Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lechia Gdańsk. Prezes Mandziara: Jestem zajęty jak damska ubikacja

Prezes Lechii Adam Mandziara w nieelegancki sposób rozstał się z Arturem Sobiechem. Napastnik ujawnia szczegóły.

Sobiechowie wyruszyli na podbój Turcji. Jak poradzą sobie w nowym otoczeniu? Wideo /INTERIA.TV

W wywiadzie z Interią, przeprowadzonym na rocznicę zdobycia przez Lechię Pucharu Polski, Artur Sobiech mówił o blaskach pobytu w Gdańsku, o tym że z przyjemnością będzie wracał do tego miasta. Przyznał również, że jest z Lechią rozliczony do zera, co wcale nie jest oczywiste, gdyż gdański klub ma przez ostatnie lata problemy z opłacaniem swych pracowników.

Sobiech w wywiadzie z nami napomknął, że "odejście mogło nastąpić w przyjaźniejszej atmosferze".

W rozmowie z "Super Expressem" zdobywca "złotego gola" ujawnia kulisy tego odejścia: 

- Kiedy po siedmiu dniach osiągnęliśmy porozumienie i potrzebne było tylko wyrejestrowanie mnie z Pomorskiego ZPN i podpis prezesa Mandziary na dokumencie, to w odpowiedzi na taką prośbę dostałem od niego SMS-a w języku niemieckim, którego zacytuję: "Heute bin ich besetzt wie ein damenklo"("dzisiaj jestem zajęty jak damska ubikacja").

W wywiadzie dostaje się również trenerowi Piotrowi Stokowcowi, który obwinił napastnika za odpadnięcie Lechii w kwalifikacjach Ligi Europy z duńskim Broendby: - W rozmowie ze mną i moją żoną zarzucił mi, że to przeze mnie Lechia odpadła w Lidze Europy z Broendby, bo niby ja byłem zajęty i nalegałem na transfer do Uerdingen. Przecież to nonsens - mówi Sobiech.

Faktycznie, w rozmowie z Interią Stokowiec przyznawał, że "siedzi w nim to Broendby", ale myśleliśmy że w innym sensie.

MS

Prezes Lechii Adam Mandziara/Piotr Matusewicz/East News
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem