Liga Europy. Trener Valmierii po meczu z Lechem: Chcieliśmy grać dokładnie w obronie i kontrować
- Zadecydowały dwie rzeczy: różnica klas między zespołami oraz kwestie mentalne. Moi zawodnicy popełniali czasem takie błędy, jakich w rozgrywkach na Łotwie by nie popełnili. Może nie wytrzymali presji związanej z występami w rozgrywkach europejskich? – zastanawiał się po meczu z Lechem Poznań trener FK Valmiera Tamaz Pertia.
Lech wygrał 3-0 i awansował do kolejnej rundy. Poznaniacy mieli olbrzymią przewagę, aczkolwiek zwycięstwo zapewnili sobie dopiero w drugiej połowie. - Jestem pod wrażeniem gry Lecha, to dojrzały zespół. Zagrali tak, jak się spodziewaliśmy, potrafili panować nad piłkę o kontrolować grę - oceniał trener Pertia.
Zadaniem jego drużyny było wyłącznie przeszkadzanie. - Chcieliśmy grać dokładnie w obronie i kontrować. Uznaliśmy, że jeśli Lech będzie dominować, to w jego obronie powstaną luki i będzie okazja do kontr - powiedział szkoleniowiec Valmiery.
Tyle że trzecia drużyna łotewskiej ekstraklasy nie wyprowadzała kontrataku, a osamotniony Tolu Arokodare nie był w stanie zbyt wiele samemu zrobić. - W pierwszej połowie było 0-0, ale my mieliśmy sytuacje, w których można było pomyśleć o kontrach. Spodziewaliśmy się mocnego naciśnięcia Lecha po przerwie, a oni rzeczywiście atakowali i stwarzali sytuacje. Nie udało nam się uniknąć błędów, ale nie mam pretensji do piłkarzy. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do sytuacji, że gramy z tak dominującym przeciwnikiem i musimy się tylko bronić - dodał.
Zaskoczeniem dla mediów z Łotwy było to, że prawy obrońca Kriss Karklins zagrał tym razem w środku pola. - Zdawaliśmy sobie sprawę, że Lech ma mocny środek, a nasi zawodnicy są przyzwyczajeni tylko do gry do przodu. Dziś potrzebowałem wzmocnienia tyłów i Kriss się z tego zadania wywiązał. Potwierdzają to nawet sytuacje, w których straciliśmy bramki. Jako defensywny pomocnik grał dobrze - chwalił Pertia.
Gruzin nie mógł zrozumieć, że jego drużyna nie potrafiła wyprowadzać kontr. - Lech ma dobrych obrońców, z techniką, którzy panują nad piłką. Nasz plan był taki, by się nisko cofnąć, przejmować piłkę i zagrywać do kontr. Z tego nie jestem zadowolony, że ich nie było. Tworzyły się sytuacje w pobliżu naszego pola karnego i robił się taki tłok, że po przechwycie można było kontrować. A tak się nie działo - żałował Tamaz Pertia.