Partner merytoryczny: Eleven Sports

Piast Gliwice chce grać ofensywnie i przyciągać kibiców na stadiony

- Preferujemy chęć gry do przodu choć musi to być poparte dobrą organizacją gry w defensywie - mówi Waldemar Fornalik Można więc liczyć w niedzielę na atrakcyjny mecz w Mielcu ze Stalą. - Trudno sobie wyobrazić, że Stal u siebie ograniczy się tylko do defensywy - dodaje trener Piasta Gliwice.

STUDIO EKSTRAKLASA. Kazimierz Węgrzyn: Raków wchodzi jak po swoje. WIDEO/INTERIA.TV/INTERIA.TV

Wiadomo, że w meczu ze Stalą nie zagrają kontuzjowani Tiago Alves i Tomasz Jodłowiec. 

Paweł Czado, Interia: Piast Gliwice w pierwszym meczu nowego sezonu choć przegrał, pokazał się jako zespół, który chce grać w piłkę. Spotkanie z Rakowem było wyjątkowo ciekawe. Zgodzi się pan z opinią, że Piast może na tym wygrać jeśli będzie jawił się kibicom jako drużyna, która gra atrakcyjny futbol?

Waldemar Fornalik: - Nie tylko w tym meczu chcieliśmy grać w piłkę. W poprzednich sezonach zawsze preferowaliśmy chęć grania do przodu. To wszystko musi być jednak poparte bardzo dobrą organizacją gry w defensywie, bo bez tego się nie da. Można być zadowolonym, że takie są opinie o tym meczu, bo tak rzeczywiście to wyglądało. 

Czytałem, że to była dobra wizytówka naszej ekstraklasy. To ważne żeby takim meczami, jak pan powiedział, przyciągać kibiców, żeby zachęcać ludzi do oglądania naszej ekstraklasy. Oczywiście takich meczów nie gra się w każdej kolejce. Dużo zależy od tego jak funkcjonuje przeciwnik, czy też chce grać do przodu. Ostatnio akurat tak było: obie drużyny były zakodowane żeby grać "na tak", żeby przede wszystkim wygrać. Możemy być zadowoleni z gry, z wielu faz, ale też jesteśmy rozczarowani wynikiem. Taki mecz trzeba przynajmniej zremisować.

Chce pan wygrywać mecze przy założeniu, że drużyna gra "na tak" czy czasem  zdarzy się, że trzeba będzie grać "na nie"?

- Nie chodzi o to czy grać "na tak" czy "na nie". Czasami gra się tak jak przeciwnik pozwala. Mieliśmy taki fragment po przerwie, że Raków podszedł bardzo agresywnie, przejął inicjatywę, nie zawsze można dominować na boisku, nie zawsze da się prowadzić grę. Wiadomo, że chcemy grać w piłkę, ale czasem musimy być przygotowani na wariant, że to przeciwnik będzie prowadził grę.

Przed wami mecz ze Stalą Mielec. Jest tam kilku zawodników, których pan w przeszłości prowadził: Maka w Piaście czy Urbańczyka lub Jankowskiego w Ruchu. Ma jakiekolwiek znaczenie znajomość pańska ich sposobu gry?

- Myślę, że nie. To znajomości z przeszłości. Ci zawodnicy też się zmieniają, rozwijają. Na pewno znamy charakterystykę tych zawodników, ale innych też znamy. Więcej mogę o nich powiedzieć pod względem charakteriologicznym. Czy to ma wielkie znaczenie? Myślę, że najważniejsze jest, że wiemy jak funkcjonuje przeciwnik. Trudno sobie wyobrazić, że Stal u siebie ograniczy się tylko do defensywy

Ma pan opinię trenera, przy którym zawodnicy potrafią się odbudowywać. W ostatnim meczu nowy piłkarz Damian Kądzior zagrał w końcówce. To oznacza, że jest już gotowy do gry na sto procent czy potrzebuje jeszcze trochę czasu.

- Myślę, że potrzebuje czasu. Nie odpowiem panu czy potrzebny jest tydzień, dwa lub trzy. Będziemy z dnia na dzień obserwować i w zależności od tego jaka będzie ocena jego dyspozycji, będziemy regulować ilość minut na boisku.

Ma pan w ogóle czas żeby oglądać igrzyska olimpijskie?

- Powiem szczerze, że tyle co przy śniadaniu. Rano kiedy przygotowuję sobie śniadanie, włączę telewizor. Wtedy akurat najwięcej się dzieje. Gdy wracamy po treningu to w Tokio jest już noc. Dziś oglądałem rywalizację w łucznictwie pań w której Polka przegrała z Włoszką. Dowiedziałem się w jaki sposób w ogóle przebiega rywalizacja, że tam też są sety.

Mecz Piasta Gliwice z Rakowem Częstochowa w pierwszej kolejce/Andrzej Grygiel/PAP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem