Mila: Powrót do Wrocławia wielkim przeżyciem
Sebastian Mila zapewnia, że sobotni wyjazdowy mecz 28. kolejki piłkarskiej ekstraklasy ze Śląskiem będzie dla niego wielkim przeżyciem. - We Wrocławiu spędziłem niesamowity czas, mam stamtąd wspaniałe wspomnienia i przyjaciół - przyznał pomocnik Lechii Gdańsk.
Mila trafił do Śląska w 2008 roku i występował w nim do końca rundy jesiennej obecnego sezonu - przez ten czas rozegrał w barwach wrocławskiej drużyny 178 spotkań, w których strzelił 33 gole.
- Powrót do tego miasta i klubu jest dla mnie wielkim przeżyciem. Spędziłem tam niesamowity czas, mam wspaniałe wspomnienia i wielu przyjaciół, nie tylko zresztą w zespole. Podczas sobotniego spotkania chciałbym się ze wszystkimi oficjalnie pożegnać. Nie wiem jak przyjmą mnie kibice, ale zapewniam, że nie muszą niczego specjalnego szykować na moje powitanie. Oni zrobili dla mnie bardzo wiele, wspierali w trudnych chwilach, których też nie brakowało i jeśli ktoś jest komuś coś winien, to tylko ja im - ocenił.
33-letni środkowy pomocnik niezwykle miło wspomina również trzech byłych już szkoleniowców Śląska i podkreśla, że są to dla niego wyjątkowe osoby, którym zawsze będzie wdzięczy. Chodzi o Ryszarda Tarasiewicza, Oresta Lenczyka i Tadeusza Pawłowskiego.
- Na pierwszym miejscu muszę postawić trenera Tarasiewicza, który szczególnie o mnie zabiegał oraz sprowadził do Wrocławia, obdarzył ogromnym kredytem zaufania i od samego początku postawił na mnie. Natchnął mnie też tak potrzebną wiarą. Z kolei trener Lenczyk spełnił moje dziecięce marzenia o zdobyciu mistrzostwa Polski, natomiast trener Pawłowski pomógł spełnić inne marzenia o grze w reprezentacji. Poświęcił mi mnóstwo czasu oraz pracy i to dzięki niemu strzeliłem bramkę w spotkaniu z Niemcami - stwierdził.
Kapitan gdańskiego zespołu miał także okazję współpracować ze Stanislavem Levym, ale czeskiego szkoleniowca nie darzy taką estymą jak polskich trenerów. Mila nie chce jednak rozwijać tego tematu. - W Śląsku także bywało różnie, ale w każdym klubie trzeba się liczyć z pewnymi niedogodnościami. Generalnie byłem we Wrocławiu dobrze traktowany i na pewno w sobotnim meczu nie zamierzam nikomu nic udowadniać - powiedział.
Pomimo deklarowanej sympatii do Śląska wychowanek Bałtyku Koszalin nie ukrywa, że celem Lechii jest wywiezienie ze stolicy Dolnego Śląska trzech punktów.
- Chcemy w trzech ostatnich meczach sezonu zasadniczego jak najlepiej się zaprezentować. Wiemy, że mamy niewielką stratę do wyprzedzających nas zespołów, ale cały czas oglądamy się za siebie, bo pierwsza ósemka jest wciąż bardzo daleko. Zasłużonej wygranej z Legią nie rozpamiętywaliśmy zbyt długo, bo zdajemy sobie sprawę, że w sobotę czeka nas niezwykle trudne spotkanie, a piłka nożna to taka dyscyplina, w której bardzo łatwo samemu nabić sobie guza - zauważył.
Po rundzie jesiennej gdańszczanie mieli aż 14 punktów straty do Śląska, ale po ośmiu meczach drugiej rundy zmniejszyli tę różnicę tylko do dwóch "oczek" i jeśli odniosą w sobotę zwycięstwo, wyprzedzą go w tabeli. Na wiosnę wrocławianie, jako jedyna drużyna ekstraklasy, nie zdołali wygrać meczu - ich bilans to pięć remisów i trzy porażki. Mila nie wiąże jednak tych słabszych wyników ze swoim odejściem, a poza tym uważa, że w sobotę jego zespół czeka niezwykle trudne zadanie.
- Drużyna zwyczajnie wpadła w dołek i kwestią czasu pozostaje, kiedy z niego wyjdzie. Oglądałem w tym roku wiele spotkań Śląska, w których zaprezentował on niezły futbol. To naprawdę dobra ekipa, która ma w swoim składzie wielu klasowych zawodników, a poza tym u siebie bardzo rzadko przegrywa. W sobotę wrocławianie na pewno będą niezwykle zdeterminowani, aby przerwać kiepską wiosenną passę i nas pokonać, ale mam nadzieję, że to my okażemy się lepsi - podsumował pomocnik Lechii.
Zobacz wyniki, terminarz i tabelę T-Mobile Ekstraklasy