Lech Poznań musiał dużo zmienić, żeby zostało po staremu
- Rok 2021 ma przynieść budowę mocniejszego Lecha, który na każda pozycję ma równorzędnych zmienników dla brakujących graczy – mówił trener Dariusz Żuraw jeszcze kilka dni temu. Po meczu z Górnikiem Zabrze można spytać: gdzie oni są?
Biorąc pod uwagę fakt, że po strzale Filipa Szymczaka zabrzanie wybijali piłkę z linii bramkowej, można by nawet odnieść wrażenie, że Lech mógł osiągnąć w Zabrzu lepszy wynik niż 1-1. To mylące. Przez większość spotkania zespołem kontrolującym przebieg zdarzeń był Górnik. W zasadzie mogło się to dla Lecha skończyć znacznie gorzej niż 1-1. Był to bowiem bardzo zły, sztampowy mecz Lecha, bez taktyki i wykrzesania z zespołu potencjału.
Po tym starciu z zabrzanami trener Dariusz Żuraw mógłby w zasadzie powiedzieć niemal to samo, co mówił po grudniowych meczach Kolejorza - że brakowało piłkarzy, że kadra okazała się niekompletna i że stąd kłopoty. Istotnie w Zabrzu nie mogło zagrać wielu podstawowych piłkarzy takich jak Mikael Ishak, Lubomir Šatka, Nika Kaczarawa, Jan Sykora, a Dani Ramirez po chorobie gotowy był do gry na pół gwizdka.
Rzeczywiście, to sytuacja podobna jak w grudniu ale przerwa zimowa i otwarte wciąż okno transferowe miało służyć właśnie temu, aby takich sytuacji uniknąć. Przecież kilka dni temu trener Dariusz Żuraw sam powiedział na konferencji prasowej: - Chcemy mieć kadrę, która gwarantuje, że jeżeli wypadnie z niej jeden czy drugi piłkarz, będziemy mieli w 100 procentach równorzędnych zmienników.
Dodał przy tym, że to proces, który ruszył i że zapewne musi potrwać. Po takim meczu jak w Zabrzu należy chyba jednak zapytać: na co właściwie Lech czeka?
Lech Poznań ma wszelkie możliwości
Jako jedyny w polskiej Ekstraklasie zarobił jesienią naprawdę duże pieniądze, przekraczające 100 mln zł - to pokłosie transferów wychowanków i gry w europejskich pucharach. To także środki, o których zmagające się z pandemią, kryzysem i brakiem widzów kluby mogą jedynie pomarzyć. Tej zimy niemal nikt nie dokonuje transferów, co zwiększa Lechowi szansę na to, by nadrobić straty.
Tymczasem w Zabrzu z nowo zakupionych piłkarzy zagrali Bartosz Salamon i Jesper Karlström, a zmiany w postawie i jakości Kolejorza były w zasadzie niedostrzegalne.
Lech lubi karmić dziennikarzy opowieściami, jak wiele wydał na transfery - już 1,5 mln euro! Niemało. I co z tego? Efektu to specjalnego na razie nie przynosi.
Jeżeli istotnie Lech Poznań zamierza zrobić użytek z zarobionych w ładnym stylu pieniędzy, to proces, o którym mówi trener Żuraw powinien być już znacznie zaawansowany. Wydającemu bowiem niemało i zarabiającemu jeszcze więcej Lechowi ucieka bowiem znowu sezon, a mecze z rywalami o mniejszym potencjale jak Górnik Zabrze coraz trudniej mu kontrolować.
Trener Żuraw dość trafnie zdiagnozował problem Lecha w lidze - aby odegrać tu jakąś rolę, musi mieć istotnie zbilansowany zespół, odporny na ubytki kadrowe. Musi dysponować zestawem graczy, którzy mogą zastępować wykartkowanych czy kontuzjowanych kolegów niemal 1:1. To konieczne w rywalizacji na długą metę, jaką jest liga, stanowiąca w sporej mierze pojedynek na kadry.
Lech jest klubem, który ma wszelkie narzędzia do tego, aby taką kadrę posiadać. Tymczasem skład przed meczem z Górnikiem można było wytypować dość łatwo, podobnie jak i zmiany, bowiem ławka rezerwowych składała się głównie z młodych piłkarzy akademii i przypominała ławkę Warty z niektórych spotkań rundy jesiennej.
W ten sposób ciężko będzie Lechowi rozpocząć serię zwycięstw, o której mówił trener. Serię niezbędną do włączenia się do walki o bycie topową drużyną w Polsce, co prezes Piotr Rutkowski uznaje za pewien dogmat. Warto by to jednak również wykazać czynem.
Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie!
Więcej na ten temat
PKO Ekstraklasa 06.12.2024 | Górnik Zabrze | 2 - 1 | Lech Poznań | Relacja |
PKO Ekstraklasa 31.01.202520:30 | Lech Poznań | - | Widzew Łódź |