Śląsk nie ma dobrej passy - w lidze nie wygrał już pięciu spotkań z rzędu, w ostatnim tygodniu odpadł jeszcze z Pucharu Polski, przegrywając 0-1 u siebie z Miedzią Legnica. Tą samą Miedzią, którą kilka tygodni temu rozbił na wyjeździe 5-0. Bilans siedmiu ostatnich dni to trzy porażki i 0-5 w bramkach. Wielkim zaskoczeniem w składzie Śląska było to, że do Poznania w ogóle nie przyjechali czołowi piłkarze wrocławian Robert Pich i Arkadiusz Piech. W wyjściowym składzie, po raz pierwszy od sierpnia, znalazł się za to Mateusz Radecki. - Graliśmy trzeci mecz w tym tygodniu, chcieliśmy znaleźć trochę świeżości, szczególnie w środkowej linii. Wiedzieliśmy, że to będzie decydujące i tak zrobiliśmy. To był dobry ruch, bo wszyscy zagrali dobry mecz - mówił Pawłowski, wywołując spore zaskoczenie u dziennikarzy. Śląsk bowiem nie grał dobrze, podobnie jak Lech. Mecz tych drużyn był słaby, jedni i drudzy na fatalnym boisku popełniali sporo błędów. Śląsk w miarę skutecznie się bronił, ale w ofensywie był bezzębny. - Było wiele akcji z obu stron, ale różnica jest taka, że Lech zdobył dwie bramki - mówił Pawłowski. - My przy stanie 0-1 zaryzykowaliśmy, posłaliśmy Wojtka Gollę, czyli stopera do przodu. No i wpadła druga bramka. Gratuluję zespołowi, bo pokazał wiele walki i zaangażowania. Myślę, że jesteśmy na dobrej drodze, by robić dalsze postępy - brnął dalej Pawłowski. Jego zdaniem takie postępy powinni szczególnie robić 22-letni Damian Gąska i 25-letni Mateusz Radecki. Obaj w tym sezonie debiutowali w Ekstraklasie. - Muszą grać w takich meczach na wielkich stadionach, robić postępy, a będziemy mieli z nić pożytek w przyszłości - ocenił trener Śląska. Jest bardzo możliwe, że po tej kolejce Śląsk spadnie w tabeli na 14. miejsce, a jeśli z podobnym efektem zakończy kolejne mecze z Koroną Kielce i Pogonią Szczecin, to zimę spędzi w strefie spadkowej. Andrzej Grupa