Lech Poznań - Śląsk Wrocław 1-0. "Kolejorz" wreszcie wygrał
Dwa zespoły walczyły o przełamanie, dwóch trenerów biło się o swoje posady. Przełamał się Lech Poznań Dariusza Żurawia, który pokonał Śląsk Wrocław 1-0 po golu Arona Johannssona. Czyżby Viteżslav Laviczka miał się pożegnać z polską Ekstraklasą?
Śląsk nie wygrał czwartego kolejnego meczu w tym roku, a nie jest tajemnicą, że szefowie klubu szukają już nowego szkoleniowca. W rozkładzie jazdy wrocławian teraz Pogoń i Legia, czyli znów będzie ciężko. Zespół, który nie wygrywa kilka razy z rzędu, wpada w mentalny dołek. Doskonale wiedzą o tym w Poznaniu, choć dziś akurat zła passa Lecha się zakończyła.
Paradoksalnie jednak, Śląsk grał nieco lepiej niż w poprzednich spotkaniach, bo nie tylko długo był skuteczny w defensywie, ale i w ofensywie potrafił coś ciekawego skonstruować. Gdyby w 20. minucie Bartłomiej Pawłowski z linii pola karnego przymierzył nieco lepiej, goście by prowadzili, bo Mickey van der Hart nie miał już szans na interwencję. Z kolei tuż po przerwie Pawłowski uderzył celnie w sytuacji sam na sam, po wcześniejszym kiksie Alana Czerwińskiego. Kąt był dość ostry, strzał w dalszy róg, ale bramkarz Lecha popisał się świetną interwencją. W pierwszej połowie wrocławianie nie odstawali od Lecha, dobrze w ataku rozgrywał piłkę Mateusz Praszelik, problemem drużyny z Wrocławia były jednak złe wybory Roberta Picha. Gdy Słowak decydował się na strzał, był blokowany, gdy chciał dryblować, tracił futbolówkę.
Lech też miał takiego zawodnika - był nim Dani Ramirez. Hiszpan podawał nie w tempo, uderzał nie wtedy, gdy było trzeba. Podobnie zresztą, aż do kluczowej asysty, Jan Sykora. Ogólnie "Kolejorz" miał duże problemy w ofensywie - Śląsk dość wysoko bronił, pilnował Pedra Tiby, był czujny przy wrzutkach. Stojący przy linii bocznej trener Dariusz Żuraw co chwilę pokazywał swoim graczom ofensywnym, by nie stali w linii z obrońcami Śląska. W 15. minucie posłuchał go Jakub Kamiński - pokazał się kolegom, wykonał rajd, zagrał w tempo do Alana Czerwińskiego. Po dośrodkowaniu prawego obrońcy Lecha piłkę z bliska dźgnął butem Aron Johannsson, ale uderzył nad poprzeczką.
Mocny debiut Arona Johannssona
Amerykanin debiutował w Lechu, później okazało się, że będzie bohaterem meczu. Widać było, że z każdą minutą coraz pewniej czuje się na boisku. Pomagał w środkowej strefie, dobrze blokował rywali, potrafi zagrać głową. To duże wzmocnienie Lecha i świetne uzupełnienie Mikaela Ishaka.
W drugiej połowie Lech był już dużo lepszym zespołem. Poza pierwszą akcją, w której Pawłowski stanął oko w oko z van der Hartem. Lech się rozpędzał, atakował to skrzydłami, to środkiem. Sam Johannsson mógł ustrzelić hat-tricka, a zakończył mecz z dorobkiem jednego gola. Zdobył go w 57. minucie, uderzając głową po znakomitej wrzutce Sykory. Czech "podciął" piłkę między stoperów, Putnocky nie miał szans na wyjście do tego dośrodkowania. Wcześniej uderzenie Amerykanina, z rykoszetem, było niecelne (54. minuta), później (74. minuta) z bliska po zagraniu Puchacza uderzył obok słupka, a jeszcze przed swoim zejściem Putnocky odbił piłkę po strzale Sykory prosto w głowę Johannssona. Do podwyższenia na 2-0 zabrakło centymetrów.
Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie!
Śląsk po stracie gola był bezradny. Laviczka zdjął z boiska beznadziejnego Picha, w końcu przeszedł na dwóch napastników, ale goście nie potrafili stworzyć żadnego zagrożenia pod bramką van der Harta. Lech dążył do drugiego gola, który by rozstrzygnął to spotkanie, ale po zejściu Johannssona, też jakby stracił animusz. Mógł za to zostać ukarany, bo już w doliczonym czasie piłkę na woleja dostał Waldemar Sobota, ale skiksował. Gdyby trafił w bramkę, mielibyśmy pewnie remis.
A tak Lech wygrał pierwszy raz od 6 grudnia i choć na chwilę może odetchnąć. Jego trener - także.
Andrzej Grupa, Poznań
Lech Poznań - Śląsk Wrocław 1-0 (0-0)
Bramka: 1-0 Johannsson (57.)
Lech: Van der Hart - Czerwiński, Rogne, Milić, Puchacz - Sykora (85. Krawieć), Karlstroem, Tiba ŻK, Ramirez, Kamiński - Johannsson (75. Szymczak).
Śląsk: Putnocky - Cotugno, Celeban ŻK, Pawelec ŻK, Sztiglec - Musonda (70. Exposito), Scalet, Praszelik (79. Janasik), Pich ŻK (61. Sobota), Pawłowski (79. Łyszczarz) - Piasecki ŻK.
Sędzia: Daniel Stefański