Partner merytoryczny: Eleven Sports

Maciej Skorża przed meczem Pucharu Polski ze Zniczem Pruszków

Chcę dokonać pewnych zmian w składzie, ale nie będzie ich dużo – zapowiada trener Lecha Poznań Maciej Skorża przed pucharowym spotkaniem ze Zniczem Pruszków.

Maciej Skorża
Maciej Skorża/Jacek Bednarczyk/PAP

Gdy Lech ograł w pierwszych rundach Pucharu Polski Wisłę Kraków i Jagiellonię Białystok, niektórzy eksperci ocenili, że ma już autostradę do finału. W ćwierćfinale jego rywalem jest bowiem drugoligowy Znicz Pruszków, zaś w ewentualnym półfinale Cracovia bądź inny drugoligowiec - Błękitni Stargard Szczeciński. Ponieważ w obu przypadkach obowiązuje system "mecz i rewanż", Lech ma rzeczywiście całkiem przyjemną drogę do decydującego starcia, które 2 maja odbędzie się na Stadionie Narodowym.

Z drugiej jednak strony poznaniakom zdarzało się w ostatnich latach kończyć przygodę w tych rozgrywkach na rywalach z niższych lig. Lepsi od "Kolejorza" byli choćby gracze Stali Stalowa Wola, Olimpii Grudziądz czy Miedzi Legnica. 

- Powiedziałem już wczoraj drużynie, że naszym największym wrogiem jest grzech pychy, który możemy popełnić. Piłkarsko jesteśmy lepsi i jeżeli zagramy na największym poziomie motywacji i zaangażowania, to powinniśmy udowodnić swoją wyższość - twierdzi trener Skorża. 

Szkoleniowiec Lecha zapowiada zmiany w składzie swojej drużynie, ale nie ma być ich zbyt wiele. Na pewno we wtorek w Pruszkowie nie zagra całkowicie odmienny skład od tego, który w piątek rywalizował w Krakowie. 

- Różne będą powody takich decyzji. Niektórym piłkarzom chce się przyjrzeć, w jakiej są formie. Inni dawno nie grali, a kolejni wolniej się regenerują, więc na piątkowe spotkanie z Jagiellonią nie byliby na sto procent gotowi do gry. Każdego zawodnika potraktuję indywidualnie, ale wszyscy muszą być przygotowani na ciężką walkę. Naszym celem jest dobry wynik przed rewanżem - twierdzi Skorża.

Znicz nie rozegrał w tym roku ani jednego spotkania o stawkę (druga liga wznowi rozgrywki w najbliższy weekend), ale zdaniem poznańskiego trenera nie ma to większego znaczenia. 

- Bardzo dobrze znam Darka Banasika, ich trenera i wiem, że będą potężnie naładowani. Tydzień temu grali sparing z Jagiellonią Białystok i wygrali go 1-0, a to podbudowuje. Nasz analityk Marcin Wróbel oglądał kilka tych sparingów na żywo, a ten z Jagiellonią razem z Darkiem Żurawiem - opowiada Skorża.

W zespole Lecha po raz kolejny zabraknie Darko Jevticia, który z powodu urazu pleców nie wznowił jeszcze treningów. Szansę występu powinni dostać rezerwowi: Dariusz Formella, Luis Henriquez, Tamas Kadar, David Holman czy wracający po kontuzji Kebba Ceesay. Ciekawy jest tu przypadek Formelli, który najlepsze mecze rozgrywa wówczas, gdy znajduje się w pierwszym składzie. Tak było choćby w ligowych starciach z Legią czy Lechią, gdy strzelał bramki.

- Darek jest młodym zawodnikiem, wciąż musi nad sobą pracować i wiele rzeczy poprawić. Powinien być też przygotowany, że czy wchodzi w 1., czy w 80. minucie, to zespół oczekuje od niego takiej samej jakości. Liczę na niego w przyszłości i na to, że ustabilizuje formę - ocenia Skorża, który do Pruszkowa zabiera 20 piłkarzy.

Lech chciałby kwestię awansu rozstrzygnąć już w pierwszym spotkaniu w Pruszkowie, bo rewanż rozegra na trzy lub cztery dni przed ligowym klasykiem z Legią Warszawa. 

- Zrobimy co się da, aby nie grać rewanżu "na noże" tuż przed Legią. Dla Znicza to pewnie będzie najważniejszy mecz w tym roku, są dla mnie pewną niewiadomą i szanuję ich wyniki w Pucharze Polski. Bez przesady jednak, jesteśmy Lechem i jedziemy tam by wygrać - kończy Skorża.

Wtorkowy mecz ćwierćfinału Pucharu Polski Znicz - Lech rozpocznie się o godz. 18.

Andrzej Grupa

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem