Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań. Nenad Bjelica: PGE Narodowy? Grałem na Camp Nou

Dlaczego Lech Poznań stracił najmniej bramek w całej Lotto Ekstraklasie? Bo, zdaniem trenera Nenada Bjelicy, do obrony momentalnie rusza cały zespół, z napastnikami włącznie. – Gramy agresywnie, ale czysto. Ostatnio mieliśmy sześć fauli – zauważa szkoleniowiec Lecha Poznań.

Nenad Bjelica
Nenad Bjelica/Jakub Kaczmarczyk/PAP

Bjelica prowadził "Kolejorza" w 29 spotkaniach w lidze i Pucharze Polski - poznaniacy aż 19 z nich wygrali, sześć zremisowali i cztery przegrali: wszystkie po 1-2 z Legią (dwukrotnie), Jagiellonią i Lechią. Bilans bramek: 60-16 dla Lecha. Gdyby nie słaby początek sezonu, gdy drużynę prowadził Jan Urban, "Kolejorz" mógłby spokojnie przyglądać się reszcie stawki. Teraz zaczyna się jednak kluczowy okres w pracy Bjelicy - siedem spotkań w fazie mistrzowskiej oraz finał Pucharu Polski. Pierwsze z nich - już w piątek przeciwko Koronie Kielce. Oto co w tym tygodniu mówił poznański szkoleniowiec:

O systemie ligowym ESA-37

Może podział punktów nie jest perfekcyjną formą, ale dla mnie jest OK. Play-off to fajny pomysł, zrezygnowałbym tylko z podziału punktów. Samemu systemowi nie jestem jednak przeciwny. Liga staje się bardziej interesująca, choć zgadza się, że w tym momencie dla takiej Jagiellonii może to nie być optymalne rozwiązanie.

Czy Lech miał przygotowane dwa szczyty formy i właśnie rozpoczął się ten drugi?

Nie. Uznałem, że musimy być gotowi od pierwszej godziny rundy, ale przez cały czas. Jesteśmy bardzo dobrze przygotowani i będziemy w dobrej formie do czerwca. Mam całą drużynę do dyspozycji, a to dla mnie bardzo ważne, gdy 23 zawodników jest w niezłej formie.

Co zadecyduje o tytule: doświadczenie Legii wyniesione z Ligi Mistrzów, forma drużyny, umiejętność radzenia sobie z presją, a może szeroka kadra?

Wszystko może być ważne, ale też i my mamy to wszystko: liczną kadrę, dobrą formę, a i pod presją możemy grać, play-off nie jest dla nas problemem. Będziemy skoncentrowani na każdym kolejnym spotkaniu, każde chcemy wygrać.

Dlaczego Lech stracił najmniej bramek?

Bardzo szybko przechodzimy do obrony całym zespołem, wszystkimi jedenastoma zawodnikami. To nas może odróżniać od innych. Bronimy agresywnie, ale czysto. Ostatnio mieliśmy tylko sześć fauli. Czasem grasz mniej agresywnie i masz 30, ale to nie nasz styl. OK, rywal nie był najmocniejszy, ale mimo swojej agresywności nie faulowaliśmy go. To jest ważne, by cała drużyna broniła.

O meczu z Koroną

Nie mam z tym spotkaniem żadnych problemów, nie przeszkadza mi w przygotowaniu do finału Pucharu Polski. Po prostu - w piątek gramy najważniejszy mecz. Poza Kokaloviciem wszyscy są gotowi do gry. Także Jan Bednarek, który trenował przez cały tydzień. Nie wiem, jak będzie wyglądała Korona, czy sam awans do ósemki ją zadowolił czy nie. Tak samo nie wiedziałem, co będzie chciał osiągnąć Ruch. Ale nie jest to dla mnie ważne - liczy się tylko mój zespół i nasza dyspozycja. Zagra najlepsza tego dnia drużyna, nie myślę o żadnym oszczędzaniu piłkarzy, choć parę roszad może być.

O finale Pucharu Polski z Arką Gdynia:

To będzie ciężki mecz, bo decyduje tylko 90 minut, może 120. To jeden mecz, straty nie ma już gdzie odrobić. I to jest szansa Arki. Nie jest już istotne, co wydarzyło się miesiąc czy dwa temu, istotna jest tylko obecna forma i dyspozycja. My mamy dobrą i myślę, że 17-18 piłkarzy będzie odpowiednio przygotowanych do tego meczu.

Czy ma świadomość, że Lech posiada lepszych piłkarzy od Arki?

- Może tak być, ale to musi zejść na dalszy plan. Liczy się wola walki, musimy na wysokim poziomie zmierzać po zwycięstwo. Jeśli tak się stanie, zamiast myślenia o swojej pozornej wyższości, to wygramy. Wygrać można tylko ciężką pracą przez pełne 90 minut. Lech Nenada Bjelicy zagrał 28 razy. Nie wygrał wszystkich spotkań, ale zawsze pokazywał, że chce wygrać.

Czy piłkarze nie są już myślami przy finale?

Oni mówią tylko: Korona, Korona, Korona (śmiech). Bo tak, to dla nas teraz najważniejszy mecz, chcemy go wygrać i do ostatniej kolejki mieć szanse na mistrzostwo. Później będzie dopiero Puchar Polski, który może stać się dobrym impulsem w końcowej fazie sezonu.

Najbardziej perfekcyjny mecz wiosną?

Dobrze graliśmy z Pogonią w Pucharze Polski, w tym meczu w Poznaniu, gdy rywale nie mieli nawet jednej sytuacji. Dobrych było więcej, ale brakowało nam szczęścia. Jak w obu spotkaniach z Legią, jak jesienią w Gdańsku. Możliwe, ze były mecze, w których przez 30 minut nie graliśmy na dobrym poziomie. I to pokazało, ze tylko wtedy można wygrywać, gdy się prezentuje najwyższą jakość. Słabsze okresy będą się jednak zdarzać, tak było w całej pierwszej połowie w starciu z Łęczną. Wszyscy wtedy pytali, ile my strzelimy - to mogło stać się dla drużyny problemem.

O swoich finałach krajowych pucharów

Jako trener nigdy nie grałem w finale pucharu, a jako zawodnik dwa razy byłem w finale, ale też nie zagrałem. W Kaiserslautern (finał w 2003 r. z Bayernem, przegrany 1-3) byłem akurat kontuzjowany, a w Betisie (w 1997 r., 2-3 z Barceloną po dogrywce) byłem zdrowy, ale nie wystąpiłem. Miałem jednak za sobą ciężkie mecze w karierze, gdy choćby z Austrią walczyliśmy przeciwko Dinamu Zagrzeb o Ligę Mistrzów czy z Wolfsbergerem w play-offach o awans do Bundesligi.

Czy finał Pucharu Polski to szczególny mecz?

Nie, nie będzie to szczególny mecz. Nie byłem na Stadionie Narodowym, teraz stwarza się okazja. Myślę, że w karierze będę miał okazję zagrać więcej takich spotkań jak to we wtorek. A stadion i jego wielkość? Jako piłkarz grałem na Camp Nou czy na Santiago Bernabeu, to nie jest dla mnie żadnym problemem.

Andrzej Grupa

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem