Opowieść o najdziwniejszym golu w historii polskiej ligi
Rok 1974 kojarzy się w Polsce z historycznym sukcesem drużyny Kazimierza Górskiego na mistrzostwach świata. Mało kto pamięta, że miesiąc później w Gliwicach padł gol, którego śmiało można uznać za najbardziej kuriozalną bramkę w dziejach polskiej piłki.
Można spierać się, jaka jest najdziwniejsza bramka w historii polskich rozgrywek ligowych. Niektórzy wskażą na samobójczy gol Janusza Jojki w meczu Ruchu z Lechią o pozostanie w ekstraklasie, kiedy golkiper niebieskich w 1987 roku sam wrzucił sobie piłkę do bramki.
Jeszcze bardziej zdumiewająca jest jednak zupełnie zapomniana a kuriozalna wręcz bramka! Padła 17 sierpnia 1974 roku w pierwszej kolejce drugiej ligi w meczu pomiędzy Piastem Gliwice a Odrą Opole.
Trener Górski tego nie widział choć był blisko
To najlepsze czasy polskiej piłki. Reprezentacja Kazimierza Górskiego zdążyła wrócić już z medalami mistrzostw świata w NRF, zainteresowanie futbolem w Polsce przekraczało wyobrażenie, wszyscy po wakacjach znowu chcieli zobaczyć w akcji piłkarzy. Trener Górski w tamten weekend był już po urlopie (mocno się opalił w bułgarskich Złotych Piaskach), akurat przyjechał na Górny Śląsk i oglądał dwa spotkania, w których szukał kandydatów do gry w meczu z Finlandią w eliminacjach mistrzostw Europy, który miał się odbyć już 1 września w Helsinkach. Selekcjoner w sobotę zobaczył mecz Ruchu z Polonią Bytom w Chorzowie w niedzielę - grę Szombierek z Górnikiem w Bytomiu. Szkoda, że w sobotę nie wpadł na stadion Piasta. Przeżyłby coś niezwykłego...
Goście po spadku
Piast w inauguracyjnym meczu sezonu zmierzył się na własnym stadionie z Odrą Opole. Akurat rodziła się w Gliwicach dobra drużyna, która w grupie południowej II ligi przez kilka lat z rzędu będzie w czołówce. To było jednak za mało, bo tylko zwycięzca zdobywał awans do ekstraklasy. Rywale na inaugurację sezonu właśnie z niej spadli i mieli w składzie wielu świetnych piłkarzy m.in. napastnika Józefa Klose, ojca Mirosława.
Odra wkrótce się odbije; w 1975 roku drużynę obejmie młodziutki, obiecujący trener Antoni Piechniczek i rok później wróci z nią na najwyższy szczebel rozgrywek. Ale jeszcze nie teraz...
Nie zakładaj siatek koledze
Dobrze pamięta tamto spotkanie Marcin Żemaitis, obrońca Piasta w latach 1972-84. - Na mecz przyszły tłumy. Ludzie wchodzili na drzewa, siedzieli na płocie. Tamta zdumiewająca sytuacja zdarzyła się już na początku meczu. Dostaliśmy rzut wolny przed bramką gości. Do uderzenia szykował się nasz napastnik Karol Fajferek - opowiada Żemaitis.
Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie
Fajferek był drobnej postury, ale wyróżniał się techniką i z tego korzystał, choć nie zawsze wychodziło mu to na dobre. W pierwszej połowie lat 70. na obronie Piasta grał Franciszek Smuda a Fajferek często ośmieszał go na treningach, zakładając mu siatki. Pewnego dnia Smuda nie wytrzymał i z wściekłości zaczął Fajferka dusić...
W tamtym meczu Smuda jednak nie zagrał, wybierał się na saksy do Stanów. A Fajferek został niezwykłym bohaterem tamtego spotkania.
Piłka poza bramką a jednak w bramce
Była 11. minuta meczu. Marcin Żemaitis: - Karol wykonał tamten rzut wolny. Widziałem ten strzał. Uderzył minimalnie niecelnie. Piłka minęła słupek i uderzyła... o drążek, który naciągał bramkarską siatkę a potem spłynęła po siatce. Wielu kibicom na stadionie mogło się wydawać, że padł prawidłowy gol. Niektórym piłkarzom, w zależności od ustawienia na boisku i arbitrowi - także.
Tamten mecz sędziował arbiter z Łodzi Leonard Rajpold (zmarł w 2012 roku). Nie miał wątpliwości, że padła bramka. Gwizdnął i wskazał na środek boiska. Ci piłkarze Odry, którzy dokładnie widzieli tamto zdarzenie, rzucili się z wściekłością w stronę sędziego, krzycząc, że żadnego gola nie było. Otoczyli go wianuszkiem. Sędzia był skwapliwy, poszedł więc w stronę bramki sprawdzić, co się stało. Żemaitis: - Arbiter patrzy a piłka w bramce. Przyjrzał się siatce, była założona bez zarzutu. Skoro tak - podtrzymał tę decyzję.
Chłopiec do podawania piłek
Jak to możliwe, że piłka była w bramce, skoro po strzale Fajferka przeleciała obok niej? - Wszystko przez chłopca do podawania piłek. Smyk ją złapał i widząc, co się dzieje... wrzucił ją do bramki. Sędzia otoczony piłkarzami Odry tego nie zauważył - wspomina Żemaitis.
Pomocnik Antoni Kot to legenda Odry, grał w niej przez szesnaście lat (1962-78), trafił nawet do reprezentacji. Uśmiecha się na wspomnienie tamtej sytuacji. - Piłka po strzale Fajferka leciała jakieś 20 centymetrów nad murawą. Widziałem jak minęła bramkę, wiedziałem, że gola nie było, więc podbiegłem wściekły do sędziego. Pamiętam, że był wyższy ode mnie, spojrzał mi spokojnie w oczy i... podtrzymał decyzję o uznaniu bramki - opowiada Kot.
Niebywałe zdarzenie potwierdza Wiesław Korek, inny długoletni piłkarz Odry, który akurat w tamtym sezonie rozpoczynał grę w pierwszym zespole. - Siedziałem wtedy na ławce rezerwowych. Fajferek ustawił piłkę trochę z prawej strony od bramki. Kiedy kopnął przeleciała minimalnie obok słupka i moim zdaniem odbiła się nie od drążka, ale od linki naciągającej siatkę, a potem pechowo dla nas spłynęła po siatce. Być może właśnie to złudzenie zdecydowało o tym, co się dalej stało. W pierwszej chwili niektórzy z nas też myśleli, że padła bramka. Sędzia uznał, że gol padł prawidłowo. Odgwizdał bramkę, po czym odwrócił się i zaczął iść na środek boiska. Liniowy uczynił tak samo, a on akurat powinien z boku widzieć ,co się stało.
Trener zawrócił
Ówczesnym szkoleniowcem Odry był Engelbert Jarek, w przeszłości najsławniejszy jej piłkarz, reprezentant Polski na przełomie lat 50. i 60., słynący z bezbłędnego wykonywania rzutów karnych. Według relacji, Jarek w pierwszej chwili wszedł nawet na boisko żeby protestować, ale widząc nieporuszoną postawę sędziego wycofał się na ławkę rezerwowych.
- Też byłem na tamtym meczu i widziałem, co się stało - wspomina Mariusz Łańcucki, wówczas zastępca kierownika drużyny Odry. - Piłka tak nietypowo odbiła się od słupka podtrzymującego siatkę, że rzeczywiście mogła widzów zmylić. Także sędziego. Chłopak od podawania piłek zareagował błyskawicznie, widziałem, jak to zrobił. Arbiter bramkę uznał, ale uważam, że nie można się doszukiwać jakichś nieczystych podtekstów, choćby przekupienia sędziego. Niemniej na boisku zaczęła się wtedy niezła awantura...
Odrzucony protest
To była jedyna bramka w tamtym meczu więc zdecydowała o wyniku. Piast wygrał 1-0. W drodze powrotnej wściekli piłkarze Odry dyskutowali, czy w ogóle warto składać protest.
Antoni Kot: - Nie miało to sensu. Sędzia był wówczas bogiem.
Wiesław Korek: - Odwołanie ostatecznie zostało wysłane, ale nic to nie dało. W tamtych czasach nie nagrywało się meczów, nie było zdjęć, nie było żadnych dowodów. No i protest został przez centralę odrzucony...
***
Bramkę oficjalnie zapisano Karolowi Fajferkowi, który do dziś widnieje w annałach jako jej strzelec. Miałby na temat tego gola zapewne wiele do powiedzenia, niestety... Urodzony w Katowicach wychowanek Naprzodu Janów, i krótko piłkarz Ruchu, zmarł w zeszłym roku w Niemczech.
Po latach nikt nie potrafi powiedzieć, kim był tajemniczy chłopak do podawania piłek. Rozpłynął się. Może, jeśli czyta te słowa, odezwie do nas po latach i przedstawi własną wersję wydarzeń?
Paweł Czado PS Dziękuję za pomoc Grzegorzowi Muzii, Mariuszowi Łańcuckiemu i Andrzejowi Potockiemu.
Więcej na ten temat
PKO Ekstraklasa 08.12.2024 | Piast Gliwice | 0 - 0 | Cracovia | |
PKO Ekstraklasa 03.02.202519:00 | Śląsk Wrocław | - | Piast Gliwice |