Lech Poznań. Pięciu to minimum – zgodnie o tym, ilu piłkarzy musi kupić "Kolejorz"
Czy Lech jest w stanie wskoczyć na podium PKO Ekstraklasy w tym sezonie, mimo gigantycznych obecnie strat? Czym dla niego będzie brak kwalifikacji do europejskich pucharów? Ile zrobi transferów, a ile rzeczywiście potrzebuje? Dyskutują dziennikarze sportowi Interii - Radosław Nawrot i Andrzej Grupa.
Dziewiąte miejsce kolejkę przed połową rozgrywek, aż 12 punktów straty do Legii Warszawa oraz po 11 do Pogoni Szczecin i Rakowa Częstochowa - tak wygląda Lech Poznań, który był przecież kandydatem do zdobycia mistrzostwa Polski.
Andrzej Grupa: Powiedziałeś, choć jeszcze przed meczem z Wisłą, że Lech zakończy sezon na drugim miejscu. Moim zdaniem cudem może wskoczyć na trzecie, jeśli będzie miał taką wiosnę, jak zeszłe lato, ale nie za bardzo w to wierzę. Podtrzymujesz swoje zdanie?
Radosław Nawrot: Podtrzymuję, aczkolwiek martwi mnie, że nawet w kontekście drugiego miejsca dla Lecha mówimy o sytuacji niepewnej. Dla mnie Lech w polskiej lidze drugi powinien być z definicji, bo taki (co najmniej) ma potencjał. Każdy wynik poniżej tego miejsca jest poniżej potencjału, a zatem rozczarowujący. Sam wiesz, że nawet drugie miejsce dla kibiców Kolejorza jest rozczarowujące. A zatem podtrzymuję, Lech drugi, gdyż - za przeproszeniem - nie róbmy sobie jaj. I nie pierwszy, bo rzeczywiście straty potężne. Uważasz, że Lech ich nie odrobi?
Puchar Polski rzeczywiście szybko może stać się priorytetem Lecha, aczkolwiek to trochę misja ratunkowa.
Andrzej Grupa: No nie odrobi, bo straty - tak do pierwszego, jak i drugiego czy trzeciego miejsca - są praktycznie takie same. Czyli ogromne. Ewentualnie widzę szansę na doścignięcie Pogoni Szczecin, bo o ile uważam Kostę Runjaicia za bardzo dobrego trenera, to jakoś wiosną jego zespół nigdy dotąd nie przekonywał. I nie ma takiej kadry jak Raków. Zresztą jeszcze w styczniu Raków podejmie Pogoń, ktoś tam więc straci punkty. Pytanie, czy dzień później Lech będzie potrafił wygrać w Zabrzu. No i czy będzie w stanie wygrać na wyjeździe tak z Rakowem, jak i z Pogonią. Do tego dochodzą mecze co trzy dni, gdy wkroczy Puchar Polski: po ewentualnym ćwierćfinale jest wyjazd do Szczecina, po półfinale mecz z Legią przy Bułgarskiej. Coś czuję, że dość szybko ten Puchar Polski stanie się absolutnym priorytetem. Bo mimo wszystko brak gry w Europie byłby dla tego klubu tragedią, prawda?
Radosław Nawrot: Oczywiście, to byłoby wylanie dziecka z kąpielą, gdyż Lech szykujący się do dobrego występu w Europie jednocześnie zawaliłby występ kolejny. Jak wiemy, Lech zakłada, że straty w lidze odrobi. Rok temu po 14. kolejkach tracił siedem punktów, kiedy zaczynała się zima - również. To więcej niż teraz, a wtedy Lech wyszedł na drugie miejsce serią zwycięstw. Teraz też jej potrzebuje, bez takiej serii i to najlepiej od stycznia nie ma mowy o włączeniu się do walki o czołówkę. Brak Kolejorza w polskiej czołówce będzie kolejnym policzkiem dla jego władz i kibiców. Puchar Polski rzeczywiście szybko może stać się priorytetem, aczkolwiek to trochę misja ratunkowa. Pamiętajmy, że te rozgrywki są bardzo ryzykowne, jedna wpadka zaprzepaszcza cały sezon. Lech sam przekonał się o tym w poprzednim sezonie, gdy przegrał karnymi z Lechią Gdańsk. Puchar Polski ma jednak pewien walor - to nadal realna szansa wstawienia wreszcie czegoś do gabloty. A zatem chyba możemy się zgodzić, że dzisiaj sytuacja w Lechu jest operacją ratunkową. Tego nikt się chyba we wrześniu nie spodziewał.
Andrzej Grupa: Och, ilu to rzeczy Lech nie zakłada... Rok temu po 30 kolejkach Lech był czwarty, na tej pozycji widzę go także teraz. Zakładam też, że Legię, Raków i Pogoń zobaczymy w ćwierćfinale Pucharu Polski, więc może, jeśli nie Lech, to właśnie któraś z tych drużyn wygra te rozgrywki? Wtedy to czwarte miejsce dałoby przepustkę do pierwszej rundy eliminacji Ligi Konferencji. Dobre i to. Inaczej drużyna może znów się rozlecieć. Nie sądzę, by Lubomir Satka, piłkarz mający w planach grę na EURO, chciał występować w zespole, który nie kwalifikuje się nawet do najsłabszego z europejskich pucharów. By chciał tu pozostać Ishak, który może się odbudować na poziom powrotu do Bundesligi. Bo że zostaną Kamiński czy Puchacz, to raczej wątpliwości nie mam. Nie zostaną. Sądzisz, że prezesi Rutkowski i Klimczak są w stanie już teraz wzmocnić zespół na tyle mocno, by latem ewentualnie go tylko uzupełnić?
Radosław Nawrot: Musieliby zupełnie zmienić podejście do transferów i dokonywać ich z dużym rozmachem oraz myślą właśnie o mistrzostwie. Ja obawiam się, że w Lechu pojawi się myślenie: "nie mamy już meczów w europejskich pucharach, nie mamy takiego natężenia spotkań, to po co teraz mocno rozbudowywać kadrę? Może lepiej latem". A może nigdy...
Lech wciąż jest klubem, który próbuje łatać błędy z poprzednich sezonów i okienek, wciąż tylko wyciąga wnioski, zamiast myśleć perspektywicznie i do przodu. Przecież to nie tak, że Sykora albo Kaczarawa to kiepscy piłkarze. Oni po prostu padli ofiarą choroby, która toczy Lecha od lat - ogólnoustrojowego syndromu obniżania lotów. Jeżeli rozmawiamy o obecnym Kolejorzu w kontekście operacji ratunkowej (ratować puchary), to nie można go zimą wzmocnić tylko troszeczkę. To nie wystarczy. Lech był już na dobrej ścieżce, grał ciekawie, ofensywnie i atrakcyjnie, ale jego zjazd na koniec roku był spektakularny. Trener Żuraw czeka na serię zwycięstw, a póki co musi się bronić przed serią porażek. A zatem zanim odpowiemy na pytanie, jak zimą powinien wzmocnić się Lech, odpowiedzmy najpierw: czy latem wzmocnił się odpowiednio? Czy to okienko było dobre? Ja uważam, że tak, aczkolwiek coś złego stało się potem z tymi wzmocnieniami.
Andrzej Grupa: To, czy było dobre, powinniśmy oceniać postawą piłkarzy na boisku, a nie nazwiskami. Dla mnie to okienko było mocno średnie, choć zapowiadało się nieźle. Bo Czerwiński, choć przekonany do przejścia zimą, to podobny kaliber jak Gumny, Ishak dał drużynie więcej niż Gytkjaer, a Bednarek to zbliżony poziom do van der Harta. Jedynie Sykora zawiódł, nie zastąpił Jóźwiaka, a swój najlepszy mecz zagrał zaraz na początku w rezerwach w drugiej lidze przeciwko Hutnikowi Kraków. Z trzech, których Lech wypożyczył już we wrześniu, żaden nie pokazał, że warto go wykupić: ani Krawieć, ani Awwad, ani tym bardziej Kaczarawa. Malenicy tu nie liczę, choć on potwierdza regułę. Ponowne wypożyczenie "last minute" Butki okazało się za to całkowitym niewypałem. Wygląda więc na to, że transfery przygotowane wcześniej były generalnie na plus, choć zrobiono ich za mało. Problemem, w tym kontekście, okazały się świetne eliminacje w Lidze Europy. Asekurowano się wypożyczeniami, kiepskimi wypożyczeniami, jakby nie było już zaplanowanych opcji transferów rzeczywiście dających jakość tej drużynie. Wygląda na to, że Lech jest prymusem w przedmiocie "Transfery wychodzące" i ledwo zalicza przedmiot "Transfery przychodzące". W klubie pewnie się cieszą, że jest tak, a nie odwrotnie, bo budżet wreszcie ma się bardzo dobrze.
Radosław Nawrot: Zwróć jednak uwagę na to, że Awwad przychodził jako typowy zmiennik i joker z ławki, co jest rolą nie za łatwą, Kaczarawa miał wspomagać atak Lecha w określonych sytuacjach, a Butko i Krawieć nie zostali odpowiednio wykorzystani, co nie znaczy, że nie mają potencjału. Butko w poprzednim sezonie pokazał, że ma i jest świetnym przykładem na to, że to nie tak, iż Lech kupuje złych graczy. Ma po prostu kłopot z wyciśnięciem z nich potencjału. Trudno się jednak nie zgodzić, że dysproporcja między transferami wychodzącymi a przychodzącymi, między out i in, jest ogromna. Co więcej, staje się coraz wyraźniejsza. Rozumiem rozgoryczenie kibiców, że Lech zarabia na transferach coraz więcej, a nie inwestuje proporcjonalnie do tego wzrostu. Jedynie łata środkami stare dziury (pamiętajmy, że od 2017 roku nie sprzedał nikogo). Wypożyczenia? Są bezpiecznie. I chyba dobre, zwłaszcza dla zmienników. Graczy, w których Lech widzi pierwszoplanową rolę jak Ishak czy Sykora, klub nie wypożycza. Pytanie zatem, jak powinien wzmocnić się zimą? Kim. Potrzeby są bowiem ogromne i powinny także uwzględnić możliwe odejścia Kamińskiego, Puchacza, a może i innych, nie mówiąc o Moderze.
Andrzej Grupa: Zimowe transfery Lecha zwykle nie wyglądały najlepiej, choć wejście Ramireza rok temu do drużyny było niezłe. Ilu jednak było takich w ostatniej dekadzie? Kostewycz nieźle zaczął, Hamalainen od początku był liderem. Tyle że znacznie więcej pamiętam rozczarowań, bo zimą trafiali na Bułgarską: Radut, Volkov, Bille Nielsen, Holman, Chobłenko, Sisi, Żamaletdinow... Niektórzy pozyskani zimą potrzebują czasu, jak kiedyś Kadar, Arajuuri czy Teodorczyk, oni zaczynali niemrawo i się rozręcali. Na miejscu Piotra Rutkowskiego już teraz wziąłbym dwóch środkowych obrońców, jeszcze jednego środkowego pomocnika, bo Kalstrom już jest oraz jednego lub dwóch skrzydłowych. Przydałby się oczywiście klasowy bramkarz, bo jest dwóch przeciętnych, ale ponieważ obaj mają ważne kontrakty, nic tu się nie zmieni. Po odejściu Puchacza będzie dziura na lewej obronie, trzeba myśleć o tym już teraz. Roboty wiele, czekamy na konkrety. Ile będzie tych transferów w tym okienku, jak sądzisz?
Już teraz wziąłbym dwóch środkowych obrońców, jeszcze jednego środkowego pomocnika, bo Kalstrom już jest oraz jednego lub dwóch skrzydłowych.
Radosław Nawrot: Bo też zima to kiepski moment na transfery, o ile gracz ma od razu pomóc. Jeżeli widzisz w nim inwestycję na kolejny sezon, wtedy tak. Lech jednak rzadko tak buduje. Nowa obrona to jazda obowiązkowa i rzeczywiście, chyba trzeba by dwóch piłkarzy. Mam na myśli to, że Thomas Rogne to dobry obrońca, ale polegać na nim nie można, gdyż łatwo łapie kontuzje. Trzeba uzupełnić brak Jakuba Modera, bo Jesper Karlstrom to raczej zawodnik w miejsce Karlo Muhara. Trzeba skrzydeł, no i pytanie, co z atakiem? Dopóki gra i strzela Mikael Ishak, nie ma problemu, ale on też może mieć uraz. Wiemy, że Lech chce mocno promować Filipa Szymczaka, który udanie zaczął sezon i złapał kontuzję. To może mocno wpłynąć na poglądy Kolejorza w kwestii wzmocnienia ataku - zbyt silny napastnik wypchnie Szymczaka ze składu. Wiem, że kibice domagają się nowego bramkarza, bo Filip Bednarek i Mickey van der Hart zawodzą, ale tu pójdę pod prąd. Uważam, że ich dyspozycja wzrośnie, okrzepnie i poradzą sobie. Nie wiem, ile będzie transferów, wiem ile trzeba - pięciu i to bez Karlstroma. Wykonalne? Nie sądzę.
Andrzej Grupa: I niestety, tu nam się koło zamyka. To znaczy - ja sądzę, że wykonalne, ale nie przy dotychczasowym sposobie myślenia właścicieli klubu. Musiałaby się zmienić filozofia budowania drużyny na taką, która będzie sportowo najlepsza w kraju. Jak Legia w ostatnich latach, gdy w ośmiu sezonach oddała dwa tytuły innym. Czy Piotr Rutkowski jest w stanie to zrobić? Powiem tak: chciałbym, aby zaczął to robić chociaż stopniowo, pod względem sportowym. Aby ludzie widzieli, że coś się zmienia, że jest rzeczywiście realizowana długofalowa myśl. Na razie tę myśl widać w przypadku Akademii i wprowadzania jej wychowanków do pierwszego zespołu. Tyle że oni nie poprowadzą klubu do tych największych sukcesów, mogą tylko w tym pomóc. Chciałbym, aby takie transfery, jak Ishaka czy Szatki, były trzy w każdym okienku, jeśli zespół tego potrzebuje, a nie jeden w roku czy na pół roku.