Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań. Mickey van der Hart poradził sobie z kryzysem i zaczyna imponować

We wtorkowy wieczór bramkarz Lecha Poznań Mickey van der Hart pozostanie jedynym piłkarzem "Kolejorza", który wystąpił we wszystkich meczach drużyny w sezonie. I co ważniejsze - jest coraz mocniejszym punktem. - Poradziłem sobie z krytyką, ale miałem już to doświadczenie z Holandii - mówi.

Mickey van der Hart stara się mówić po polsku. Wideo/Andrzej Grupa/INTERIA.TV

Tylko dwóch zawodników wystąpiło we wszystkich 27 pojedynkach Lecha w PKO Ekstraklasie oraz Pucharze Polski - van der Hart i Tymoteusz Puchacz. Ten drugi nie wystąpi jednak we wtorek przeciwko Górnikowi Zabrze (początek o godz. 18), bo pauzuje za żółte kartki. Holender z kolei będzie miał szansę na 28. występ od pierwszej do ostatniej minuty.

Van der Hart miał trudny okres w pierwszej rundzie, gdy był krytykowany za swoją grę. Nie popełniał może spektakularnych błędów, ale też nie pomagał zbytnio drużynie. Od listopada trudno mieć jednak jakiekolwiek uwagi do jego gry, a w kilku spotkaniach pokazał się z bardzo dobrej strony. Jak choć w piątek, gdy w Białymstoku zaliczył kapitalną obronę w ostatniej akcji meczu. O krytyce ze strony kibiców nie ma już mowy, tej doświadczał ostatnio jedynie Karlo Muhar, ale Holender i tak nic sobie z tego nie robił. - To nie zdarzyło się pierwszy raz w mojej karierze. Wiem, że kibice oczekują rezultatów, miałem trudniejszy moment, ale teraz jestem już znacznie lepszy. Popełniłem dwa, trzy błędy, ale to część gry. Już jest lepiej, a ja rozumiem, jak działa futbol. Gdy popełniasz błędy, jesteś zerem, a gdy grasz bardzo dobrze - bohaterem. Trzeba się z tym pogodzić i umieć sobie radzić - mówi bramkarz Lecha. 25-letni wychowanek Ajaksu Amsterdam nie ukrywa, że podobne problemy miał już w Holandii. - Wtedy personalnie atakował mnie jeden dziennikarz telewizyjny, drwił ze mnie. Poradziłem sobie z tym, bo od strony mentalnej jestem bardzo mocny i nie jest łatwo wyprowadzić mnie z równowagi. Myślę nawet, że to lepiej, iż atakują mnie, bo wiem, jak się wtedy zachować. Ktoś inny mógłby nie wiedzieć. Biorę to na swoje barki - tłumaczy van der Hart.

Bramkarz Lecha zachował 12 razy czyste konto, z tego dziewięć razy w Ekstraklasie. Licząc mecze przy Bułgarskiej, w sześciu ostatnich spotkaniach dał się pokonać tylko raz. Już nie tylko "dobrze gra nogami", jak podkreślano na początku, ale też lepiej sprawuje się na linii bramkowej. Jakie różnice widzi w treningach prowadzonych w Polsce i Holandii? - Nie ma wielkich, a największa dotyczy przygotowania fizycznego i ilości treningów atletycznych, przewrotów, pracy z ciałem. W Holandii większą uwagę zwraca się na pracę nogami, choć w Lechu też to robimy. Na pewno jednak w Polsce trenuję mocniej niż w Holandii - mówi van der Hart, który jest drugim kapitanem w "Kolejorzu" , zaraz po Thomasie Rogne. Bardzo prawdopodobne jest, że Norweg we wtorek nie zagra, więc to bramkarz wyprowadzi lechitów z tunelu na murawę. Van der Hart czuje się zresztą coraz lepiej w Poznaniu, a po zaledwie ośmiu miesiącach pobytu tutaj stara się... mówić po polsku. - Mam dwa, trzy razy w tygodniu zajęcia na stadionie, sam na nie przychodzę, z własnej woli. Jestem tu i chcę mówić w tym języku. Teraz porozumiewam się po angielsku, hiszpańsku, holendersku i niemiecku, polski będzie piąty. Lubię to, a w waszym języku, choć bardzo trudny, pewnie będę lepiej mówił. Na razie mówię tylko trochę - powiedział van der Hart po polsku.

Mickey van der Hart/Przemysław Szyszka/East News

Andrzej Grupa

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem