Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań nakręcił film o pucharach. On daje wiele odpowiedzi

Efektowny film stworzony przez Lecha Poznań o starcie w europejskich pucharach ostatniej jesieni doskonale dokumentuje ten występ. Dla późniejszych pokoleń będzie bezcenny. Współczesnym jednak może równie dobrze pokazać, dlaczego Lech teraz przegrywa.

Lech na właściwym torze. Co z trenerem Żurawiem? (Odcinek 7). Wideo/INTERIA.TV/INTERIA.TV

Lech Poznań awansował do fazy grupowej europejskich pucharów po raz pierwszy od pięciu lat i po raz trzeci w dziejach. Wydawało się to wydarzeniem niezwykle istotnym, kto wie, może nawet przełomowym - takim zwrotem obecnego, nieudanego Kolejorza ku latom, w których odnosił sukcesy. Zwłaszcza, że awans do fazy grupowej LE przyszedł po udanej końcówce zeszłego sezonu oraz w sytuacji, gdy rzadko polskie kluby dostają się do tej fazy rozgrywek.

Lech Poznań osiągnął sukces?

Dzisiaj wiele osób odnosi się do gry Lecha w fazie grupowej Ligi Europy tego sezonu sceptycznie. "Co to za sukces?" - pytają, "nie ma się czym chwalić", "polskie kluby powinny tam grać co roku". No ale nie grają i za Lechem przemawiają fakty - to jednak nieczęste, by polski klub pozostawał w europejskich rozgrywkach do grudnia. 

Jest zatem co dokumentować i pod względem archiwizującym półtoragodzinny materiał jest niezwykle cenny. Tak jak kiedyś "Droga po Puchar" zrealizowana przez red. Dariusza Kozelana i jego współpracowników podczas zdobywania przez Lecha Pucharu Polski w 2004 roku, tak ten film ma pokazać dokonania współczesne. Po wielu latach będą go analizowali historycy, dziennikarze i kibice. Stworzenie takiego filmu wymagało z pewnością ogromu wysiłku i cierpliwości. Poza wartością historyczną i dokumentującą ma on jednak jeszcze jeden istotny walor. Pokazuje mianowicie powody stanu, w jakim obecnie znajduje się Kolejorz.

Pierwsze wrażenie w kwestii filmu Lecha? Mnóstwo tu szacunku, pokory wobec rywali, bardzo dużo zwrotów typu "nie mamy się czego wstydzić", "daleko zaszliśmy", opowieści o tym, jak wszyscy wokół są mocni itd. To fakt - poza pierwszym meczem z Valmierą FK, poznański Lech w pucharach ścierał się zawsze z przeciwnikami wyżej od siebie notowanymi. Od Hammarby Sztokholm doszedł aż do byłych zdobywców pucharów, którymi byli Benfica Lizbona i Glasgow Rangers. Każdy z tych przeciwników był w teorii mocniejszy, więc słowa wypowiadane bezustannie przez piłkarzy i trenera Lecha Dariusza Żurawia można uzasadnić. Tylko, że pokazują one pewną hermetyczną postawę Lecha. Nawet wtedy, gdy coś osiągnął (a osiągnął. wbrew krytykom), wycofuje się na pozycje "to i tak wiele". 

W "Drodze po Puchar" za dużo takich słów nie było. Tam było spuszczenie Lecha ze smyczy. Rzecz jasna, mówimy o innej skali trudności - Legia Warszawa to nie Benfica czy Glasgow Rangers, nie ma powodu się jej obawiać. A jednak różnica między tym Lechem a tamtym, sprzed kilkunastu lat polega na tym, że tamten osiągał bardzo ambitne cele, ale nie widział w tym powodu, aby roztapiać się w podobnych rozważaniach. Był głodny, natomiast ten Lech z najnowszego filmu - nasycony.

Nie w tym rzecz, ze kultywuje i nobilituje awans do fazy grupowej Ligi Europy - bo ma do tego pełne prawi i sami kibice Kolejorza fetowali ten awans w nocy na stadionie przy Bułgarskiej. Rzecz w tym, że sam trener Żuraw mówi swoim piłkarzom, że osiągnęli wiele, podczas gdy powinien to być dopiero wstęp.

Lech Poznań triumfuje nad Apollonem Limassol/PRZEMYSLAW SZYSZKA / CYFRASPORT / NEWSPIX.PL/Newspix
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem