Partner merytoryczny: Eleven Sports

Łukasz Trałka: Nie takie dramaty zna piłka

- Musiałbym mieć nogę urwaną, by nie zagrać w niedzielę - mówi kapitan Lecha Poznań Łukasz Trałka, który mimo urazu dokończył środowy mecz w Zabrzu i zachowuje czujność przed niedzielnym spotkaniem z Wisłą. - Nie takie dramaty zna piłka, jest jeszcze robota przed nami - twierdzi.

Przed ostatnią kolejką Lech ma trzy punkty przewagi nad Legią. Aby wywalczyć siódmy w historii tytuł mistrza Polski wystarczy, że w niedzielę zremisuje na Inea Stadionie z Wisłą Kraków. Poznaniaków wspierać będzie 40 tys. kibiców. Trałka nie był zdziwiony tym, że jego zespół wyraźnie pokonał Górnika. - Jeżeli zespół ma tak dużą przewagę mentalną i umiejętności, to nie ma siły by nie wygrał. Każdy z nas był pozytywnie nastawiony przed tym spotkaniem i dlatego tak ono później wyglądało - mówi kaptan "Kolejorza". 

Pomocnik Lecha nie chciał oceniać postawy rywali, którzy wystąpili w nieco innym składzie niż w poprzednim meczu ligowym. - Czy by zagrali tak, czy też z Jeżem oraz Madejem, to nie miałoby to żadnego znaczenia. Fajnie, że w takim momencie potrafiliśmy zdobyć tyle bramek. Było w Zabrzu ciśnienie, musieliśmy wygrać i dobrze, że pokazaliśmy się jeszcze fajną grę - opowiada Trałka.

Lecha czeka jeszcze w niedzielę mecz z Wisłą Kraków, która straciła szansę na zakwalifikowanie się do eliminacji Ligi Europejskiej. Z drugiej strony, to jedna z dwóch drużyn (obok Jagiellonii), która w tym sezonie potrafiła przy Bułgarskiej wygrać. Od tamtego pojedynku i goli Garguły oraz Guerriera minęło całe dziesięć miesięcy. - Nie wiem, z jakim podejściem przyjadą. Z jednej strony to już koniec sezonu, z drugiej - mogą zagrać na luzie. Tak czy tak, musimy sami być pewni siebie i zagrać po swojemu - twierdzi Trałka.

W 82. minucie meczu w Zabrzu piłkarz Lecha upadł na murawę w okolicy swojego pola karnego - twarz miał wykrzywioną z bólu i głośno krzyczał. Okazało się, że spychany przez Paulusa Arajuuriego Łukasz Madej nadepnął mu na ścięgno Achillesa. Po udzieleniu pomocy lekarskiej Trałka zdołał wrócić na boisko. Nawet nie dopuszcza myśli, że w niedzielę mógłby oglądać mecz z boku. - Musiałbym mieć nogę urwaną. W Zabrzu na szczęście to był taki urazik, o którym szybko się zapomina. Nie myślę jeszcze o tym, co będzie po niedzieli, to za daleko. Zostało 90 minut, nie takie dramaty zna piłka, jest jeszcze robota przed nami - kończy kapitan Lecha.

Autor: Andrzej Grupa

Piłkarze Lecha Poznań/Andrzej Grygiel/PAP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem