Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań - Standard Liege 3-1 w 3. kolejce Ligi Europy

Lech Poznań wygrał w końcu pierwsze spotkanie w fazie grupowej Ligi Europy i nadal może marzyć o awansie do 1/16 finału. Po całkiem niezłym spotkaniu „Kolejorz” pokonał Standard Liege 3-1.

Lech Poznań - Standard Liege 3-1. Skrót meczu. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport

Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Lech Poznań - Standard Liege

W Lechu każdy zdawał sobie sprawę, że dwa najbliższe spotkania są dla klubu absolutnie kluczowe. Wygrana ze Standardem przedłużała marzenia o awansie z grupy Ligi Europy, zaś niedzielnego starcia w lidze z Legią też absolutnie nie można odpuścić. Piłkarze mieli pilnować się w każdej sytuacji, byle nie zarazić się koronawirusem, wyjazd do Pruszkowa na Puchar Polski wiązał się z dodatkowymi środkami ostrożności. Przed meczem Ligi Europy nie było dla dziennikarzy konferencji prasowych ani możliwości obserwowania przez kwadrans treningów obu drużyn, a przecież dwa tygodnie temu przed starciem z Benficą sytuacja wyglądała normalnie. Wszystko po to, aby Lecha nie spotkała sytuacja taka, jaka dotknęła jego rywala z Liege. Belgowie w poniedziałek przeprowadzili testy i okazało się, że aż sześciu graczy jest chorych na COVID-19. Dodatkowo - trener Dariusz Żuraw chciał mieć lidera swojej drużyny Pedro Tibę. Ile Portugalczyk znaczy dla "Kolejorza", pokazało właśnie to spotkanie.

Poznaniacy na swoje pierwsze trzy punkty w Lidze Europy bardzo sumiennie pracowali. Właściwie tylko w dwóch fragmentach pierwszej połowy sytuacja nieco wymknęła się gospodarzom spod kontroli. Najpierw po pierwszym gwizdku sędziego z Austrii, gdy Standard zepchnął nieco lechitów do defensywy. W 12. minucie Belgowie przeprowadzili niezłą akcję - po dośrodkowaniu Nicolasa Raskina bliski oddania strzału głową z kilku metrów był Michel-Ange Balikwisha, ale lekko spychany przez Alana Czerwińskiego minął się z piłką. 

Dwie minuty później było już 1-0 dla Lecha. Kapitalnym zagraniem w poprzek pola karnego popisał się Pedro Tiba - Michał Skóraś wybiegł zza pleców Nicolasa Gavory'ego i głową pokonał Arnauda Bodarta. Ten gol zupełnie odmienił sytuację - lechici dostali wiatru w żagle, napędzali kolejne swoje akcje. To był Lech, którego znaliśmy ze spotkań z Hammarby, Apollonem, Charleroi czy Benficą. Podchodzący wyżej pod rywala, atakujący raz jedną, raz drugą stroną, przyspieszający co chwilę swoje akcje. Z wyłączeniem Filipa Marchwińskiego, ten zespół nie miał słabych punktów. 

W 22. minucie "Kolejorz" podwyższył na 2-0 po akcji, które rzadko ogląda się w Lidze Mistrzów. Jakub Moder, jeszcze na swojej połowie, popisał się 50-metrowym crossem na prawe skrzydło do Daniego Ramireza. Hiszpan ściął do środka boiska, oddał piłkę Moderowi, który wypuścił lewym skrzydłem  Tymoteusza Puchacza. Obrońca "Kolejorza" zagrał przed bramkę, a Mikael Ishak z bliska wbił futbolówkę do siatki. Akcja - palce lizać!

Wydawało się, że Lech spokojnie ustawi sobie to spotkanie i poszuka kolejnej bramki, już rozstrzygającej. I wtedy przytrafił mu się wspomniany już drugi słabszy fragment. W 29. minucie gospodarze stracili piłkę w środkowej strefie, wydawało się to niegroźne. Tymczasem Belgowie napędzili swoją akcję, przed polem karnym piłkę dostał stoper Noe Dussenne i strzelił. Trafił w słupek, ale później piłka odbiła się od pleców Filipa Bednarka, zatańczyła przed bramką, aż dopadł do niej Maxime Lestienne. 

Ten gol mocno zaburzył koncentrację Lecha, bo po kilkudziesięciu sekundach mógł być już remis. Bednarek źle przyjął piłkę zagrywaną od Szatki, ale Lestienne nie spodziewał się takiej wpadki golkipera Lecha i nie oddał strzału. 

Gościom pomógł za to austriacki sędzia Schuettengruber, który za chwilę ma prowadzić mecz Polska - Ukraina. Za ewidentny faul Gavory'ego na Skórasiu, gdy obrońca Liege trzymał rywala za koszulkę przerywając korzystną akcję, powinien pokazać żółtą kartkę. Drugą już dla Belga. Nie zrobił tego jednak, a szkoleniowiec Standardu zdjął w przerwie swojego gracza z boiska.

Drugą połowę Belgowie zaczęli dość agresywnym, wysokim pressingiem, ale szybko zostali ściągnięci na ziemię. Akcja Lecha znów była doskonała - Tiba zagrał z "siatką" do Ramireza, ten wypuścił na skrzydle Puchacza, a lewy obrońca Lecha - jak przy drugim golu - idealnie dograł do Ishaka. Lech miał więc w miarę bezpieczne 3-1 i nie musiał już ryzykować.

Gospodarze mieli to spotkanie pod kontrolą, byli lepsi. Grą dyrygował Tiba, ale spore pochwały należą się też Puchaczowi, Skórasiowi, Ishakowi czy Ramirezowi. Szwed w 66. minucie był blisko skompletowania hat-tricka - piłka po jego główce była już na linii bramkowej, gdy wybił ją jeden z obrońców. Jeszcze lepszą okazję miał w 80. minucie Jakub Kamiński, który dostał piłkę na sam na sam z Bodartem. Trafił jednak w nogę bramkarza. 

A Standard? Nie miał żadnych atutów w ofensywie, przegrał w Poznaniu zasłużenie. Dopiero w samej końcówce strzał z dystansu Aleksandara Boljevicia sprawił trochę problemów Bednarkowi.

Lech wygrał, ma dodatkowy atut przed rewanżem w Belgii i wciąż może marzyć o wiosennej grze w 1/16 finału Ligi Europy.

Andrzej Grupa, Poznań

Lech Poznań - Standard Liege 3-1 (2-1)

Bramki: 1-0 Skóraś 14., 2-0 Ishak 22., 2-1 Lestienne 29., 3-1 Ishak 48.

Lech: Bednarek - Czerwiński, Szatka, Rogne, Puchacz - Skóraś (62. Sykora), Moder, Tiba (81. Muhar ŻK), Ramirez ŻK (81. Awwad), Marchwiński (62. Kamiński) - Ishak (85. Kaczarawa).

Standard: Bodart - Jans, Bokadi, Dussenne ŻK, Gavory ŻK (46. Siquet) - Raskin (72. M. Carcela), Bastien ŻK, Cimirot (86. Carcela Gonzalez) - Balikwisha, Amallah (60. Boljević), Lestienne (72. Oulare).

Sędzia: Manuel Schuettengruber (Austria).

Jakub Moder i Mikael Ishak/Jakub Kaczmarczyk/PAP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem