Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań - Termalica Bruk-Bet Nieciecza 5-2 w 22. kolejce Ekstraklasy

Świetne widowisko na start wiosny w Poznaniu! Lech pokonał Termalicę Bruk-Bet Nieciecza 5-2, ale emocje w tym spotkaniu były aż do doliczonego czasu.

Piłkarze Lecha mieli powody do radości
Piłkarze Lecha mieli powody do radości/Jakub Kaczmarczyk/PAP

W trzech pierwszych spotkaniach tej kolejki padł zaledwie jeden gol, ale dwa sobotnie dostarczyły już wielu bramek, były jednak jednostronne. Tymczasem pojedynkowi mistrza Polski z beniaminkiem ekstraklasy towarzyszyły zarówno emocje, jak i radość po licznych golach.

Trener Lecha Jan Urban mówił przed tym spotkaniem, że spodziewa się atrakcyjnego meczu, bo Termalica nie skupia się na obronie. Miał rację, goście już w 2. minucie przeprowadzili świetną akcję, w której Jasmin Burić został zmuszony do parady po strzale Jakuba Biskupa. Lech miał inicjatywę, ale musiał się liczyć z zagrożeniem po stracie piłki. 

W 11. minucie kapitalną akcję zaliczyli jednak poznaniacy, a centralną postacią był w niej Szymon Pawłowski. Zagrał do Władimira Wołkowa, dostał piłkę z powrotem, zagrał więc do Łukasza Trałki i futbolówka od razu wróciła. Zagrał więc jeszcze do Karola Linetty'ego, który sprytnym podaniem wypatrzył Pawłowskigo. Skrzydłowy "Kolejorza" znalazł się sam przed Krzysztofem Pilarzem, kopnął niemal prosto w niego, ale... piłka i tak znalazła się w siatce.

Pozdrażniona Termalica mogła od razu odpowiedzieć, ale strzał Wojciecha Kędziory zatrzymał się na słupku. To właśnie ze strony Kędziory, a także Jakuba Biskupa poznaniakom groziło największe niebezpieczeństwo. 

W Lechu największymi walczakami byli za to Linetty oraz debiutujący w ekstraklasie Duńczyk Nicki Bille Nielsen. Ten ostatni świetnie się ustawiał, wygrywał sporo pojedynków powietrznych z wyższymi od siebie rywalami. W 17. minucie pobiegł do - mogło się wydawać - straconej piłki, ale jakimś cudem dzióbnął piłkę przed Pilarzem. Znalazł się przed pustą bramką, ale nie zdołał utrzymać równowagi i oddać decydującego strzału. 

Za to w 42. minucie Linetty świetnie wypatrzył Duńczyka przed polem karnym, zagrał piłkę w "uliczkę", zaś Bille znakomicie strzelił pod poprzeczkę. Co na to Termalica? To nie jest beniaminek, który bałby się kogokolwiek w lidze. Podobnie jak po pierwszym straconym golu goście natychmiast odpowiedzieli akcją ofensywną, po której tym razem Wojciech Kędziora tym razem się nie pomylił. To zwiastowało kolejne emocje po przerwie.

I tak się stało - Termalica ani myślała odpuszczać walki nie o jeden punkt, ale trzy! Chwilę po wznowieniu gry Biskup idealnie zagrał przed bramkę do Kędziory, a ten znów pokonał Buricia. Było 2-2, a goście poczynali sobie coraz śmielej. Mecz był otwarty, akcja często przenosiła się z jednego pola karnego na drugie. 

W 57. minucie Linetty znów zobaczył dobrze ustawionego Pawłowskiego, wypuścił go sam na sam z bramkarzem, a skrzydłowy minął Pilarza i zdobył trzeciego gola. Problem w tym, że piłkarz Lecha był w momencie podania na spalonym - sędziowie popełnili więc poważny błąd. Z drugiej strony - Linetty'ego do tej pory zwykle chwalono za walkę, a ganiono za brak goli i asyst. Teraz zaliczył trzy decydujące podania!

To jeszcze bardziej podkręciło emocje. Termalica się starała, Burić wybił przed siebie strzał Sebastiana Ziajki, a później z wolnego nie trafił Dawid Plizga. 

W 90. minucie wszelkie wątpliwości się rozwiały po faulu na Darko Jevticiu w polu karnym. Lechici kłócili się, kto ma uderzać z jedenastu metrów, bo chętnych było aż trzech: właśnie Jevtić, a także Dawid Kownacki i Tomasz Kędziora. Piłkę jako pierwszy chwycił Kownacki, a po chwili pokonał Pilarza. Mało tego - w doliczonym czasie ten sam zawodnik efektownym strzałem jeszcze raz zdobył gola! Końcowy wynik to 5:2 - oby takich spotkań w ekstraklasie było jak najwięcej!

Andrzej Grupa

Lech Poznań - Termalica Bruk-Bet Nieciecza 5-2 (2-1)

Bramki: 1-0 Pawłowski 11., 2-0 Bille 42., 2-1 Kędziora 43., 2-2 Kędziora 49., 3-2 Pawłowski 57., 4-2 Kownacki 90. z karnego, 5-2 Kownacki 90. +2

Lech: Burić - T. Kędziora, Kamiński, Arajuuri, Volkov - Lovrencsics (65. Jevtić), Tetteh ŻK (77. Gajos), Trałka, Linetty ŻK, Pawłowski - Bille (88. Kownacki).

Termalica: Pilarz - Ziajka, Stano, Putiwcew, Jarecki - Plizga, Kupczak (85. Kowal), Babiarz, Foszmańczyk (46. Misak), Biskup (79. Juhar) - W. Kędziora. 

Sędziował: Paweł Gil z Lublina.

Widzów: 17148.

Powiedzieli po meczu:

Jan Urban (trener Lecha): "Wydawało się, że po drugiej bramce mecz będzie dla nas spokojniejszy i będziemy go kontrolować. Może poczuliśmy się zbyt pewnie. Liczyliśmy, że Termalica jeszcze bardziej się otworzy, co nam da szansę gry z kontrataku. Rywale pokazali, że potrafią grać w piłkę i gdy tylko zostawialiśmy im więcej swobody, dobrze nią operowali. Nie powinniśmy natomiast dopuszczać do takich sytuacji, że łatwo tracimy dwa gole. Z drugiej strony, reakcja drużyny po stracie drugiej bramki była bardzo dobra".

Piotr Mandrysz (trener Termaliki): "Przegraliśmy zdecydowanie za wysoko. Początek spotkania w naszym wykonaniu był średni. Zanim weszliśmy w mecz, było 0-1, ale też zespół dobrze zareagował po stracie drugiej bramki. Muszę pochwalić zespół, że potrafił podnieść się ze stanu 0-2 na 2-2, co w Poznaniu nie jest łatwe. Wynik nie odzwierciedla przebiegu spotkania, ale musimy z tym żyć. Cieszę się, że przeciwstawiliśmy się tak silnemu przeciwnikowi, mistrzowi kraju, choć wynik mówi coś innego".

Jarosław Araszkiewicz o szansach Lecha Poznań. Wideo/Andrzej Grupa/INTERIA.TV
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem