Partner merytoryczny: Eleven Sports

Maciej Gostomski nosi piłki i się nie wstydzi

Maciej Gostomski został sprowadzony do poznańskiego Lecha jako alternatywa w przypadku urazów Jasmina Buricia i Krzysztofa Kotorowskiego. Dość nieoczekiwanie wskoczył do pierwszego składu i w dwóch spotkaniach nie dał się pokonać. - Czuję się młodo i zrealizowałem jeden ze swoich celów - mówi Gostomski.

Maciej Gostomski w akcji
Maciej Gostomski w akcji/Jakub Kaczmarczyk/PAP

W dziesięciu ligowych spotkaniach zaledwie cztery razy bramkarze Lecha nie dali się pokonać. Dwa ostatnie przypadki to zasługa Gostomskiego - 25-letniego golkipera, który do "Kolejorza" został sprowadzony pod koniec czerwca. Od początku było jasne, że będzie tylko trzecim bramkarzem, a o pozycję numer jeden walczą Jasmin Burić i Krzysztof Kotorowski. Bośniak doznał jednak dość poważnej kontuzji, a Kotorowski popełniał sporo błędów. Przed tygodniem trener Lecha Rumak postawił na Gostomskiego, a ten odwdzięczył się dwoma udanymi występami. W Gliwicach nie miał jednak za dużo pracy, rywale oddali tylko jeden celny strzał. Wczoraj były piłkarz Legii czy Zagłębia Sosnowiec uratował jednak swojej drużynie zwycięstwo. W pierwszej połowie obronił strzał zza pola karnego Princewilla Okachiego, w końcówce instynktownie odbił piłkę po uderzeniu Povilasa Leimonasa. W tej akcji łodzianie jeszcze dwukrotnie trafiali w poprzeczkę. - Nawet nie wiem, co się w tamtej sytuacji stało, za szybko to się działo. Będziemy analizowali to we wtorek lub w środę i zobaczymy, co zaszło i dlaczego do tego w ogóle doszło. Mieliśmy trochę szczęścia, jest więc jakiś pozytyw - twierdzi Gostomski. Chwila nieuwagi poznaniaków w obronie mogła zabrać im dwa punkty.

Bramkarz Lecha zapewnia, że nie przejął się faktem ściągnięcia go jako trzeciego bramkarza. - Wiedziałem, że tak jest, ale powiedziałem, że mentalnie jestem gotowy do gry. Czy ostatni tydzień był najważniejszy w karierze? Nie, nie sądzę. Grałem wcześniej w rezerwach, przygotowywałem się do występów, pomału to wszystko dojrzewało. Z optymizmem patrzę w przyszłość, na najbliższy mecz, na kolejne tygodnie. Musimy gonić czołówkę, bo Lech zawsze gra o mistrza i trzeba wrócić do tego myślenia, że zawsze musimy wygrywać - mówi Gostomski.

Jego kariera układała się początkowo dość obiecująco - w 2006 roku utalentowanego i obdarzonego świetnymi warunkami (195 cm wzrostu) 18-latka ściągnęła do siebie Legia. W stołecznym klubie nie zdołał jednak zadebiutować. Później występował w drugiej lidze w Zagłębiu Sosnowiec, Odrze Wodzisław, Bałtyku Gdynia i Bytovii. Latem za darmo trafił do Lecha. - Mam 25 lat, ale czuję się młodo. Jak grałem w drugiej lidze, to trochę obawiałem się tego, co się dalej stanie. Jeden cel już osiągnąłem, postaram się zrealizować kolejne. Jakie to cele? Na razie nie będę ich zdradzał. Choć w sumie to naturalne, że w planach jest jak najwyższa lokata z Lechem. Dobrze, chcę być mistrzem, nie ma co ściemniać po kątach. Jak ktoś w życiu nie ma celu to daleko nie zajdzie - dodaje Gostomski, którego w Poznaniu dopingowała rodzina. - Całej nie było, mama musiała zostać. Przyjechali: ojciec, siostra, brat, szwagier, dziewczyna. Cieszę się z tego. Z Gdańska do Poznania może nie jest daleko, ale polskimi drogami się długo jedzie. Za chwilę gramy w Gdańsku i tam też będą mnie wspierać. Do Bielska-Białej nie pojadą, chyba, że ktoś teleport wymyśli - dodaje.

Co ciekawe, Gostomski wciąż wychodzi na przedmeczową rozgrzewkę taszcząc na barkach worek z piłkami. To zwyczajowo rola dla drugiego bramkarza, którym teraz jest 37-letni Krzysztof Kotorowski. - Nawet go nie pytałem, biorę piłki i idę. Mam ogromny szacunek do Krzyśka, to bardzo doświadczony piłkarz, jest tu wiele lat i zagrał mnóstwo spotkań. Mimo, że nie jestem najmłodszy i wychodzę jako pierwszy bramkarz... Ale nie, nie myślałem nawet o tym, by było inaczej. Krzysiek to chyba widzi, trener to wie i ja też. Byłoby mi wstyd, gdyby on wziął piłki - mówi Gostomski.

Andrzej Grupa

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem