Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lechia Gdańsk. Michał Nalepa: Miałem przeczucie, że to wygramy

Lechia Gdańsk w rozczarowujący sposób zremisowała 2-2 z Radomiakiem. Obrońca Michał Nalepa starał się szukać pozytywów.

Bałtycki Komentarz Sportowy odc. 16. Wideo/INTERIA.TV/INTERIA.TV

Środkowy obrońca Lechii Gdańsk, Michał Nalepa był podporą tej drużyny w poprzednich sezonach. Praktycznie nie opuszczał meczów, a jeśli już mu się to zdarzało to z powodu nadmiaru żółtych kartek. Dopiero w rundzie wiosennej poprzednich rozgrywek (sezon 2020/21) stracił sporo meczów przez kontuzję. Po sezonie wyleczył się i bieżący sezon rozpoczął w podstawowym składzie. Zagrał w dwóch meczach ligowych, by w doliczonym czasie drugiego z nich (1-0 z Wisłą Płock) zejść z placu gry z kontuzją. W kolejnych dwóch spotkaniach znalazł się poza kadrą meczową, by w wyjazdowym spotkaniu  z Lechem Poznań usiąść na ławce rezerwowych. W meczu z Radomiakiem wystąpił od początku, jego 90-minutowy występ należy zaliczyć do nielicznych pozytywów rozczarowującego dla Lechii remisu 2-2.

- Na szczęście nie leczyłem  tego urazu tak długo jak poprzedniego. Miałem spięty mięsień, cieszę się że wróciłem do zdrowia i dziś zagrałem 90 minut - przyznał Michał Nalepa, który poza miejscem w podstawowym składzie odzyskał opaskę kapitana.

Jak każdy mecz ten Lechii Gdańsk z Radomiakiem Radom składał się z dwóch połów. Tyle, że w tym spotkaniu były one kompletnie inne od siebie. W pierwszej gospodarze dominowali i w dość łatwy sposób zdobyli dwie bramki, w drugiej sytuacja kompletnie się odwróciła, wówczas beniaminek dwukrotnie trafił do siatki.

- Dobrze prezentowaliśmy się w pierwszej połowie, mieliśmy ten mecz pod kontrolą. Dobrze nam wychodziło konstruowanie akcji, tego zabrakło w drugiej połowie, także agresywności. Nie było założenia, żeby w drugiej części spotkania zagrać inaczej. Tak ułożył się mecz i nad tym ubolewam. Mieliśmy też w drugiej połowie trochę pecha. Tak było przy sytuacji z ręką Jarka Kubickiego, tak samo w końcówce, gdy strzała Bassa (chodzi o Diabate - przyp. red.) został zablokowany. Tak czasami bywa, ze Śląskiem też strzeliliśmy bramkę w końcówce, bilans wychodzi na zero - przyznał 28-letni, doświadczony stoper, dla którego mecz z Radomiakiem był spotkaniem numer 120 w Ekstraklasie.  

-  Nie ma się co załamywać. Nadal jesteśmy w czołówce, mamy dobrą pozycję wyjściową do ataku po przerwie na reprezentację, ten dorobek trzeba szanować. Muszę przyznać, że nie chcieliśmy tego mecz zremisować, atakowaliśmy po to, by go wygrać. Miałem przeczucie, że mimo straty dwóch bramek, w końcówce uda nam się wygrać to spotkanie, nie udało się. Trudno, gramy dalej - zakończył Michał Nalepa, kapitan i stoper Lechii Gdańsk.

Maciej Słomiński

Michał Nalepa, kapitan Lechii Gdańsk, w meczu z Radomiakiem/Fot. Wojciech Figurski/Newspix
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem