Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań - Zawisza Bydgoszcz 3-2

Lech Poznań wymęczył wygraną 3-2 na Zawiszą Bydgoszcz - mimo, że przez ponad pół godziny grał w dziesiątkę. Beniaminek ma czego żałować - z sytuacji, które stworzył, mógł zdobyć kilka goli więcej.

Zawodnik Lecha Poznań Kasper Hamalainen (wyżej) walczy o piłkę z Heroldem Goulonem z Zawiszy Bydgoszcz
Zawodnik Lecha Poznań Kasper Hamalainen (wyżej) walczy o piłkę z Heroldem Goulonem z Zawiszy Bydgoszcz/Jakub Kaczmarczyk/PAP

Zawisza po raz ostatni wygrał w Ekstraklasie z Lechem 24 lata temu - wtedy przy Bułgarskiej rozgromił rywala aż 5-1. Teraz na tak okazały sukces liczyć nie mógł, ale o wygraną goście spokojnie mogli się pokusić. Popełnili jednak trzy banalne błędy, po których poznaniacy zdobywali bardzo łatwo bramki.

Już w 4. minucie Michał Masłowski nie zdołał zablokować szybko wykonującego rzut wolny Łukasza Trałki. Ten zagrał daleką piłkę do Szymona Pawłowskiego, który odegrał futbolówkę Hubertowi Wołąkiewiczowi. Boczny obrońca Lecha wrzucił ją w pole karne, a Bartosz Ślusarski z bliska ulokował w bramce. Cztery zagrania, kilka sekund i gol - tak właśnie Lech zdobywał sporo goli w poprzednim sezonie. Co ciekawe, druga bramka (Trałka - Pawłowski - Henriquez) oraz trzecia (Pawłowski - Ślusarski - Wołąkiewcz - Claasen) padły w podobny sposób. Trener Zawiszy Ryszard Tarasiewicz był po akcjach Lecha zdruzgotany. - Takich błędów popełniać nie można - stwierdził.

Pozytywnych elementów w grze Lecha nie było wiele - więcej w ofensywie niż w defensywie. Bydgoszczanie już po 20 minutach przegrywali 0-2, później gol zdobyty po rzucie rożnym przez najlepszego w ich szeregach Masłowskiego dał im nadzieję na lepszą drugą połowę. Tę wiarę na moment przerwał Claasen (gol na 3-1), ale dość szybko sytuację odwrócił... Henriquez.

Obrońca Lecha sfaulował na środku boiska Jakuba Wójcickiego i zobaczył drugą żółtą kartkę. Sędzia Paweł Raczkowski pierwszy kartonik pokazał mu za zdjęcie koszulki po zdobytym golu. Panamczyk pokazał wtedy ukryte pod strojem zdjęcie swoje i żony, podbiegł do trybuny i ułożył z palców serduszko. W sobotę Henriquez miał ślub, na którym zjawiła się cała drużyna, w niedzielę golem sprawił sobie prezent, a kolejny "dostał" w 55. minucie od arbitra. Ten akurat nie był przyjemny.

Grając w przewadze piłkarze Zawiszy uwierzyli, że mogą w Poznaniu pokusić się przynajmniej o jeden punkt. W 66. minucie gola z rzutu wolnego zdobył Łukasz Skrzyński - dośrodkował futbolówkę w pole karne, ale nikt jej nie trącił nogą - także bramkarz Krzysztof Kotorowski. Dla golkipera Lecha to już trzecia podobna bramka w tym sezonie. Chwilę później niecelnie lobował Herold Goulon, od którego poznaniacy regularnie odbijali się jak piłeczki od muru.

Najlepszą okazję zmarnował jednak w 83. minucie Bernardo Vasconcelos. Znakomitą akcję przeprowadził wówczas Igor Lewczuk - bez problemu minął Manuela Arboledę i Szymona Drewniaka, choć ten ostatni kilka razy go faulował. Zagrał piłkę prosto do Vasconcelosa, ten był sam przed Kotorowskim, ale nie pokonał doświadczonego bramkarza. Nie wykorzystał także dobitki, bo tę zablokował Wołąkiewicz. Jeszcze w doliczonym czasie rzut wolny z 17 metrów wykonywał Masłowski, ale nie trafił w bramkę. Wtedy Lech grał już w dziewięciu, bo stojący przy środkowej linii kontuzjowany Łukasz Teodorczyk nie mógł już nawet biegać.

Lech wymęczył zwycięstwo w meczu z Zawiszą 3-2. Galeria

Zobacz galerię
+2

Zdaniem trenerów:

Ryszard Tarasiewicz (Zawisza): - Trzy dośrodkowania i trzy gole. W poprzednich spotkaniach, choć może rywale byli innej klasy, to dośrodkowań było dwanaście i gole nie wpadały. Za proste błędy dziś popełniliśmy. Za szybko straciliśmy trzecią bramkę, bo nawet grając jedenastu na jedenastu mogliśmy pokusić się o odrobienie strat. Przy takich błędach trudno liczyć na zwycięstwo, choć po nie przyjechaliśmy.

Mariusz Rumak (Lech): - Mecz dobrze nam się rozpoczął, ale w pewnym momencie stanęliśmy. Zawisza bardzo dobrze wykonywał stałe fragmenty, tak zdobył zresztą pierwszego gola. Mecz miał historię, bo choć zdobyliśmy gola na 3-1, to szybko dostaliśmy czerwoną kartkę, a Zawisza trafił nas z wolnego po raz drugi.

- Ostatnie pięć minut to jedne z najdłuższych, jakie przyszło mi spędzić na ławce. A ławka po raz pierwszy była chyba taka, że każdy mógł wejść na boisko. Zachowanie Luisa było nierozważne, ale ślub ma się raz w życiu. Tego serdecznie mu życzę, by to było tylko raz w życiu. Cichym bohaterem był Łukasz Teodorczyk, bo sam zdecydował o tym, by wrócić na boisko. Miał kontuzję, tylko truchtał, ale chciał grać. Tak naprawdę jednak to kończyliśmy mecz w dziewięciu. Nie było wielu fajerwerków, ale powoli idziemy do przodu.

Andrzej Grupa

Lech Poznań - Zawisza Bydgoszcz 3-2. Galeria

Zobacz galerię
+2

Lech Poznań - Zawisza Bydgoszcz 3-2 (2-1)

Bramki: 1-0 Bartosz Ślusarski (4), 2-0 Luis Henriquez (18), 2-1 Michał Masłowski (33-głową), 3-1 Daylon Claasen (52), 3-2 Łukasz Skrzyński (66-wolny).

Żółta kartka - Lech Poznań: Luis Henriquez, Marcin Kamiński, Hubert Wołąkiewicz, Łukasz Teodorczyk, Krzysztof Kotorowski. Zawisza Bydgoszcz: Łukasz Skrzyński, Michał Masłowski. Czerwona kartka za drugą żółtą - Lech Poznań: Luis Henriquez (56).

Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów 19˙393.

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem