Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań - Śląsk Wrocław 3-0 w 33. kolejce Ekstraklasy

Trener Maciej Skorża przed meczem ze Śląskiem Wrocław przyznał, że zastanawia się, czy Szymon Pawłowski nie powinien stracić miejsca w pierwszym składzie. Zaufał jednak swojemu skrzydłowemu raz jeszcze, a ten poprowadził "Kolejorza" do zwycięstwa 3-0.

Szymon Pawłowski (z prawej) z Lecha Poznań i Marco Paixao ze Śląska Wrocław
Szymon Pawłowski (z prawej) z Lecha Poznań i Marco Paixao ze Śląska Wrocław/Jakub Kaczmarczyk/PAP

Pawłowski był jesienią głównym motorem napędowym akcji Lecha - strzelił w lidze pięć bramek (plus dwie w Pucharze Polski), zaliczył kilka asyst. Trudno było sobie wyobrazić drużynę bez niego. W grudniu piłkarz przeszedł jednak zabieg czyszczenia ścięgna Achillesa i choć stosunkowo szybko wrócił na boisko, to dawnej formy nie mógł już znaleźć. Większość spotkań miał słabych, sam Pawłowski podkreślał, że próbuje wrócić do dyspozycji z jesieni.

Przed meczem ze Śląskiem trener Maciej Skorża zdradził, że dopuszcza możliwość zmiany w wyjściowym składzie i pozostawienie Pawłowskiego na ławce. zapewne gdyby miał do dyspozycji zdrowego Gergoe Lovrencsicsa, to zbyt długo by się nie zastanawiał.

- Rozmawiałem z Szymkiem po treningu i przypomniałem mu, że swój najlepszy mecz w tym roku zagrał właśnie ze Śląskiem. I chciałbym, aby teraz, jeśli wystąpi, spróbował zagrać jeszcze lepiej - mówił we wtorek Skorża. Miesiąc temu Pawłowski dobrze grał w drugiej połowie starcia Lech - Śląsk i tamten okres Lech wygrał 2-0 - podobnie jak całe spotkanie. Teraz jednak były zawodnik Zagłębia Lubin przeszedł samego siebie.

W 12. minucie Pawłowski spod linii bocznej idealnie dośrodkował w pole karne, a Dawid Kownacki ubiegł Mariusza Pawełka i głową skierował piłkę do siatki. Co ciekawe, w ubiegłym tygodniu w klubie zasugerowano "Kownasiowi", by bardziej skupił się na grze niż dzianiu w mediach społecznościowych. W efekcie piłkarz nie udzielał wywiadów po meczu z Jagiellonią.

Pięć minut później Kownacki rozpoczął kolejną akcję poznaniaków - zagrał do Sadajewa, ten zbiegł z prawego skrzydła do środka i idealnie zagrał na wolne pole do Pawłowskiego, który bez zastanowienia uderzył obok Pawełka. Mało tego - w 28. minucie Pawłowski ostatecznie pogrążył Śląsk, a asystę zaliczył... piłkarz Śląska Thomas Hateley. Lechita pobiegł sam na Pawełka i w znakomitym stylu zdołał go przelobować. Śląsk był na łopatkach, z których już się nie podniósł.

Trzy gole Lecha zdobyte w nieco ponad kwadrans "zabiły" całe spotkanie. Być może inaczej spotkanie by wyglądało, gdyby w 4. minucie Flavio Paixao zdołał pokonać Jasmina Buricia w sytuacji sam na sam. Akcję wrocławian zaczęła dość prosta strata Karola Linettego, a później świetnie spisał się Mateusz Machaj, który przeprowadził piłkę przez linię środkową i zagrał w tempo do Flavio. Podcinka Portugalczyka była jednak znacznie gorsza niż ta późniejsza Pawłowskiego.

W drugiej połowie Lech skupił się już na rozbijaniu akcji Śląska, które większego rozmachu nie miały. Bramkarz Burić musiał interweniować w 62. minucie, gdy z lewego skrzydła ładnie uderzył Dudu. Później kontratakami rywali raził Lech, ale skuteczność zawodziła głównie rezerwowego Dariusza Formellę.

Poznaniacy wygrali więc 3-0, pozostaną liderem Ekstraklasy i w spokoju mogą przyglądać się wieczornej rywalizacji Legii z Jagiellonią.

Lech Poznań - Śląsk Wrocław 3-0. Galeria

Zobacz galerię
+2

Tadeusz Pawłowski, Śląsk Wrocław
- Przespaliśmy pierwszą połowę, za łatwo daliśmy sobie strzelić trzy bramki w krótkim okresie czasu. Mentalnie chłopcy nie byli nastawieni na walkę, za daleko grali od przeciwników, za dużo im pozwalali. Trzecia bramka była efektem indywidualnego błędu. Nie można tak się dać rozciągnąć, Lech ma za dobrych zawodników, którzy umieją grać kombinacyjnie i to było główną przyczyną, ze stało jak się stało. Trzeba zamknąć tę książkę, pracujemy dalej, w sobotę jest kolejny mecz.

- Mieliśmy pierwszą sytuację bramkową, Flavio powinien był uderzyć z ryzykiem, a nie podcinką. Może to nie był decydujący moment, ale miał jakiś wpływ. Być może spotkanie inaczej by wyglądało.

- Wystawienie Marca Paixao w środku nie było błędem, nie miałem nikogo na pozycję numer sześć, bo Krzysiu Danielewicz doznał kontuzji i nie mógł grać. Ten wynik nie był problemem Marco, ale całego zespołu. W przerwie zrobiliśmy zmiany, chcieliśmy coś ratować, może strzelić gola i wtedy zaryzykować. Niestety, tak się nie stało.

- Trudno porównywać Lecha z Legią, bo to dwa zespoły grające różną piłkę. Legia jest przewidywalna, każdy mecz gra tak samo. Lech jest bardziej kreatywny w ofensywie, jego kombinacje są bardzo dobre, ale nie chciałbym się wypowiadać, kto jest lepszy.

Maciej Skorża, Lech Poznań
- Świetnie się ten mecz zaczął, byliśmy w stanie narzucić swoje warunki, choć Śląsk nie przyjechał tu się bronić. Wiedzieliśmy, że to będzie próba sił dwóch ofensyw. Ważne było to, że zaraz po pierwszej bramce strzeliliśmy drugą, bo w naszym przypadku jeden gol nic jeszcze nie znaczy. Te dwie bramki zbudowały pewność siebie. Widać było, że potrafimy grać kreatywnie, stwarzać sytuacje. Cieszy mnie to, że dwie bramki padły po akcjach, jakie chcemy prezentować. Trzecia bramka to prezent, ale i świetne zachowanie Szymka Pawłowskiego. Niedosytem jest to, że w drugiej połowie nie zdobyliśmy jeszcze jednej bramki dla kibiców, ale naszym celem było kontrolowanie gry. Nie dostaliśmy żadnej kartki, nie mamy żadnej kontuzji, w niedzielę w Gdańsku będę mógł skorzystać z wszystkich piłkarzy.

- Dlaczego Pawłowski jednak zagrał? Ten poprzedni mecz ze Śląskiem był kluczowy, widać, że ten zespół mu leży. Cieszę się z jego dzisiejszej dyspozycji i liczę, że utrzyma tę formę do końca sezonu, a może i dołoży jeszcze coś więcej, bo stać go na to.

Andrzej Grupa, Poznań

Lech Poznań - Śląsk Wrocław 3-0 (3-0)

Bramki: 1-0 Kownacki (12.), 2-0 Pawłowski (17.), 3-0 Pawłowski (28.).

Lech: Burić - Kędziora (82. Henriquez), Arajuuri, Kamiński, Douglas - Kownacki (66. Formella), Trałka, Linetty, Haemaelaeinen (74. Jevtić), Pawłowski - Sadajew.

Śląsk: Pawełek - Zieliński, Celeban, Hołota, Dudu - Flavio Paixao, Hateley, Machaj (46. Grajciar), Marco Paixao, Pich (84. Kaczmarek) - Laczny (46. Angielski).

Sędziował Tomasz Musiał z Krakowa. Widzów: 15 377.

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem