Partner merytoryczny: Eleven Sports

Legia - Arka 5-1. Autostrada po mistrzostwo? To nie może się już skończyć inaczej

Przed meczem z Wisłą Kraków trener Legii Aleksandar Vuković mówił, że jedyną autostradę, którą widzi, to ta, gdzieś na warszawskim Ursynowie. Po wysokim zwycięstwie nad Arką i stracie dwóch punktów przez Piasta, chyba dostrzeże także tę wiodąca wprost do mistrzostwa Polski. Tylko ktoś nadmiernie przezorny mógłby stwierdzić, że jest inaczej. Wydaje się, że nikt i nic nie będzie już w tym sezonie w stanie zatrzymać jego drużyny w drodze po złote medale.

Paweł Wszołek (Legia) po 5-1 z Arką. Wideo/INTERIA.TV

Po długiej przerwie Legia jest jedyną drużyną w lidze, która wygrała wszystkie trzy mecze. Do tego należy dołożyć zwycięstwo w Pucharze Polski z Miedzią Legnica i awans do półfinału. Jak na dłoni widać, że Vuković, jego sztab szkoleniowy oraz piłkarze nie zmarnowali czasu w długiej kwarantannie. W każdym meczu idą jak po swoje. Właśnie takiej Legii oczekują jej kibice: grającej skutecznie, szybko i z polotem. 

Prawdziwa weryfikacja przyjdzie jednak jak zwykle już za chwilę, w europejskich pucharach. Ale póki co, można na tę weryfikację spoglądać z optymizmem.

- Cieszy mnie znowu nasza dobra boiskowa reakcja, to jak poradziliśmy sobie po straconej bramce. Cały czas tłumaczymy sobie, że musimy grać tak samo bez względu na wynik. Chcemy robić swoje, niezależnie od tego jak nam się mecz układa, bo nie zawsze jest tak jakbyśmy sobie tego życzyli. Chwała drużynie za to, że praktycznie przez cały mecz, po szybko straconym golu, grała bardzo dobre spotkanie. W końcówce tempo nieco już siadło, nie było potrzeby, żeby grać z taką samą intensywnością. Udało się nam zdobyć także piątą bramkę i tego drużynie gratuluję - mówił po meczu Aleksandar Vuković.

Tę piątą bramkę wspomnianą przez trenera Legii zdobył wracający do gry po jedenastu miesiącach przerwy Vamara Sanogo. Napastnik przeszedł długą i żmudną rehabilitację. Gol był pewnego rodzaju nagrodą za cierpliwość i ciężką pracę.

- Właśnie bramka Sanogo cieszy nas chyba najbardziej. Po meczu w szatni była z tego powodu wielka frajda. Jeżeli chodzi o pozostałe aspekty, nie ma się za bardzo z czego cieszyć. Powiedziałem drużynie, że przed nami już następny ciężki mecz, wyjazd w niedzielę do Górnika Zabrze. Teraz chcemy się jak najszybciej zregenerować i wrócić do pełni sił. Zagramy na trudnym terenie i z drużyną, która w tym momencie wyróżnia się dobrym przygotowaniem fizycznym. Spodziewamy się trudnej przeprawy. Nie możemy sobie pozwolić na jakiekolwiek myślenie, że już coś jest skończone. Przed nami jeszcze wiele do zrobienia - podkreślał z charakterystyczną dla siebie ostrożnością Vuković.

Legia. Vuković po meczu z Wisłą: Chciałbym zadedykować to zwycięstwo Piotrkowi Rockiemu. Wideo/Wisła Kraków/INTERIA.TV

Wspomniany już Vamara Sanogo zdobytą bramkę zadedykował wszystkim którzy dodawali mu otuchy w trudnym dla niego ostatnio czasie, a także ponownie kontuzjowanemu Williamowi Remy’emu.

- Nie spodziewałem się, że w tak udany sposób zaliczę powrót do Ekstraklasy. Zagrałem po raz pierwszy od prawie roku. Chciałem dać z siebie wszystko co najlepsze, do tego zdobyłem bramkę, jestem szczęśliwy. Cieszymy się bardzo ze zwycięstwa, chcemy iść dalej za ciosem, wygrać następny mecz i przybliżyć się do celu, jakim jest mistrzostwo Polski. Moi przyjaciele we Francji oglądają mecze polskiej ligi, zwłaszcza Legii, ponieważ w niej gram - powiedział po meczu Vamara.

Innym bohaterem zwycięskiej konfrontacji z Arką był Paweł Wszołek. Były reprezentacyjny pomocnik najpierw doprowadził do wyrównania tuż przed przerwą, co wyraźnie podcięło gościom skrzydła. Po pauzie jego asysta i samobójczy gol Adama Marciniaka pozwoliły Legii wyjść na prowadzenie. Po tych ciosach zespół Ireneusza Mamrota nie potrafił już wstać z kolan.

- Pierwszego gola dedykuję mojej żonie. Obchodzimy właśnie szóstą rocznice ślubu. Oby takich pięknych chwil było jak najwięcej. Drugą bramkę chciałem zadedykować Remy’emu. Wiem, że wróci i będzie jeszcze naszym wzmocnieniem. Po szybko straconej bramce byłem spokojny, że szybko się podniesiemy i będziemy mieli swoje sytuacje i momenty. Taki właśnie nastąpił pod koniec pierwszej połowy. Bramka wyrównująca dodała nam skrzydeł, poszliśmy za ciosem. Po raz kolejny pokazaliśmy charakter. Nieważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz. Na pewno nie jest łatwo grać po tak długiej przerwie - wyliczał po meczu Paweł Wszołek.

Legia po długiej przerwie dopiero po raz pierwszy zagrała przy Łazienkowskiej. Kibiców oczywiście nie było, po spotkaniu w okolicach stadionu widać było tylko świetlne fajerwerki.

- Cieszymy się, że po ponad stu dniach zagraliśmy u siebie i wygraliśmy. Po tym ostatnim przegranym meczu na swoim stadionie z Piastem Gliwice był niedosyt. Chcemy się teraz dobrze zregenerować, patrzymy teraz już do przodu i koncentrujemy się na meczu z Górnikiem - dodaje Wszołek.

Po zwycięstwie nad Arką Legia ma już dziesięć punktów przewagi nad drugim w tabeli Piastem Gliwice. Najbliższy mecz, ostatni w rundzie zasadniczej zagra na wyjeździe w niedzielę z Górnikiem Zabrze. Pierwsze miejsce w tabeli da jej prawo gry w grupie mistrzowskiej u siebie m.in. z Piastem i z zespołem z trzeciego miejsca. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że tym razem Legia nie da już sobie odebrać zbliżającej się do niej wielkimi krokami mistrzowskiej korony. Autostrada do mistrzostwa jest już otwarta na oścież. Tylko jakaś katastrofa mogłaby zmienić, wydaje się nieuchronny, bieg zdarzeń.

Zbigniew Czyż

Vamara Sanogo cieszy się ze zdobytej bramki. Z lewej Michał Karbownik, z prawej Artur Jędrzejczyk i Adam Danch z Arki./ Leszek Szymański /PAP




INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem