Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań - Piast Gliwice 0-0. Czarodziej w bramce

Piast wyciągnął remis w Poznaniu. Z jednej strony niedosyt u gliwickich kibiców, bo po pierwszej połowie powinien prowadzić, z drugiej - zadowolenie, bo w drugiej remis uratował Piastowi czarodziej Frantiszek Plach.

Puchar Polski. Legia Warszawa - Piast Gliwice 1-2. Kontrowersyjna decyzja sędziego (POLSAT SPORT). Wideo/Polsat Sport/Polsat Sport

W Poznaniu Piastowi idzie zazwyczaj jak po grudzie, zdarzały się tam ciężkie porażki a nawet klęski. Ostatnie zwycięstwo przydarzyło się w sierpniu 2015 roku. Piast wygrał wtedy 1-0 a gola zdobył Kamil Vacek. Od tego czasu zmieniły się obie drużyny: w Lechu od tamtego spotkania nie ostał się nikt a w Gliwicach pamiętają je rezerwowi: Gerard Badia i Jakub Szmatuła. 

Piast po pierwszej połowie powinien prowadzić

Mecz był szybki i bez większych przestojów. Piast wyszedł na plac w Poznaniu nie tylko bez Tiago Alvesa, który strzelił gole w trzech ostatnich meczach ale i Jakuba Świerczoka, który doznał urazu i trener Waldemar Fornalik uznał, że nie będzie ryzykował wstawiając go na boisko. Mimo to w pierwszej połowie to Piast dyktował warunki i miał mecz pod kontrolą.

Piast wyglądał dobrze i po pierwszej połowie powinien prowadzić. Michał Żyro dostał dalekie podanie z własnej połowy, próbował przelobować Mickeya van der Harta, ale Holender się nie dał, obronił też dobitkę Kristophera Vidy a kolejną dobitkę - Arkadiusza Pyrki - na róg wybili obrońcy. Po rogu Piast znów powinien prowadzić, ale po centrze Żyro nie dołożył głowy jak trzeba.  Potem groźnie strzelali Vida (chytrze w róg) i Jakub Holubek (na siłę z kąta), ale van der Hart był najważniejszym piłkarzem Lecha w tej części gry. W pierwszej połowie Piast oddał siedem strzałów, w tym pięć celnych, wyglądając pod tym kątem znacznie lepiej od gospodarzy (dwa celne). 

Obrona Piasta grała pewnie. Stoperzy spisywali się bez zarzutu, nie pozwalali Mikaelowi Ishakowi, właściwie nie na nic, ten zresztą prawie nie dostawał podań. Silny jak tur napastnik gasł, gasł - aż w drugiej połowie został zmieniony.  

Czarodziej Frantisek Plach

W drugiej połowie obraz gry bardzo się zmienił. Lech od początku mocniej zaatakował i gra przeniosła się pod pole karne Piasta. Po godzinie Waldemar Fornalik wymienił skrzydłowych, chcąc chyba rozruszać poczynania ofensywne gliwickiej drużyny, bo zwiędły one niebezpiecznie. 

Jak zwykle Piast mógł liczyć na Frantiszka Placha. Czarował w ostatnim meczu ze Stalą, czarował i z Lechem. Tym razem w pierwszej połowie słowacki bramkarz wybronił ostre strzały Daniego Ramireza i Jakuba Kamińskiego a w drugiej przy kolejnym strzale Ramireza dokonał czegoś niezwykłego. Przez chwilę... przykleił  futbolówkę do słupka, nie pozwalając przekroczyć jej linii bramkowej! Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem. Z kolei pięć minut przed końcem Słowak wyłuskał piłkę spod nóg Pedro Tiby. Te momenty sprawiły, że Placha znowu, drugi raz z rzędu, można uznać najlepszym piłkarzem meczu!

Lech Poznań - Piast Gliwice 0-0

Piast Gliwice: Plach - Konczkowski, Czerwiński, Huk, Holubek Ż - Pyrka (61. Steczyk), Sokołowski, Chrapek (69. Jodowiec), Lipski (89. Badia), Vida (61. Milewski) - Żyro

Frantisek Plach, bramkarz Piasta Gliwice/Fot. Tomasz Wantula/Newspix
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem