Lechia Gdańsk. Piotr Stokowiec: Czujemy się skrzywdzeni
Nie milkną echa końcówki sezonu PKO BP Ekstraklasy. Trener Lechii Piotr Stokowiec zabrał mocny głos w tej sprawie.
Miejmy nadzieję, że się na nas nie obrazi, ale konferencje prasowe i wywiady trenera Lechii Gdańsk, Piotra Stokowca nie należały do tej pory do najbardziej ekscytujących. Nie było tam teatru w stylu Michała Probierza, bon motów Bogusław Kaczmarka, ani życiowych porad Oresta Lenczyka. Aż do teraz. Trener Piotr Stokowiec udzielił mocnego wywiadu "Przeglądowi Sportowemu", w którym odnosi się do końcówki sezonu 2020/21 PKO BP Ekstraklasy.
Głównym tematem jest ostatni mecz z rozgrywek z Jagiellonią w Białymstoku, przegrany przez Lechię 1-2 w wysoce kontrowersyjnych okolicznościach.
Decyzje sędziego Krzysztofa Jakubika z Siedlec poparte analizą VAR wyjątkowo dla Lechii niefartownego Daniela Stefańskiego z Bydgoszczy wywołały wzburzenie w Gdańsku. Kibice gdańskiego klubu wystosowali nawet petycję do szefa kolegium sędziów Zbigniewa Przesmyckiego. Ten połowicznie na nią odpowiedział ujawniając zapisy z wozu VAR i wyjaśniając, że nie Bartosz Bida z "Jagi", a Karol Fila z Lechii zagrał ręką przy akcji, która przyniosła rzut karny i pierwszą bramkę dla białostocczan.
Piotr Stokowiec ma ten temat odmienne zdanie i na łamach "PS" mówi:
- (Ta decyzja - przyp. red.) była błędna! Tu nie ma żadnych wątpliwości. Bida wcześniej zgarnął piłkę ręką. Powinien być rzut wolny dla nas, a był karny dla Jagiellonii. I to nie jest moje odczucie tylko obiektywny fakt. Potwierdził to zapis wideo, pan Sławomir Stempniewski w Canal + i wszyscy goście, którzy byli wtedy w studio. Sędzia VAR, który mógł sobie tą sytuację powtórzyć wiele razy, nie miał prawa tego nie zauważyć. Tym bardziej że my od razu to zagranie arbitrom zgłosiliśmy . Nie pojmuję, jak mogło do czegoś takiego dojść. Na dodatek nieuznana bramka Flavio to też kontrowersyjna decyzja. Czyli przegraliśmy kluczowy mecz 1-2, jednak wynik mógł być dokładnie odwrotny.
Lechia Gdańsk zajęła ostatecznie siódme miejsce na ligowej mecie. Gdyby jedna z kontrowersyjnych decyzji (ręka Bidy i gol Flavio) poszła po myśli Biało-Zielonych, zajęliby oni czwarte miejsce i zagrali w Lidze Konferencji, w europejskich pucharach.
Podkreśla to też w wywiadzie Piotr Stokowiec:
- (...) już remis dawał nam prawo do gry w pucharach. I wie pan co jest najgorsze? Że nikogo to nie obchodzi. Takie błędy nie mają żadnych konsekwencji. Zapada cisza. My tracimy puchary, tracimy konkretne pieniądze jako klub i mamy przejść nad tym do porządku dziennego? Rozumiem, że błędy się zdarzają. Tylko szkoda, że nikt nie zadzwonił, że nikt nie powiedział magicznego słowa : przeprasza. Niestety potwierdziła się stara boiskowa prawda liczy się to co zadecyduje sędzia.
MS
Przegląd Sportowy/INTERIA.PL