Partner merytoryczny: Eleven Sports

Legia Warszawa. Aleksandar Vuković zrobił swoje, może odejść

Serbski szkoleniowiec Legii miał być trenerem na lata, był szkoleniowcem przez blisko półtora roku. Wysoka porażka z Górnikiem Zabrze na Łazienkowskiej, porażka w eliminacjach Ligi Mistrzów i słaby początek sezonu ważą dziś więcej niż osiągnięcia poprzedniego sezonu – tytuł mistrza kraju, okazałe zwycięstwa w drodze do tego trofeum, przebudowanie drużyny.

Piotr Świerczewski dla Interii: Legia jest jak Najman. Wideo/Zbigniew Czyż/TV Interia

Następcą 41-letniego trenera będzie najprawdopodobniej Czesław Michniewicz, obecnie trener młodzieżowej reprezentacji Polski. W przeszłości prowadził Lecha Poznań, Zagłębie Lubin, Arkę Gdynia, Widzew Łódź, Jagiellonię Białystok, Polonię Warszawa, Podbeskidzie Bielsko-Biała, Pogoń Szczecin, Termalikę Bruk-Bet Niecieczę.  W dorobku ma mistrzostwo Polski zdobyte z Zagłębiem, Puchar Polski z Amiką i Lechem. Z młodzieżówką dotarł do turnieju finałowego mistrzostw Europy. Michniewicz miałby przez pewien czas łączyć stanowiska selekcjonera reprezentacji i pracę w Legii. 

Pierwsze miesiące sezonu to w Legii od kilku lat gorący czas i sprawdzian dla każdego trenera. Zespół przystępuje do eliminacji europejskich pucharów. Szkoleniowcy muszą połączyć grę na dwóch frontach - w lidze i pucharach. Umiejętnie włączyć w tym czasie do drużyny nowych piłkarzy, pozyskanych z transferów, a czasami przystosować się do gry bez zawodników, których klub sprzedał. Nigdy nie jest to łatwe.

W sierpniu dwa lata temu pracę stracił Dean Klafurić; we wrześniu: trzy lata temu - Jacek Magiera, cztery lata temu - Besnik Hasi; w październiku pięć lat temu Henning Berg. Nie przeszli sesji egzaminacyjnej początku sezonu, albo odpadali w eliminacjach europejskich pucharów albo mieli zbyt dużo porażek w lidze.

Vuković w tym czasie dwa razy obejmował funkcję pierwszego trenera i po kilku dniach był zastępowany. Na dobre zaczął pracę w roli głównego szkoleniowca na początku kwietnia 2019 roku. Zmienił krewkiego Portugalczyka Ricardo Sa Pinto. Nie zdobył mistrzostwa Polski, ale zdobył zaufanie właściciela Dariusza Mioduskiego. Prezes warszawskiego klubu powierzył mu trudne zadanie oczyszczenia drużyny. Serb pozbył się piłkarzy, którzy nie chcą pracować, tak jak on tego sobie życzył, czyli po prostu wedle standardów panujących w zawodowym futbolu.

Legii nie udało się awansować do fazy grupowej Ligi Europy (minimalna porażka w dwumeczu z Glasgow Rangers), miała momenty kryzysu, rok temu posada Vukovicia wisiała na włosku, ale w końcu zespół zmienił się nie do poznania. W końcówce rundy jesiennej grał jak z nut - widowiskowo, atrakcyjnie, z pomysłem. Na Łazienkowskiej ograł Wisłę Kraków 7-0, Górnik Zabrze 5-1, Koronę Kielce 4-0. Mimo sprzedaży najlepszego napastnika Jarosława Niezgody legioniści kontynuowali zwycięską passę w tym roku, a w zdobyciu mistrzostwa Legii nie przeszkodziła również pandemia. Legia Vukovicia tytuł zapewniła sobie dwie kolejki przed końcem rozgrywek. Całkowicie zasłużyła na mistrzostwo.

Wielki był też w tym udział serbskiego szkoleniowca. Miał pomysł na drużynę i na grę, która przyciągała oko. Umiejętnie wprowadził do składu młodych zawodników - Michała Karbownika, Marcina Rosołka. Dawał nadzieję na postęp. Jeszcze w maju Legia przedłużyła kontrakt z Vukoviciem. Nikt nie oponował. Ruch był całkowicie logiczny.

Bilans tego sezonu trudno uznać za udany. W lidze cztery mecze i dwie porażki. W eliminacjach Ligi Europy wymęczone zwycięstwo z Linfield, porażka - trochę pechowa, ale jednak - z Omonią Nikozja. W czwartek Legię czeka mecz z kosowską Dritą. Przeciwnik jest wielką niewiadomą, ale niewiadomą jest też prawdziwa forma Legii. Patrząc na wcześniejsze spotkania Legia nie potrafiła wrócić do poziomu z poprzedniego sezonu. Nowi piłkarze nie zaaklimatyzowali się i niewiele wnieśli jeszcze do zespołu. Fizycznie drużyna wygląda źle.

Na Łazienkowskiej bali się, że jeśli sytuacja będzie się przedłużać, to mistrzom Polski umknie najważniejszy cel sezonu - gra w fazie grupowej europejskich pucharów, a i szansa na obronę tytułu zaczną się wymykać. Dla właściciela klubu Vuković nie daje gwarancji realizacji celów. Stracił zaufanie. Nie dostał możliwości ostatecznej weryfikacji swojej pracy, w meczach z Dritą i ewentualnie Karabachem w fazie play off. Czy słusznie? Poprzednie częste zmiany trenerów pokazują, że nie jest to rozwiązanie będące właściwą odpowiedzią na bieżące problemy w drużynie i klubie.

Olgierd Kwiatkowski

Aleksandar Vuković/INTERIA.PL

 

 

 

 

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem