Lech - Śląsk 1-0. Viteżslav Laviczka: W takich sytuacjach powinni pokazać się liderzy
- Gdy przegrywamy mecz, trener nie może być zadowolony. Jeśli będzie taka sytuacja, że nadal będę pracował w tym klubie, to zrobię maksa by przetrwać ten trudny czas. Każdy kolejny dzień, każdy trening, każdy mecz – mówił po meczu z Lechem Poznań trener Śląska Wrocław Viteżslav Laviczka.
To, czy Czech nadal będzie szkoleniowcem Śląska, rozstrzygnie się zapewne w najbliższych dniach. Po czterech kolejnych meczach bez zwycięstwa, przy zaledwie jednej zdobytej bramce w tym roku, posada trener jest poważnie zagrożona. Nie zmieniło jego sytuacji spotkanie z Lechem, które Śląsk przegrał 0-1.
- Wiedzieliśmy, że początek tej części sezonu nie będzie łatwy, bo z czterech spotkań tylko jedno graliśmy u siebie. Jestem niezadowolony z tego, jak zespół funkcjonuje w ofensywie i jak jest efektywny. Potrzeba nam współpracy i więcej aktywności w samej grze. Tu decydująca jest postawa mentalna, w takich sytuacjach powinni pokazać się liderzy. Z naszej strony tych elementów jest za mało - mówił Laviczka. Jego zdaniem to jeden mały krok potrafi odmienić cały zespół. Taki krok, jaki po sześciu ligowych meczach bez zwycięstwa wykonał dzisiaj Lech Poznań.
Śląsk Wrocław mógł prowadzić
- Obie drużyny grały ważny mecz w sytuacji, w jakiej się znalazły. Lech jednak zdobył bramkę, która zadecydowała o jego zwycięstwie. W pierwszej połowie byliśmy dobrze zorganizowani, ale tak jak poprzednio, brakowało nam jakości i pewności siebie w ataku. To ważne zwłaszcza w spotkaniach, w których decyduje jedna bramka. Tak jak dzisiaj - mówił Laviczka. Trener Śląska podkreślał, że jego zespół miał bramkowe okazje, mógł objąć prowadzenie w tym meczu. - W pierwszej połowie stworzyliśmy jedną, dwie szanse, nie udało się. To samo było na początku drugiej części, gdy Bartek Pawłowski kończył akcję. Mając dwie, trzy okazje w meczu, trzeba coś wykorzystać - ocenił Laviczka.
Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie!
Trener Śląska powiedział, że przy stracie gola jego zawodnicy byli spóźnieni w zaatakowaniu dośrodkowującego piłkę Jana Sykorę. Skrzydłowy Lecha dorzucił futbolówkę prosto na głowę Arona Johannssona, a Amerykanin pokonał Matusza Putnocky’ego. - Lech to drużyna, której nie można zostawić przestrzeni. Gdy tę przestrzeń ma, to zaczyna kombinować. Zabrakło reakcji przy dośrodkowaniu Sykory - mówił Laviczka.
Nie pomogły też zmiany, których dokonał szkoleniowiec. A co gorsze dla Śląska: czwarte żółte kartki w tym sezonie zobaczyli Fabian Piasecki i Piotr Celeban, zaś z powodu kontuzji zmieniony został Mateusz Praszelik. Dwóch pierwszych zabraknie w następnym meczu z Pogonią Szczecin. - Zgłosił problem z brzuchem, dlatego opuścił boisko - powiedział Laviczka.