Partner merytoryczny: Eleven Sports

Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok 1-3

Trwa seria szokujących wydarzeń. Po pożarze Mostu Łazienkowskiego, w niedzielny wieczór rozłożona na łopatki została Legia Warszawa. Przy Łazienkowskiej z mistrzami Polski zabawiła się Jagiellonia Białystok. Gdyby goście pokazali choć trochę lepszą skuteczność, to mecz zakończyłby się dużo wyższym wynikiem niż 1-3.

Maciej Gajos strzela swojego drugiego gola w meczu z Legią
Maciej Gajos strzela swojego drugiego gola w meczu z Legią/Fot. Bartłomiej Zborowski/PAP

Spotkanie z Jagiellonią wzbudziło spore zainteresowanie kibiców Legii, których przy Łazienkowskiej zjawiło się ponad 20 tysięcy. W związku z wydarzeniami z poprzedniego meczu obu drużyn, które doprowadziły do przerwania spotkania i walkowera dla białostoczan, wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski zarządził na niedzielny wieczór specjalne środki bezpieczeństwa. Wokół stadionu aż roiło się od będących w pełnym rynsztunku bojowym policjantów. Także na specjalne życzenie Kozłowskiego, sektor buforowy oddzielający kibiców Legii i "Jagi" zajmował prawie... pół trybuny za jedną z bramek.  Mimo tego i tak nie obyło się bez incydentów. Na "Żylecie" odpalono race, a w pierwszej połowie na płocie pojawiły się "zdobyte" przez legionistów flagi Jagiellonii. Po raz kolejny prezes Bogusław Leśnodorski może spodziewać się kar.

Patrząc na pucharowy mecz ze Śląskiem Wrocław, Henning Berg dokonał prawdziwej rewolucji w składzie i jedną ręką wymienił niemal całą drużyną. Trener chciał przyjrzeć się dublerom, a także oszczędzać zdrowie czołowych piłkarzy przed zbliżającym się wielkimi krokami meczem z Ajaksem. Taką praktykę Norweg stosował już przed wcześniejszymi spotkaniami w pucharach. Wtedy dublerzy radzili sobie bez zarzutu, a cała piłkarska Polska zachwycała się siłą ławki mistrzów Polski.

Jagiellonia to jednak nie ta klasa co Cracovia czy Korona. Goście z Białegostoku bez większego trudu wykorzystali słabość Legii. Zaczął w 12. minucie  Maciej Gajos popisując się kapitalnym uderzeniem z 25 metrów. Zastępujący Duszana Kuciaka Arkadiusz Malarz wyciągnął się jak długi, ale piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki. Nie tak wyobrażał sobie pierwszą interwencję debiutujący w Legii były bramkarz GKS-u Bełchatów. W niedzielnym meczu 35-latek miał jeszcze okazje, żeby się wykazać, bo to "Jaga" dyktowała warunki na boisku. W 24. minucie groźny strzał Patryka Tuszyńskiego minimalnie minął słupek bramki Malarza. 180 sekund później golkiper Legii wystąpił już w roli głównej. Najpierw Astiz sprokurował jedenastkę faulując Tuszyńskiego. Do rzutu karnego podszedł Gajos, ale jego strzał doskonale wyczuł Malarz, odbijając piłkę w bok.

Ta sytuacja nie dodała skrzydeł mistrzom Polski, którzy wprawdzie prowadzili grę, ale nie potrafili sobie stworzyć sytuacji. Aktywny był Orlando Sa, na skrzydłach chcieli pokazać się Jakub Kosecki i Adam Ryczkowski, ale atakom gospodarzy brakowało precyzji. Tak naprawdę  Bartłomiejowi Drągowskiemu mocniej serce zabiło tylko raz - w 42. minucie kiedy piłka po strzale Sa odbiła się od poprzeczki.

Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok 1-3. Galeria

Zobacz galerię
+2

Druga połowa zaczęła się tak jak pierwsza, czyli od gola dla gości. Tym razem w roli głównej wystąpił Tuszyński, a po raz kolejny fatalnie zaprezentowali się środkowi obrońcy mistrzów Polski - Igor Lewczuk i Astiz.

Ta bramka rozłożyła na łopatki legionistów. Następne dwa kontrataki powinny przynieść dwie kolejne bramki dla białostoczan. Trener Probierz darł się jednak wniebogłosy, kiedy Nika Dżałamidze marnował kolejne doskonałe okazje.

Szkoleniowcowi Jagiellonii jeszcze mocniej ciśnienie skoczyło w 84. minucie. Wtedy kontaktowego gola strzelił Helio Pinto. Kiedy legioniści jeszcze cieszyli się z gola, sędzia Jarosław Przybył podbiegł do Lewczuka i pokazał mu drugą żółtą kartkę za jeden z wcześniejszych fauli. Ostatnie minuty legioniści grali w dziesiątkę, a arbiter powinien wyrzucić z boiska jeszcze Astiza, który w bezczelny sposób powalił na murawę wychodzącego na sam na sam Gajosa. Sprawiedliwości jednak stało się za dość, bo chwilę później Gajos po raz trzeci wbił piłkę do bramki Malarza i pewnym stało się, że nic już nie odbierze gościom kompletu punktów.

Przed meczem trener Henning Berg wymieniał Śląsk, Lecha i Wisłę jako potencjalnych rywali w walce o mistrzostwo. Białostoczan pominął choć jesienią zgromadzili tyle samo punktów co "Kolejorz" i "Biała Gwiazda".  Dziś ekipa Probierza pokazała, że trzeba ją poważnie traktować w rozdzielaniu miejsc na podium. 

Po meczu powiedzieli:

Michał Probierz, trener Jagiellonii Białystok: "Gratuluję mojemu zespołowi odpowiedzialności w grze. Zagraliśmy bardzo mądrze. Przed meczem mówiliśmy, że przyjeżdżamy do Warszawy po zwycięstwo i ten wynik nie jest niespodzianką. Sytuacja z niewykorzystanym rzutem karnym trochę nas wycofała i potem mieliśmy nieco gorsze 10 minut. Jednak później wróciliśmy na właściwe tory".

Henning Berg, trener Legii Warszawa: "Oczywiście jesteśmy rozczarowani porażką. W każdym spotkaniu walczymy o zwycięstwo. Mecz był bardzo wyrównany, ale my nie potrafiliśmy osiągnąć naszego najlepszego poziomu. Pierwszą bramkę straciliśmy po pięknym uderzeniu z dystansu. Drugą po szybkim kontrataku i nasza sytuacja zrobiła się bardzo trudna. Mieliśmy swoje sytuacje na zdobycie bramki i przez wystarczająco dużo czasu byliśmy w posiadaniu piłki. Jednak nawet nie zbliżyliśmy się do poziomu gry, na który nas stać. Po trzech straconych bramkach nie można krytykować Arkadiusza Malarza, bo nie mógł nic zrobić. Ze składem to nie był eksperyment. Mamy szeroką kadrę i wiele meczów do rozegrania. Dlatego piłkarzom może być ciężko grać tak często, a ja mogę sobie pozwolić na rotację. Każdy mecz jest dla nas ważny i nikogo nie lekceważymy".

Autor: Krzysztof Oliwa

Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok 1-3 (0-1)



Bramki: 0-1 Maciej Gajos (12.), 0-2 Patryk Tuszyński (53.), 1-2 Helio Pinto (84.), 1-3 Maciej Gajos (86.)

Żółta kartka - Legia Warszawa: Inaki Astiz, Igor Lewczuk. Jagiellonia Białystok: Marek Wasiluk.

Czerwona kartka za drugą żółtą - Legia Warszawa: Igor Lewczuk (84).

Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów 20˙663.

Legia Warszawa: Arkadiusz Malarz - Bartosz Bereszyński, Igor Lewczuk, Inaki Astiz, Tomasz Brzyski - Adam Ryczkowski (58. Michał Kucharczyk), Helio Pinto, Tomasz Jodłowiec, Mateusz Szwoch (46. Michał Masłowski), Jakub Kosecki (59. Marek Saganowski) - Orlando Sa.

Jagiellonia Białystok: Bartłomiej Drągowski - Filip Modelski, Sebastian Madera, Igors Tarasovs, Marek Wasiluk (68. Taras Romanczuk) - Maciej Gajos, Michał Pazdan (75. Łukasz Tymiński), Rafał Grzyb, Nika Dżałamidze, Przemysław Frankowski (73. Karol Mackiewicz) - Patryk Tuszyński.


INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem