Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lechia Gdańsk - Górnik Łęczna 3-1 w 6. kolejce Ekstraklasy

Lechia odniosła pierwsze zwycięstwo w tym sezonie Ekstraklasy! W 6. kolejce gdańszczanie na własnym stadionie pokonali 3-1 Górnika Łęczna. Już w 7. minucie czerwoną kartkę zobaczył bramkarz gości Sergiusz Prusak. Pierwszy gol dla piłkarzy Jerzego Brzęczka i bramka dla Górnika były raczej niecodzienne.

Pierwszy gol Lukasza Haraslina
Pierwszy gol Lukasza Haraslina/Piotr Wittman/PAP

W drużynie Lechii zaszły drobne zmiany w wyjściowym składzie w porównaniu do spotkania z Wisłą. Z powodu kontuzji Grzegorza Wojtkowiaka, na prawej stronie obrony zagrał Paweł Stolarski. Szansę od trenera Jerzego Brzęczka dostał także strzelec jednego z goli w ubiegły weekend - Lukasz Haraslin, który zajął miejsce Bruno Nazario.

Zaskoczył Jurił Szatałow. Posadził na ławce Fiodora Czernycha - najlepszego strzelca Górnika Łęczna w poprzednim sezonie.

Jeśli Szatałow miał jakiś plan na ten mecz, to legł on w gruzach już w 7. minucie. Kamil Poźniak za lekko podał do bramkarza i piłkę przejął Grzegorz Kuświk. Snajper gospodarzy znalazł się sam na sam z Sergiuszem Prusakiem. Golkiper Górnika wybiegł za pole karne. Kuświk chciał go minąć, ale Prusak zatrzymał piłkę ręką. Sędzia nie wahał się i pokazał bramkarzowi czerwoną kartkę. Widać Prusak nie uczy się na błędach. W poprzedniej kolejce wychodząc z bramki wybił piłkę pod nogi Roberta Picha ze Śląska i skrzydłowy wrocławian go przelobował. Prusak wylądował w Cieniasach, a my prosiliśmy, żeby nie bawił się więcej w Manuela Neuera. Jak widać nasze apele nie pomogły i kolejną odsłonę Cieniasów Prusak ma jak w banku.

Lechia, grając z przewagą, atakowała. Dwa razy niecelnie uderzał Łukasik. Silvio Rodić, który wszedł do bramki gości zmieniając Poźniaka, efektownymi paradami zatrzymał strzały Ariela Borysiuka zza pola karnego i Grzegorza Kuświka z 15 metrów.

Jeszcze przed przerwą z powodu urazu z boiska zszedł Rafał Janicki. Brzęczek wpuścił Stojana Vranjesza, a do linii obrony przesunął Borysiuka.

W doliczonym czasie gry pierwszej części Lechia wyszła na prowadzenie. Lukasz Haraslin dostał podanie z pierwszej piłki od Łukasika. Jego strzał z ostrego kąta odbił się od wychodzącego z bramki Rodicia. Piłka wysoko skozłowała, nabrała rotacji i wpadła do siatki tuż pod poprzeczką. Leciała wolno, ale przelobowała dwóch obrońców Górnika stojących na linii.

Odpowiedź piłkarzy z Łęcznej była błyskawiczna. Marko Marić wypiąstkował dośrodkowanie przed pole karne. Tam stał Grzegorz Piesio. Pomocnik Górnika najpierw nie trafił w piłkę, ale potem spróbował jeszcze raz i pięknym, mocnym wolejem doprowadził do remisu.

Za to zagranie Sergiusz Prusak wyleciał z boiska/Piotr Wittman/PAP

Lechia wiedziała, że ma wymarzoną okazję do odniesienia pierwszego zwycięstwa i nieśmiało atakowała. Przyniosło to skutek w 55. minucie. Rodić źle wypiąstkował dośrodkowanie. Piłka spadła na 10 metr pod nogi Haraslina. Ten od razu uderzył, piłka minęła leżącego bramkarza z Łęcznej i wpadła do siatki.

Chwilę później Kuświk także pokonał Rodicia. Sędzia liniowy podniósł jednak chorągiewkę i gol nie został uznany. Powtórki pokazały, że napastnik gospodarzy zdobył bramkę prawidłowo.

Po drugiej bramce Lechii mało działo się na boisku. Warto odnotować uraz bohatera Lechii Haraslina, który musiał zejść z murawy oraz celny strzał z dystansu Vranjesa.

W doliczonym czasie gry Tomislav Bożić zatrzymał ręką w polu karnym uderzenie Piotra Wiśniewskiego. Sędzia podyktował "jedenastkę", którą na bramkę pewnym strzałem zamienił Vranjesz.

Lechia wygrała 3-1 i Jerzy Brzęczek, przynajmniej na chwilę, może spać spokojnie.

Lechia Gdańsk - Górnik Łęczna 3-1. Galeria

Zobacz galerię
+2


Powiedzieli po meczu:

Jurij Szatałow (trener Górnika Łęczna): "Trudno się gra, kiedy przez prawie cały mecz musieliśmy radzić sobie bez jednego zawodnika. Na początku spotkania dostaliśmy cios i w takiej sytuacji trudno było zrealizować to, co sobie zaplanowaliśmy przed spotkaniem. Mimo wszystko grając w "10" spisywaliśmy się poprawnie, a przy stanie 1-2 mieliśmy nawet okazję na doprowadzenie do remisu. Trudno ocenić, czy Prusak zachował się właściwie wychodząc z bramki. Przeanalizujemy tę sytuację, ale ja uważam, że jeśli bramkarz zdecyduje się wybiec poza pole karne, to musi odbić piłkę, w przeciwnym razie ma stać do końca".

Jerzy Brzęczek (trener Lechii Gdańsk): "Po takim meczu można powiedzieć tylko jedno - najważniejsze, że po serii potyczek bez wygranej udało nam się wywalczyć wreszcie trzy punkty. Nie było to najlepsze spotkanie w naszym wykonaniu i zdajemy sobie sprawę, że jeśli chcemy utrzymać dobrą passę, musimy poprawić jeszcze wiele rzeczy. W futbolu często jednak bywa tak, że można świetnie grać i zejść z boiska pokonanym, a zaprezentować przeciętny futbol i odnieść zwycięstwo. Dwie bramki strzelił Haraslin, który może okazać się przykładem na to, jak często w piłce kariery nietypowo się rozpoczynają. Na początku sezonu Lukas nie mieścił się w meczowych "18", ale swoją postawą na treningach i grą w drużynie rezerw zasłużył na to, aby znaleźć się w pierwszym zespole. W pierwszej połowie boisko musiał opuścić Janicki, który poczuł ostry ból w kolanie. Na razie nie wiemy, co mu dolega, ale po badaniach powinniśmy poznać właściwą diagnozę".

Lechia Gdańsk - Górnik Łęczna 3-1 (1-1)

Bramki: Haraslin (45+2., 55.), Vranjesz (94.) - Piesio (45+4.)

Żółte kartki - Lechia Gdańsk: Grzegorz Kuświk, Sebastian Mila, Ariel Borysiuk. Górnik Łęczna: Łukasz Mierzejewski, Fiodor Cernych, Tomislav Bozic. Czerwona kartka - Górnik Łęczna: Sergiusz Prusak (7-za zagranie ręką poza polem karnym). 

Sędziował: Szymon Marciniak Widzów: 12193

Lechia Gdańsk: Marko Marić - Paweł Stolarski, Rafał Janicki (41. Stojan Vranjesz), Mario Malocza, Jakub Wawrzyniak - Maciej Makuszewski (46. Piotr Wiśniewski), Ariel Borysiuk, Daniel Łukasik, Sebastian Mila, Lukasz Haraslin (63. Bruno Nazario) - Grzegorz Kuświk. 

Górnik Łęczna: Sergiusz Prusak - Łukasz Mierzejewski, Maciej Szmatiuk, Tomislav Bozić, Leandro - Grzegorz Bonin, Łukasz Tymiński, Kamil Poźniak (10. Silvio Rodić), Tomasz Nowak, Grzegorz Piesio (83. Bartosz Śpiączka) - Jakub Świerczok (61. Fiodor Czernych). 

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem