Paradoks Śląska przed meczem z Lechem w Poznaniu
Jeśli Lech Poznań wygra w sobotę wieczorem ze Śląskiem Wrocław, znów zbliży się do Legii na dwa punkty. Jeśli wygra Śląsk, będzie tracił dwa punkty do... Lecha.
Bardzo możliwe, że przed ostatnią kolejką rundy zasadniczej T-Mobile Ekstraklasy żaden klub nie będzie miał zapewnionej konkretnej pozycji przed drugą częścią sezonu i dopiero w środę poznamy wszystkie rozstrzygnięcia. Lech Poznań wciąż zachowuje szansę na wyprzedzenie Legii Warszawa, do której traci teraz pięć punktów. Musi jednak pokonać Śląsk Wrocław, który po jedenastu spotkaniach bez sukcesu (w lidze i Pucharze Polski) wreszcie coś wygrał.
W poprzedniej kolejce wrocławianie aż 3-0 ograli Lechię Gdańsk, co zapewniło im miejsce w czołowej ósemce i pozwoliło utrzymać czwartą lokatę w tabeli. Różnice między czołowymi zespołami nie są jednak duże - w maju wszystko może się jeszcze zmienić!
- Śląsk to bracia Paixao, Hateley, Celeban, znaczące postaci w polskiej lidze. Możemy spodziewać się ciekawego meczu, bo nie sądzę, aby Śląsk murował bramkę. Raczej czeka nas otwarte spotkanie. Nasz rywal przed tygodniem pokonał Lechię 3-0, a to znaczący wynik. Na pewno dla nas by było lepiej, gdyby wówczas przegrał, aczkolwiek ma to drugorzędne znaczenie. Zastanawia mnie taki paradoks, że zespół, który wygrał pierwszy mecz w tym roku, jest tak blisko czołowej trójki - mówi trener Lecha Maciej Skorża.
Wrocławianie sami mieli wiele obaw przed starciem z Lechią, o czym zresztą przypominał asystent trenera Tadeusza Pawłowskiego Paweł Barylski. - Potwierdziło się jednak, jak ważnym elementem jest kwestia mentalna. Musimy być jednością, bo Śląsk zawsze opierał się na jedności, zespołowości. To także klucz na ostatnie dziewięć spotkań - stwierdził Barylski.
W zespole gości zabraknie kontuzjowanych: Juana Calahorro, Dudu Paraiby i Lukasa Droppy, w Lechu zaś pauzujących za żółte kartki: Zaura Sadajewa i Darko Jevticia. - Pozostali w zasadzie są gotowi do gry, choć mecz z Lechią kosztował nas wiele, a rzuciliśmy wszystko, co mieliśmy - stwierdził Barylski. Większe straty jakościowe są po stronie Lecha, ale ponieważ Skorża nie ma już problemów z kontuzjami graczy, łatwo powinien je rozwiązać. Strzelca bramki z pierwszego meczu ze Śląskiem Jevticia zastąpi więc Karol Linetty, zaś miejsce Sadajewa (trafił ostatnio w Łęcznej) prawdopodobnie zajmie Dawid Kownacki.
- Śląsk to zawsze groźny zespół, ale mieliśmy już dokładną analizę jego gry. Widzieliśmy ich lepsze strony, ale też i te słabsze, które postaramy się wykorzystać. Ja już jestem gotowy do gry. Czuję się dobrze, choć jak mnie nic nie boli, to jest jakoś tak dziwnie. Teraz od trenera zależy, czy zagram w sobotę - mówi pomocnik Lecha Karol Linetty.
- Lech na pewno będzie grał lepiej. Teraz przechodzimy trudny okres, część zawodników musi jeszcze dojść do odpowiedniej formy. To piłkarze kluczowi w naszej grze ofensywnej, bo tu mamy problem. W jednym czasie problemy zdrowotne dopadły całą trójkę naszych kreatywnych zawodników (Pawłowskiego, Jevticia i Linettego - red.) i jestem trochę poirytowany, że jako sztab nie potrafiliśmy sobie odpowiednio szybko z tym poradzić. Został jeszcze miesiąc i liczę, że damy jednak radę. W defensywie jest za to stabilizacja i wygląda ona solidnie - mówi Skorża, który Śląsk bez Sebastiana Mili ocenia nie jako zespół słabszy, ale... inny. - Teraz inaczej rozkładają się w nim akcenty. To jednak wciąż groźna drużyna, która ma aspiracje gry w pucharach. Ostatnie spotkanie zapewne mocno ich podbudowało - dodaje trener Lecha.
Początek spotkania Lech - Śląsk o godz. 20.30 w sobotę.