Maciej Skorża: To nie jest gotowy produkt
- Nie ma drużyny, która formą odstawałaby od reszty stawki. Sprawa mistrzostwa Polski będzie rozstrzygała się w ostatniej kolejce - uważa trener Lecha Poznań Maciej Skorża.
Na pięć kolejek przed zakończeniem sezonu Lech jest liderem, ale ma tylko punkt przewagi nad Legią Warszawa i Jagiellonią Białystok. W środę "Kolejorz" podejmie zespół Śląska Wrocław, a Legia zagra z Jagiellonią. W grupie mistrzowskiej nie ma drużyny, która w pierwszych dwóch kolejkach zdobyłaby komplet punktów. Rywal Lecha, czyli Śląsk, niby zanotował niezłe wyniki, bo zremisował w Białymstoku, a później z Legią, ale to... za mało. Spośród siedmiu drużyn walczących jeszcze o puchary (ze stawki odpadła już praktycznie Pogoń), mniejszy dorobek ma tylko... Legia. Reszta zespołów zdobyła już po trzy albo cztery punkty. - Wydaje mi się, że Wisła czy Śląsk prezentują się znacznie lepiej niż miesiąc czy dwa miesiące temu, stąd rywalizacja będzie znacznie ciekawsza i trudniejsza. Nie przypominam sobie drugiego takiego sezonu, by tak wiele drużyn walczyło w końcówce rozgrywek o tytuł - twierdzi trener Lecha Maciej Skorża.
Jego zespół ma czego żałować - gdyby w niedzielę zdołał pokonać Jagiellonię, miałby już cztery punkty przewagi nad Legią i po siedem nad Jagiellonią oraz Wisłą. Dla Skorży taka sinusoida formy jego drużyny nie jest jednak zaskoczeniem. - Zaraz po zatrudnieniu mnie tutaj powiedziałem, że to nie jest gotowy produkt, który chcemy pokazywać. Dodatkowo pojawiła się trudność w postaci kontuzji kilku graczy w okresie przygotowawczym, co pokrzyżowało nam szyki. Dziś wielu zawodników, nie oszukujmy się, jest po raz pierwszy w takiej sytuacji, że z pozycji lidera próbują zdobyć tytuł mistrzowski. Sytuacja jest napięta, w każdym spotkaniu można wiele zyskać i stracić. Ci ludzie muszą to po prostu przeżyć na własnej skórze. Na dodatek przegrali finał Pucharu Polski, potrafili wygrać przy Łazienkowskiej, a teraz przytrafił im się słabszy pojedynek. To doświadczenie wiele im da w przyszłości. Wierzę, że ta tegoroczna historia zakończy się happy endem i nawet wolę, by stało się to po walce, gdy trzeba się podnieść z desek. Bardziej niż zdobycie tytułu z 16 punktami przewagi i przejściem przez sezon z suchą stopą. To powinno później procentować w rozgrywkach europejskich, gdy każdy mecz będzie o coś więcej niż tylko o trzy punkty, czyli jak teraz. Gdy rośnie presja, to pojawia się więcej błędów, więc robimy wszystko, by jak najlepiej przygotować drużynę pod względem mentalnym - opowiada Skorża.
Właśnie przygotowanie mentalne miało zawieść piłkarzy Lecha w spotkaniu z Jagiellonią. "Kolejorz" prowadził w drugiej połowie 1-0, a gdy stracił bramkę, całkowicie się pogubił. W efekcie przegrał 1-3. - Uśpiona została nasza czujność, zgubiliśmy dyscyplinę taktyczną. Ostatnie pół godziny pod tym względem było dalekie od tego, czego oczekujemy. Wiemy, że musimy koncentrować się od 1. do 90. minuty, bo to pierwsze miejsce, na którym jesteśmy, powoduje, że rywale jeszcze bardziej nas naciskają - dodaje trener Lecha, który nie oczekuje od swoich podopiecznych pięknej gry, ale skutecznej. - To nie jest okres sezonu, w którym liczy się finezja. Najpierw powinna być walka. Ten zimny prysznic z niedzieli powinien być dobry, widziałem już dzisiaj na treningu, że wszyscy chcą się zrehabilitować przed kibicami i samymi sobą. Liczy się tylko to, by przez całe spotkanie ze Śląskiem walczyć o każdy metr boiska. I druga rzecz - by przed oczami mieć plan na spotkanie. Mądre nastawienie drużyny to takie, że nawet jak stracimy bramkę, to nie zwieszamy głów, a mamy plan. Musimy tę barierę pokonać, bo inaczej nigdy nie przekroczymy takiego pułapu, który chcemy przekroczyć. Na tym etapie rozgrywek liczy się tylko takie nastawienie, że cokolwiek by się nie działo, to my i tak ten mecz wygramy - kończy Skorża.
W środę Lech zagra w niemal najmocniejszym składzie - kontuzja wyłącza z gry tylko Gergoe Lovrencsicsa. Po pauzie za kartki do składu wróci Paulus Arajuuri. Początek starcia Lecha ze Śląskiem - o godz. 18.
Andrzej Grupa