Partner merytoryczny: Eleven Sports

Maciej Gostomski: Mocniejsi od rywali? Oczywiście!

- Szkoda Jasmina Buricia, bronił w tym meczu bardzo dobrze i zasługuje, by być numerem jeden – mówi Maciej Gostomski, bramkarz Lecha Poznań, który w trzech ostatnich spotkaniach Ekstraklasy ma zastąpić kontuzjowanego Bośniaka.

Lech Poznań ma po 34. kolejkach zaledwie punkt przewagi nad warszawską Legią. Do końca sezonu pozostały trzy spotkania - pierwsze z nich już w niedzielę.

Po spotkaniu w Gdańsku w ostatniej kolejce sporo osób mówi, że najtrudniejsze spotkanie w walce o mistrzostwo Polski już jest za wami. Czyli "z górki może nie będzie", ale pokonaliście najgorszą przeszkodę. Zgadza się pan z tym stwierdzeniem?

Maciej Gostomski: - Mam nadzieję, że tak będzie, ale teraz każdy mecz jest ważny i każdy jest o mistrzostwo. Co chwilę gramy spotkania ciężkie i bardzo istotne, trener nam to przypomina, jak ważne są one punktowo i mentalnie. Ten w Gdańsku był chyba najtrudniejszym wyjazdowym, tak mi się wydaje i mam nadzieję, że tak było. Teraz przed nami teoretycznie łatwa Pogoń, a sądzę, że to jednak będzie spotkanie bardzo trudne. Nie, wcale nie sądzę - jestem o tym przekonany. Pogoń przyjedzie pewnie w troszkę innym zestawieniu, z młodymi zawodnikami, którzy dostaną swoją szansę i będą "gryźli" trawę. Jesteśmy jednak świadomi, że wszystko mamy w swoich nogach by zdobyć mistrzostwo.

Z każdą kolejką wzrastają w Poznaniu oczekiwania, że wygracie Ekstraklasę. Inaczej z tak minimalną przewagą nad Legią odbierało się to chyba na sześć kolejek przed końcem, a inaczej teraz?

- Osobiście nie odczuwam jakiejś wielkiej presji, że mamy tylko ten punkt przewagi, że za chwilę znów ważny mecz. Pewnie dopiero później, jak już się liga skończy, będziemy tak o tym myśleli. Teraz po prostu trenujemy, gramy, robimy swoje. Nie odczuwam presji, że za chwilę może być coś wielkiego. Widzę jednak w naszej szatni ogromną świadomość tego, że faktycznie stoimy przed ogromną szansą. Wyczuwam pewność siebie u każdego kolegi z zespołu.

Czujecie się mocniejsi od rywali?

- No tak, zdecydowanie. Kogo mamy się bać? Wygraliśmy dwa razy z Legią, wygrywamy u siebie, nie zaliczamy jakichś wielkich wpadek. Wydaje mi się... Nie, jestem o tym przekonany, że jesteśmy topową drużyną, liderem tabeli. Nie odkrywam Ameryki, a mówię jak jest.

W tej decydującej fazie zaczęło wam w końcu sprzyjać szczęście. Najpierw w doliczonym czasie pudło Guilherme w doskonałej sytuacji, teraz w Gdańsku pańska interwencja na wagę zwycięstwa. Los oddaje teraz to, co zabierał w końcówkach jesienią?

- Możliwe, że tak jest, ale szczęściu trzeba pomagać. My swoją dobrą grą musimy robić wszystko, by wyniki nie zależały od szczęścia, ale od nas. To najważniejsze, a szczęście niech czasami dopisuje, choć może lepiej, jak dzieje się to w tych kluczowych momentach.

Pan też wskoczył do bramki w decydującym momencie sezonu, wykorzystując nieszczęście Jasmina Buricia...

- Taka jest piłka, że przytrafiają się kontuzje i zmiany. Nie spodziewałem się takiej sytuacji, ale muszę zakładać, że może się zdarzyć - po to znajduję się w meczowej osiemnastce. Takie roszady są bardzo rzadkie, ale mogą się zdarzyć w ważnych momentach. Szkoda Jasmina, bronił w tym meczu bardzo dobrze i zasługuje, by być numerem jeden. Życzę mu dużo zdrowia.

Krucha psychika Lecha Poznań to już przeszłość?

- Dokładnie tak to odczuwam. Każdy wie na czym stoimy, o co walczymy. Ta zmiana nastąpiła chyba po finale Pucharu Polski, pojawił się dobry duch w szatni. Po tym trudnym momencie, gdy przegraliśmy, ale chyba uwierzyliśmy, że jesteśmy jednak w stanie coś osiagnąć. Pokazaliśmy to już w lidze na Legii. Dzisiaj nie ma malkontentów w szatni, którzy by narzekali i marudzili, bo np. nie grają. Wielu już zrozumiało, jak wygląda sytuacja, nikt się nie obraża, że nie gra. Wszyscy jedziemy na jednym wózku.

Te okoliczności, że tak wyszarpujecie zwycięstwa, pomagają?

- Dla kibiców są fajne, bo dają dodatkowe emocje, ale my powinniśmy uspokoić sytuację, dowieźć pewną wygraną. Bywają jednak mecze bardzo trudne, jak ten w Gdańsku. Legię jeszcze on czeka i zobaczymy, jak sobie poradzi. Teraz w teorii powinniśmy mieć łatwiejszy mecz pod względem emocji, z Pogonią, ale zobaczymy jak to będzie. Jeszcze tydzień i wszystko się skończy.

Trzy spotkania w osiem dni - to dla was dobrze?

- To nasz atut, tak mi się wydaje. Jesteśmy w gazie, na fali. Jak grać, to jak najszybciej, by te spotkania były obok siebie. Pach, pach, pach - trzy razy i albo mamy mistrza albo nie. Posiadamy szeroką kadrę, paru zawodników się do niej nie łapie i to pewnie dla nich cios. Nikt się nie buntuje, to nasza siła.

Pogoń to jednak zespół nieszczególny dla was, nie wygraliście z nią w dwóch ostatnich latach, a w tym sezonie pokonaliście każdego z grupy mistrzowskiej poza nimi...

- Nie chcę mówić, czy pechowy czy nie. Teraz są inne okoliczności, Pogoń gra o coś innego, ma inne zestawienie. To inne spotkanie od wcześniejszych - z tą samą drużyną, ale o innych podejściach. Trzeba po prostu wyjść i zrobić swoje.

Rozmawiał i notował Andrzej Grupa


INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem