Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lechia Gdańsk: Filip Mladenović: Gol dla Adamowicza

W rozmowie z oficjalną stroną Lechii, Mladenović żegna się z Gdańskiem. Obiecuje, że będzie tu wracał.

Maciej Murawski dla Interii: Stawowy w ŁKS? Podwójnie zły ruch. Wideo/Zbigniew Czyż/TV Interia

Filip, opowiedz o tych 2,5 roku w Gdańsku? Początki nie były łatwe.

Filip Mladenović, były piłkarz Lechii Gdańsk: - Pierwsze pół roku po podpisaniu kontraktu, piłkarsko nie byłem do końca sobą. To była taka adaptacja. Po półtorej roku bez żadnego meczu, ciężko, by zawodnik od razu złapał formę. Potrzebowałem dobrego okresu przygotowawczego, taki dostałem i sezon 2018/19 był niemal idealny. Do końca walczyliśmy o mistrzostwo, zdobyliśmy Puchar Polski. Historyczny sezon, wiele osób będzie go wspominać, ja na pewno zapamiętam go na zawsze. Te 2,5 roku w Gdańsku, to był piękny czas.

Która z twoich bramek dla Lechii była najbardziej pamiętną?

- Wiele ich nie było, bo tylko trzy! Najbardziej zapamiętam bramkę z rzutu wolnego z Pogonią Szczecin (2-1). Zagraliśmy wtedy w czarnych strojach, by uczcić pamięć zmarłego chwilę wcześniej prezydenta Pawła Adamowicza. Wiemy, kim on był dla Gdańska i dla Lechii.

Przez 2,5 roku w Lechii zaliczyłeś aż 16 asyst, to sporo jak na bocznego obrońcę. Którą nich cenisz najwyżej?

- Mam w głowie podanie do Michała Maka, asysta może nie była piękna, ale jego bramka z Lechem w Poznaniu już tak. Pamiętam jeszcze podanie do Michała Nalepy, w spotkaniu wygranym 3-2 z Jagiellonią.

Twój najlepszy mecz w Lechii?

- Finał Pucharu Polski, ta atmosfera zostanie ze mną do końca życia. Mecz nie był piękny, ale takie bywają mecze o trofea. Odnieśliśmy wielki sukces, po 36 latach Puchar Polski wrócił do Lechii.

A który mecz był tym najgorszym?

- Z Koroną Kielce zagrałem na lewej pomocy, po 45 minutach trener Stokowiec, który świeżo do nas przyszedł powiedział: Dzięki "Mladen"! Byłem wtedy nieprzygotowany do gry. To nie był mój wielki mecz.

Dostałeś w Lechii 25 żółtych kartek, czy żałujesz którejś z nich?

- Ani jednej! Jeśli dostałem - zasłużyłem.

Czerwoną dostałeś dopiero na koniec od Piotra Stokowca.

- Świetny moment, wciąż jestem w szoku co tam się stało. Pożartowaliśmy trochę, jestem zadowolony z tego pożegnania i z mojego pobytu tutaj.

Czego zabrakło do mistrzostwa w sezonie 2018/19?

- Nie wiem co się stało w rundzie finałowej. Wcześniej graliśmy świetnie. Może zabrakło długiej ławki? Siedem meczów i siedem finałów musisz grać na maksa. Nie mówię, że nie graliśmy, ale może nasz maks był inny niż wcześniej? Nie wiem czego zabrakło. W tym sezonie chłopaki są bliscy powtórzenia poprzedniego, mam nadzieję że tak się stanie. Wierzę, że sobie poradzą. W tym sezonie atutem Lechii powinna być większa ilość chłopaków gotowych do grania.

Które miejsca były twoimi ulubionymi w Trójmieście?

- Mieszkałem w "Garnizonie" we Wrzeszczu, tam człowiek ma wszystko czego potrzeba do życia. Poza plaża, morze, stare miasto. Idealne miejsce do życia.

Czy długo się zastanawiałeś nad ofertą przedłużenia kontraktu z Lechią?

- U prezesa zawsze miałem otwarte drzwi, to człowiek, który rozumie piłkę. Zrozumiał moją chęć grania  na lepszym poziomie, może w mocniejszym klubie? Lechia to idealny klub do odbudowy, żeby trenować, idealne miejsce, by się rozwijać. Budżet na następny sezon będzie mniejszy, klub musi sobie poradzić. Wspólnie podjęliśmy decyzję, że najlepiej będzie jak się rozstaniemy.

Co się stanie z waszą bałkańską mafią, po twoim odejściu?

- Hierarchia się nie zmieni! Szefem jest Zlatan Alomerović, generałem Mario Malocza, ja byłem tylko zwykłym żołnierzem. To był piękny czas razem, związaliśmy się ze sobą i tak już zostanie. Osiągnęliśmy sportowy sukces i świetnie się tu żyło. Czego chcieć więcej? Będę do Gdańska wracał.

MS

Filip Mladenović/Piotr Matusewicz/East News
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem