Partner merytoryczny: Eleven Sports

Legia - Jagiellonia. Przesmycki o kontrowersyjnej decyzji Pawła Gila

Po kontrowersjach w meczu Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok szef Kolegium Sędziów PZPN Zbigniew Przesmycki twierdzi, że Legii nie należał się rzut karny.

W końcówce spotkania sędzia Paweł Gil przyznał "jedenastkę" Legii za zagranie ręką piłkarza Jagiellonii Giorgiego Popchadze. W doliczonym czasie gry Orlando Sa wykorzystał karnego i Legia wygrała 1-0.

- Siedząc na trybunie widziałem, że Paweł nie chciał podyktować tego karnego. Jednak taką decyzję zasugerował mu sędzia liniowy. Pomyślałem: "Paweł nie daj się przekonać". Ale stało się inaczej. Być może gdyby był to inny moment spotkania, odbiór tej sytuacji byłby inny - powiedział Przesmycki.

Do tej sytuacji doszło w końcowych sekundach spotkania, kiedy przy dośrodkowaniu Łukasza Brozia Popchadze przypadkowo zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym. Kiedy sędzia liniowy Piotr Sadczuk podniósł chorągiewkę, wydawało się, że dopatrzył się pozycji spalonej Marka Saganowskiego. Ten jednak wskazał na "jedenastkę" w związku z ręką Popchadze. Orlando Sa wykorzystał rzut karny, choć bramkarz Bartłomiej Drągowski był bliski obrony.

- Zagranie gracza Jagiellonii było nierozmyślne, a ręka nie zwiększyła obrysu powierzchni ciała. Poza tym zawodnik starał się reagować w naturalny sposób - podkreślił Przesmycki.

Chwilę wcześniej obrońca Legii Bartosz Bereszyński starł się we własnym polu karnym z Przemysławem Frankowskim.

- Kontakt Bereszyńskiego z Frankowskim nie kwalifikował się na faul. To, że jeden zawodnik kopnie drugiego, nie znaczy, że już jest faul. UEFA rozgranicza pięć rodzajów stymulacji między graczami. W przepisach jest mowa o wykorzystywaniu lekkiego kontaktu i w moim odczuciu, taka sytuacja miała miejsce w polu karnym Legii. Ten kontakt nie miał wpływu na akcję, a reakcja Frankowskiego była wyolbrzymiona - tłumaczył szef sędziów.

Gil nie ukarał jednak gracza Jagiellonii żółtą kartką za symulowanie.

- Zrobił słusznie, ponieważ nie był pewny, czy Frankowski się nie poślizgnął i z tego powodu upadł - ocenił Przesmycki.

Dzięki temu zwycięstwu na cztery kolejki przed końcem rozgrywek Legia ma punkt straty do prowadzącego Lecha. Jagiellonia natomiast traci do lidera cztery punkty.

PAP

Zobacz także

Sportowym okiem