostwie Polski dla Piasta. Wtedy kończył mu się kontrakt i zastanawiał się czy klub będzie chciał go przedłużyć. Wtedy udało się sfinalizować rozmowy.

- Kocham ten klub i to miasto. Piast dał mi niezapomniane momenty. W Hiszpanii grałem na poziomie II ligi, ale to tu, w Gliwicach, poczułem się niezwykle. Mieszkańcy miasta przyjęli mnie i moją rodzinę wspaniale, potraktowali mnie jak gliwiczanina. Teraz oni kochają mnie, a ja ich. Trudno to wyrazić słowami. Uwielbiam grać na stadionie, na Okrzei czuję się niezwykle! Wiadomo, że inne stadiony w Polsce są piękne, często większe, a tu jest malutki obiekt. Ale uwielbiam to, że kiedy idę grać, patrzę na trybuny i zawsze znajdę twarz, którą znam. Sprzedawca w sklepie... Barmanka... Kiedy jesteś miły dla ludzi na co dzień - to wraca! - opowiadał mi.

Wzruszenie na murawie Piasta Gliwice

W zakończonym właśnie sezonie 31-latek ciągle był ważną postacią drużyny, choć nie rozegrał już żadnego meczu w całości.

Wygląda na to, że mecz z Wisłą był ostatnim, kontrakt z Piastem kończy się 30 czerwca i nie zostanie przedłużony. Na ostatnie spotkanie przyjechało wielu członków rodziny piłkarza, także rodzice. Po spotkaniu, kiedy stadion pustoszał, wszyscy weszli na murawę. Widziałem to z trybun. Wzruszony piłkarz przespacerował się po niej z bliskimi i ustawił do zdjęcia.

Jeszcze niedawno zainteresowana była  piłkarzem Wisła, Badia zdecydował jednak, że wraca do ojczyzny. W Gliwicach zostaje do końca miesiąca. Potem być może wesprze rodzinny interes czyli dużą firmę wulkanizacyjną. Powodzenia!

Gerard Badia/Irek Dorożański/Newspix
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem