Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań. Maciej Skorża: Ten mecz obnażył nas w wielu fazach

- Faul nastąpił w chwili, gdy ze sztabem uzgadnialiśmy już zmianę. Nika był przewidywany na maksymalnie 70 minut gry - mówił o czerwonej kartce Kwekweskiriego w meczu z Pogonią Szczecin trener Lecha Poznań Maciej Skorża.

PKO BP Ekstraklasa. Piotr Stokowiec po raz ostatni opuszcza konferencję prasową jako trener Lechii Gdańsk. Wideo/Maciej Słomiński/INTERIA.TV

Lech zremisował z Pogonią 1-1, po spotkaniu pełnym dramaturgii i golach w samej końcówce. Pogoń była bliska triumfu, ale pod koniec czwartej doliczonej minuty dwa punkty zabrał jej Pedro Tiba. - To był zdecydowanie najtrudniejszy nasz mecz w tym sezonie. Pierwsza połowa zdecydowanie dla naszych rywali, w wielu momentach nie potrafiliśmy założyć skutecznego pressingu. To nie był taki obraz, jaki chciałbym widzieć i stąd w przerwie zmiana, wszedł Pedro Tiba - mówił po meczu trener Lecha Maciej Skorża. Tiba wprowadził Lecha na wyższy poziom, napędzał kolejne akcje, asystował, strzelał. Lech zmienił system na 4-3-3, co zresztą chwalił Skorża. - Cieszę się, że mam taką możliwość zmiany ustawienia, a na ławce są zawodnicy, którzy pozwalają to płynnie zrobić. Dziś wyszło to dość dobrze, uspokoiliśmy grę, coraz bardziej ją kontrolowaliśmy. To ciekawe rozwiązanie, będziemy je stosować - mówił szkoleniowiec Lecha.

Można wymagać chłodniejszej głowy

Zdaniem Skorży gol zdobyty w pierwszym kwadransie po przerwie znacznie zwiększyłby szanse jego drużyny na końcowy triumf. A tymczasem w okresie przewagi czerwoną kartkę za bezsensowny faul zobaczył Gruzin Kwekweszkiri i Lech musiał sobie radzić w osłabieniu.  - Po fakcie można się mądrzyć, że może zmiana potrzebna była wcześniej. Braliśmy ją pod uwagę, bo Nika był przewidywany na maksymalnie 70 minut gry. Faul nastąpił w chwili, gdy ze sztabem uzgadnialiśmy już zmianę. Czekaliśmy na reakcję sędziego, ale pokazał drugą żółtą kartkę i musieliśmy zmienić plan - mówił Skorża, który miał jednak żal do reprezentanta Gruzji. - Nika to zawodnik, który ma międzynarodowe doświadczenie, nie ma naście lat, więc można w takiej sytuacji wymagać od niego chłodniejszej głowy. Mimo że ten mecz był bardzo kontaktowy, pełen starć na pograniczu fauli, to jednak można się było inaczej zachować - oceniał szkoleniowiec.

Pedro Tiba i wisienka na torcie

Grając w przewadze Pogoń zepchnęła Lecha do obrony, i choć długo nie mogła stworzyć żadnej okazji pod bramką van der Harta, to w 85. minucie dopięła jednak swego. - Pogoń była coraz mocniejsza, fajną zmianę dał Kamil Grosicki, widać u niego jakość i spokój. No i miał udział przy bramce, zresztą padła po bardzo ładnej akcji. Słowa uznania jednak dla mojej drużyny, bo potrafiła odpowiedzieć, zerwać się, pokazać charakter. W ostatniej chwili wyrównał Pedro Tiba, który podkreślił swoją bardzo dobrą zmianę golem, to była wisienka na torcie. Szacunek dla zespołu, zdobyliśmy punkt, a patrząc na całokształt, możemy być umiarkowanie zadowoleni - przyznał trener Lecha.

Błędy w mikrocyklu Lecha?

Skorża dość krytycznie mówił też jednak o błędach, które być może popełnił jego sztab trenerski. - Ten mecz obnażył nas w wielu fazach, choć spodziewałem się pewnych problemów, bo graliśmy przeciwko świetnie zorganizowanej drużynie. Kosta Runjaić znakomicie poukładał Pogoń, a my jesteśmy na początku tej rogi, więc różnica w automatyzmach była bardzo widoczna, co daje mi do myślenia. Spodziewałem się, że w tym aspekcie Pogoń będzie lepsza od nas, ale jednak myślałem, że uda nam się zneutralizować jej poczynania. Być może ten ostatni mikrocykl nie wyszedł nam pod względem motorycznym, bo zabrakło mi dynamicznego podejścia w fazie wysokiego pressingu. Zespół się dość szybko zmęczył, później był łańcuszek błędów, złe ustawienie i Pogoń zaczęła dyktować warunki - stwierdził Skorża.

Andrzej Grupa

Maciej Skorża, trener Lecha Poznań/PRZEMYSLAW SZYSZKA / CYFRASPORT / NEWSPIX.PL/Newspix
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem