Partner merytoryczny: Eleven Sports

Legia Warszawa - Arka Gdynia 5-1 w 29. kolejce Ekstraklasy.

Legia się rozkręca. Po zwycięstwie w klasykach ligi z Lechem i Wisłą Kraków pewnie pokonała Arkę Gdynia 5-1. Ale niespodziewanie to walczący o utrzymanie goście objęli prowadzenie i to już w pierwszej minucie.

Legia. Mateusz Cholewiak po wygranym 3-1 wyjazdowym meczu z Wisłą Kraków. Wideo/INTERIA.TV/Legia.com

Mimo że Legia jest liderem, jej pozycja w tabeli wydaje się niepodważalna, to ten zespół potrafi jeszcze czasami mieć problemy i to nawet z zespołami z drugiego bieguna tabeli. Już Wisła dała przed tygodniem w Krakowie sygnał, że zespół ze stolicy można docisnąć i podjąć się walki nie tylko o honor, ale i o punkty.

Arka też próbowała. I nie mogła wyśnić lepszego początku. Nie minęła jeszcze minuta od minuty ciszy ku pamięci zmarłemu 2 czerwca byłemu piłkarzowi Legii Piotrowi Rockiemu i gdynianie prowadzili. Pierwsza akcja meczu. Błąd ustawienia obrony gospodarzy, a raczej jej gapiostwo. Adam Danch stał niepilnowany w polu karnym Legii, a po podaniu Davita Schirtładze miał jeszcze czas spojrzeć, gdzie najlepiej strzelić. I tak zrobił. Radosław Majecki wyciągnął się. Nie miał szans, by obronić chytry strzał.

Przedostatnia w tabeli drużyna prowadziła z liderem Ekstraklasy. Sensacja? Tak. Szybko jednak okazało się, że to był przypadek. Meczowy epizod bez żadnego znaczenia. Arka nie była w stanie zagrozić gospodarzom.

Dysproporcja w umiejętnościach, grze, statystykach między oboma zespołami wkrótce była adekwatna do miejsc w tabeli. Gdynianie w pierwszej połowie oddali jeden strzał, legioniści - 12. Po stracie gola gospodarze nacierali non stop. Najpierw gdynianie zaznali niegroźnego wichru, ale w końcu przeżyli sztorm.

Radosław Majewski dla Interii: Legia-Arka? Może być niespodzianka. Wideo/Zbigniew Czyż/TV Interia

W pierwszej połowie Legia - jak to ma ostatnio w zwyczaju - długo się rozkręcała. Strzał Artura Jędrzejczyka świetnie obronił Pavels Steinbors, potem niecelnie uderzał Tomas Pekhart, były wątpliwości, czy sędzia Tomasz Kwiatkowski nie powinien podyktować karnego za faul na Mateuszu Cholewiaku, piłka po strzale Pekharta trafiła w poprzeczkę. To była bezwzględna dominacja. Jej podsumowaniem był gol strzelony przez Pawła Wszołka, wypracowany przez Marko Veszovicza.

Po przerwie Legia szybko dopięło swego - objęła prowadzenie. W 51. minucie zznów Wszołek zagroził bramce gości. Oddał strzał, piłka odbiła się od Adama Marciniaka, myląc bramkarza Arki. Gospodarze w dalszym ciągu nacierali. W 10 minut - Luquinhas i Mateusz Cholewiak - zdobyli dwa kolejne gole dla Legii.

Było po meczu. Arka nie miała żadnych argumentów, żeby przynajmniej zmniejszyć rozmiary porażki. Legia się rozluźniła, grała jak na treningu. Trener Aleksandar Vuković wpuścił na boisko wyleczonego po długotrwałej kontuzji Vamarę Samogo (pierwszy mecz od lipca ubiegłego roku) i debiutującego w stołecznym zespole  - Piotra Pyrdoła. Swoją szansę wykorzystał francuski napastnik. Mocnym strzałem pokonał Steinborsa. Był najbardziej szczęśliwym strzelcem bramki środowego wieczoru na Łazienkowskiej.

Legia prezentuje się jak drużyna, której nic nie jest w stanie już zagrozić w drodze do mistrzostwa.

Olgierd Kwiatkowski z Warszawy

Legia Warszawa - Arka Gdynia 5-1 (1-1)

Bramki: 0-1 Danch (1.), 1-1 Wszołek (44.), 2-1 Marciniak (51. samob,),3-1 (58. Luquinhas), 4-1 Cholewiak (62.), 5-1 Sanogo (86.).

Legia: Radosław Majecki - Marko Vesović (77. Piotr Pyrdoł), Artur Jędrzejczyk, Mateusz Wieteska, Michał Karbownik - Paweł Wszołek, Walerian Gwilia (68. Andre Martins), Luquinhas, Domagoj Antolić, Mateusz Cholewiak - Tomas Pekhart (67. Vamara Sanogo).

Arka: Pavels Steinbors - Damian Zbozień, Luka Marić, Adam Danch, Adam Marciniak - Santi Samanes Bonites (46. Mateusz Młyński), Michał Nalepa, Michał Kopczyński, Marko Vejinović, Kamil Antonik (55. Nemanja Mihajlović) - Dawit Schirtladze (78. Oskar Zawada).

Żółte kartki: Vejinović, Kopczyński - Arka.

Sędziował: Tomasz Kwiatkowski z Warszawy.

Legia aż pięć razy mogła się cieszyć po golach/PAP/Leszek Szymański/PAP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem