Partner merytoryczny: Eleven Sports

Ostro o zsyłaniu piłkarzy do rezerw: „Kara, zemsta i mobbing. Potępiamy to!”

- Kluby nie mogą mówić o braku etyki u piłkarzy, bo same zachowują się nieetycznie - o karnym zsyłaniu zawodników do rezerw rozmawiamy z Kacprem Zielińskim z Polskiego Związku Piłkarzy.

Flavio Paixao o poważnej piłce na razie może zapomnieć, bo ma trenować z rezerwami Śląska Wrocław
Flavio Paixao o poważnej piłce na razie może zapomnieć, bo ma trenować z rezerwami Śląska Wrocław/Grzegorz Michalak/

Interia: Flavio Paixao ze Śląska Wrocław i Radosław Cierzniak z Wisły Kraków podpisali umowy z nowymi klubami, a kilka dni później zostali relegowani do drugiej drużyny.

Kacper Zieliński, specjalista ds. wizerunku Polskiego Związku Piłkarzy: - Całkowicie potępiamy takie praktyki. Każdy zawodnik ma prawo podpisać umowę z innym klubem na sześć miesięcy przed wygaśnięciem obowiązującego kontraktu. Mszczenie się na zawodnikach czy przenoszenie ich do drużyny rezerw w celu wywarcia presji jest nie do zaakceptowania. W Polsce niestety coraz częściej notujemy takie praktyki. 

Trzeba jednak mieć świadomość, że piłkarz to zawód, a zawodnicy jako normalni pracownicy mają prawo mieć zagwarantowaną ciągłość pracy, otrzymywanie zarobków i możliwość wyboru najlepszej dla siebie oferty. Zsyłanie do rezerw nie służy ani klubom, ani piłkarzom. W taki sposób nie mają możliwości gry ani rozwoju, a klub musi im to zapewnić. Takie praktyki są nie tylko nieetyczne, ale przede wszystkim niezgodne z zasadami. Polski Związek Piłkarzy w takich sytuacjach zawsze będzie zawodników bronił.

W Śląsku i Wiśle słychać jednak głosy, że kluby czują się oszukane. Zawodnicy mieli zapewniać ich, że planują przedłużyć umowę, tymczasem podpisywali kontrakty z innymi zespołami.

- Kluby reagują po swojemu. Nie mogą mówić o braku etyki, ponieważ same zachowują się nieetycznie. Dlaczego więc zasłaniają się etyką piłkarzy? Kluby doskonale zdają sobie sprawę, jakie są przepisy. 

Jeśli pracodawcy zależy na pracowniku, to chyba robi wszystko, by go zatrzymać. A skoro wie, że zawodnik wkrótce ma prawo podpisać nowy kontrakt, to może wyjść z ofertą wcześniej. Dać podwyżkę, postarać się o pracownika... Jak tego nie robi, to musi liczyć się, że ktoś złoży kontrofertę. Piłkarz jako pracownik, jak każdy człowiek, ma prawo rozważać różne oferty pracy.

Tomasz Frankowski w rozmowie z Interią takie traktowanie zawodników nazwał patologią.

- Nie nam oceniać rozumowanie klubów. Jesteśmy przeciwni takim praktykom, stoimy na straży przepisów. Opierajmy się na prawie! A jeśli chodzi o etykę, to wystarczy spojrzeć na Roberta Lewandowskiego. Grał w Borussi Dortmund do końca umowy i zostałem królem strzelców. 

U nas takim przykładem jest Kamil Drygas - od przyszłego sezonu będzie występował w Pogoni Szczecin, jednak wiosną ma jeszcze pomóc Zawiszy w awansie. Ale z kolei Jagiellonia kiedyś przesunęła do rezerw Mateusza Piątkowskiego, a dzisiaj Filipa Modelskiego. Komu to służy? Chyba nikomu. Przecież dobry zawodnik może klubowi pomóc w zdobywaniu punktów i zarabianiu pieniędzy. Co więcej, od niego uczą się też inni.

Jak w takiej sytuacji możecie pomóc piłkarzom?

- Z urzędu za taką sprawę nie możemy się zabrać. To piłkarze mogą składać do nas zawiadomienia. My oczywiście ze swej strony monitorujemy sytuację na bieżąco i reagujemy, na przykład nawiązując kontakt z danym zawodnikiem. Pytamy, czy potrzebuje pomocy. Oferujemy poradę, pomoc prawną.

I gdzie się z takim sprawami zgłaszacie?

- To zależy od wielu rzeczy. Każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie... Mamy Izbę ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych, zwykle tam toczą się takie sprawy. A jeśli klub złamie prawo, to można go zaskarżyć do Komisji Dyscyplinarnej PZPN. Tyle, że gdyby np. Cierzniak czy Paixao teraz zgłosili sprawę o rozwiązanie kontaktu z winy klubu, to wszystko mogłoby trwać tak długo, że ich kontrakt zdążyłby wygasnąć.

Przepisy są jednak dość skomplikowane i nie do końca transparentne. Mamy różne uchwały - stare i nowe. Jedna zastępuje drugą, nie są też całkowicie jasne... Naruszenie praw zawodników można stwierdzić w oparciu o analizę sytuacji.

Rozmawiał: Piotr Jawor

Tadeusz Pawłowski, trener Wisły Kraków mówi o transferach/Piotr Jawor/INTERIA.TV


Z kolei Legia przesunęła do rezerw Ivicę Vrdoljaka. "Na wniosek sztabu szkoleniowego pierwszego zespołu został czasowo przeniesiony do zajęć treningowych z drugą drużyną Legii Warszawa" - napisał klub w oświadczeniu.

- W tej sprawie na razie nie chcemy się wypowiadać, bo w nią nie wnikaliśmy.

W takim razie, abstrahując od Vrdoljaka - co się dzieje, jeśli trener uzna, że zawodnik jest za słaby na pierwszy skład?

- To proste tłumaczenie... Kluby muszą udowodnić, że zawodnik został przeniesiony z powodu spadku formy sportowej. Oprócz tego, muszą też wykazać, że piłkarz ma zapewnione warunki do treningu i rozwoju. To są obowiązki klubu wobec piłkarza, określone przepisami.

Tyle, że trener Tadeusz Pawłowski publicznie powiedział, że decyzję o Cierzniaku podjął zarząd. W Śląsku trener Romuald Szukiełowicz też dał publicznie do zrozumienia, że najważniejsze nie były sprawy sportowe.

Pamiętajmy, że tłumaczenie to jedno, a rzeczywistość to co innego. Nieoficjalnie wszyscy wiedzą, że to zsyłka, kara. Oficjalnie klub może stosować wiele praktyk obronnych. Dlatego zależy nam, aby zmienić przepisy tak, by stały się przejrzyste i jasne. Nie można się godzić na swoisty mobbing.

Zdarza się wam mediować z klubami w imieniu zawodników?

- Jesteśmy zawsze do dyspozycji i możemy rozmawiać z każdym, jeśli to ma pomóc danemu piłkarzowi. Jesteśmy przede wszystkim organem doradczym. Radzimy zawodnikom jak najlepiej rozwiązać sprawę - co i jak zrobić, a czego nie można. Oferujemy też pomoc prawną, współpracujemy z dwiema kancelariami. Jesteśmy związkiem zawodowym, który dba o interesy swojej grupy zawodowej, czyli piłkarzy.

Rozmawiał: Piotr Jawor

Robert Lewandowski z klocków Lego? Wideo/Krzysztof Oliwa/TV Interia


INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem